Odpowiedzialność za OSR powinny brać ministerstwa jako element politycznych zobowiązań. Jednak nie zawsze mogą mieć wystarczające do tego kompetencje - mówi w wywiadzie dla DGP - prof. Andrea Renda, starszy analityk w Centrum Studiów nad Polityką Europejską (CEPS), profesor na Uniwersytecie Luiss Guido Carli w Rzymie.

Wiele osób zarzuca Unii Europejskiej nadregulację. Czy oceny skutków regulacji (OSR) mogą pomóc z tym walczyć?

Oczywiście, ale wszystko zależy od tego, na jakie pytania OSR ma udzielić odpowiedzi. Komisja Europejska w 2006 r. wprowadziła specjalną metodologię dla pomiaru obciążeń administracyjnych po zmianie regulacji. Jednak jest ona stosowana wybiórczo, arbitralnie i w niepełnym zakresie. W większości przypadków wprowadzenie jej w życie zależy od krajów członkowskich, które – z wyjątkiem Wielkiej Brytanii – rzadko dokonują OSR-ów. Poza tym ta metodologia nie zawiera wszystkich kosztów dostosowania się, które często są większe niż obciążenia administracyjne (biurokracja). W dodatku komisja prowadzi OSR tylko dla swoich propozycji. Parlament Europejski i Rada Europejska mogą je zmienić, ale zazwyczaj nie dokonują już OSR-ów dla zmodyfikowanych tekstów.

Kierował pan projektem Europejskiej Sieci dla Lepszej Regulacji. Jakie cele osiągnął ten projekt?

Europejska Sieć dla Lepszej Regulacji była tylko działaniem koordynacyjnym, które anagażowało naukowców z 21 krajów. Udało nam się stworzyć pierwszą bazę danych OSR-ów z 30 krajów i zwrócić uwagę na możliwości i wyzwania, które OSR stawiają przed rządami. Największe osiągnięcia dotyczyły Europy Wschodniej. W Polsce współpracowaliśmy z SGH i NBP. Większość z badań dotyczyła tego, co zostało zrobione dla jakości legislacji w tych krajach.

W przygotowaniu jakich OSR-ów brał pan udział?

Przygotowałem dla Komisji Europejskiej OSR dotyczący nowego programu dla konkurencyjności małych i średnich przedsiębiorstw w Europie, który jest włączony do strategii Horyzonty 2000 dla badań i innowacyjności. Wspierałem Komisję Europejską w pracach nad Białą Księgą dla działań antymonopolowych, co dało podstawę do niedawno zaproponowanej dyrektywy. Wspieram kluczowe OSR w sektorach turystyki, usług finansowych, zamówień publicznych, telefonii, handlu itp. Dokonywałem też obliczeń obciążeń administracyjnych w wielu projektach komisji, a ostatnio współpracowałem nad OSR-em dla propozycji wzajemnego dostępu do zamówień publicznych dