Karniści motywują Sąd Najwyższy, by podjął uchwałę, która nada kształt i granice definicji pokrzywdzonego. Obecna praktyka bowiem dodatkowo go krzywdzi
Pomimo że stracili majątek na skutek fałszerstw dokumentów czy kłamstw w sądzie, to w majestacie
prawa pokrzywdzonymi nie są. Przestępstwo było bowiem skierowane bezpośrednio przeciwko wymiarowi sprawiedliwości czy wiarygodności dokumentu. Ci, którzy zostali nim realnie dotknięci, nie mają prawa automatycznie stać się stroną procesu karnego. Na taki model procedury od lat skarżą się oszukani obywatele i ich pełnomocnicy, którzy mają związane ręce. Nie znajdują zrozumienia u prokuratorów, którzy odmawiają nadawania statusu pokrzywdzonego w przypadku tych przestępstw. Sądy także nie przychodzą im z pomocą. Skargi faktycznie pokrzywdzonych wysyłane są więc do Trybunału Konstytucyjnego. Spośród jednak trzech ostatnich odmówił on nadania biegu tej najważniejszej – kwestionującej zgodność z ustawą zasadniczą przepisu kodeksu postępowania karnego zawierającego definicję pokrzywdzonego.
Prof. Piotr Kruszyński, adwokat i karnista z Uniwersytetu Warszawskiego, przyznaje, że nieraz miał klientów, którym prokurator z niezrozumiałych względów odbierał status pokrzywdzonego. To uniemożliwiało
pomoc.
– Sytuacja nie jest jednak taka łatwa do rozwiązania – mówi profesor Kruszyński.
Skarga ostatniej szansy
Jedna ze skarg, która czeka na wyznaczenie terminu rozprawy przed sądem konstytucyjnym, dotyczy konstytucyjności art. 271 par. 1 oraz art. 273
kodeksu karnego (sygn. akt SK 27/13). Przepisy dotyczą przypadku, gdy funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, a następnie tego dokumentu używa. Kazus dotyczy muzeum, które procesuje się o wydanie jego zbiorów. W postępowaniu sądowym posłużono się dokumentami uwiarygodniającymi nieprawdę. Muzeum zawiadomiło prokuraturę. Sprawa jednak została umorzona, a sąd pozostawił bez rozpoznania zażalenie na tę decyzję: jako wniesione przez osobę nieuprawnioną, czyli nieposiadającą statusu pokrzywdzonego.
W skardze do TK pełnomocnik
muzeum przekonuje, że „nie sposób uznać, by poświadczenie w dokumentach nieprawdy oraz posługiwanie się takimi dokumentami na szkodę konkretnego podmiotu nie mogło nadawać mu statusu pokrzywdzonego w postępowaniu karnym. Trudno bowiem uzasadnić celowość ochrony prawnej samych dokumentów, skoro nie ma ona służyć ochronie praw, których dokumenty dotyczą wprost”.
Druga ze skarg (sygn. akt SK 22/13), którym udało się przejść przez sito trybunału (ok. 10 proc. skarg), dotyczy już przypadku pokrzywdzonego, czyli osoby, w którą czyn sprawcy godził bezpośrednio. Postępowanie zostało jednak przez
sąd umorzone, bowiem nie dopatrzył się znamion czynu zabronionego w zachowaniu sprawcy. Pokrzywdzony wniósł o przywrócenie terminu do wniesienia zażalenia na to postanowienie, wskazując, że nic o nim nie wiedział. Sąd, wyznaczając posiedzenie w tej sprawie, nie zawiadomił go o tym, gdyż zgodnie z art. 339 par. 5 k.p.k. w takim posiedzeniu udział biorą strony, obrońcy i pełnomocnicy. Pokrzywdzony zaś nie ma statusu strony, gdyż nie złożył oświadczenia o wstąpieniu w rolę oskarżyciela posiłkowego.
W skardze do TK jego pełnomocnik podważył konstytucyjność wielu przepisów procedury karnej, które blokują takim osobom możliwość działania w procesie karnym.
– Mam jednak wątpliwości, czy rzeczywiście możemy tu mówić o niekonstytucyjności regulacji. Na takim posiedzeniu przesądzane jest przecież to, czy istnieje przesłanka ku temu, by prowadzić proces, a nie waży się sprawa ostateczna: kto, za jaki czyn, jaką karę dostanie – rozważa adwokat Radosław Baszuk, karnista.
Krzywdzące słowo
Najdalej idąca skarga, podważająca samą definicję pokrzywdzonego, kwestionowała art. 49 par. 1 k.p.k. Zgodnie z nim pokrzywdzonym jest osoba fizyczna lub prawna, której dobro prawne zostało bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez przestępstwo. Skarga została złożona w sprawie Lucyny i Jerzego Jasek. Małżeństwo udzieliło adwokatowi pełnomocnictwa do reprezentowania ich przed sądem we wszystkich instancjach. Prawnik po orzeczeniu sądu I instancji zrezygnował z dalszego reprezentowania klientów, jednak nikomu o tym nie powiedział. W efekcie państwo Jasek nie dowiedzieli się o terminie rozprawy apelacyjnej, gdyż korespondencja szła na adres adwokata, który się na niej nie stawił. W sądzie sfałszował znajdujące się w aktach sprawy pełnomocnictwo tak, aby obejmowało jedynie umocowanie do reprezentowania klientów w I instancji. W rezultacie dowiedzieli się o wyroku sądu II instancji dopiero wtedy, gdy do ich drzwi zapukał komornik. Stracili 25 tys. zł. Pozwali adwokata, ale przez cztery lata walczyli w sądzie nie przeciwko niemu, lecz przeciwko prokuratorom i sędziom, którzy kurczowo trzymali się tego, że to nie małżonkowie są pokrzywdzonymi, a... wiarygodność dokumentów.
Sprawa została skierowana do TK. Autor skargi wskazywał, że przepis „nie pozwala uzyskać statusu pokrzywdzonego podmiotowi, który poniósł negatywne konsekwencje przestępstwa”, dlatego też TK powinien podjąć interwencję.
Ale nie podejmie. W uzasadnieniu odmowy nadania dalszego biegu skardze TK napisał, że „poszerzenie kręgu podmiotów o osoby faktycznie pokrzywdzone dotyczyłoby wszystkich typów czynów zabronionych, co doprowadziłoby do paraliżu postępowania karnego”.
Prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, jest zdumiony takim stanowiskiem sądu konstytucyjnego.
– Trybunał jest przecież sądem nad prawem, a nie nad stanem faktycznym. Jego zainteresowanie powinno więc skupiać się na konstytucyjności przepisów, a nie na skutkach rozstrzygnięcia – tłumaczy.
Na lodzie
Pokrzywdzeni i ich pełnomocnicy rozkładają ręce z bezsilności. Prof. Piotr Kruszyński zwraca uwagę na orzecznictwo Sądu Najwyższego (sygn. akt IV KK 316/09), z którego wynika, że status może zostać nadany jedynie tym, których dobro prawne zostało naruszone wprost, a nie za pośrednictwem godzenia w inne dobro.
– Taka restrykcyjna linia orzecznicza jest bardzo krzywdząca dla tych osób – wskazuje prof. Kruszyński.
Jedynie ustawodawca zrobił krok w kierunku faktycznie pokrzywdzonych, nowelizując procedurę karną (Dz.U. z 2013 r. poz. 480). Dziś – zgodnie z art. 306 k.p.k. – mogą oni wnieść zażalenie na postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa lub o jego umorzeniu.
– To dobra zmiana – wskazuje prof. Kruszyński.
I uważa, że należy na niej poprzestać. Problem nowelizacji definicji pokrzywdzonego nie jest bowiem - zdaniem karnistów – ani prosty do rozwiązania, ani taki oczywisty.
– Nie widzę możliwości skonstruowania przepisu tak, aby osiągnąć oba cele: wszyscy rzeczywiście pokrzywdzeni na skutek popełnienia przestępstw skierowanych przeciw dobrom o charakterze ogólnym mieliby automatycznie przyznawany ten status, a równocześnie dałoby się oddzielić z tego grona zwykłych pieniaczy – przyznaje adwokat Radosław Baszuk.
Podobnie prof. Kruszyński jest zdania, że definicję należałoby zostawić w takim kształcie jak dziś, natomiast zmianie powinna zdecydowanie ulec linia orzecznicza sądów.
– Wykreślenie słowa „bezpośrednio” nie jest więc dobrym pomysłem. Ono jest tam potrzebne. Są bowiem osoby, które non stop piszą na wszystkich dookoła zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa – wyjaśnia.
Prof. Zbigniew Ćwiąkalski, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, choć sprzeciwia się odmawianiu nadania statusu pokrzywdzonego autentycznie pokrzywdzonym i nazywa takie zachowanie organów ścigania dyskryminacją, to także nie popiera zmiany definicji.
– Wówczas interpretacja przepisu byłaby zbyt szeroka – przestrzega.
– Uważam, że to sprawa dla Sądu Najwyższego. Powinien podjąć uchwałę, która nadawałaby kształt i granice interpretacji przepisu – proponuje.
Mec. Radosław Baszuk dodaje także, że obecny model ma sens.
– W końcu prawo karne nie służy zaspokajaniu roszczeń. Jego istotą jest odpowiedzialność sprawcy za czyn. Nikt nie zabrania osobom autentycznie pokrzywdzonym dochodzić roszczeń majątkowych na drodze procesu cywilnego. Nie są więc pozbawieni ochrony – pointuje.
Przepisy nie pozwalają uzyskać statusu pokrzywdzonego podmiotowi, który poniósł negatywne skutki przestępstwa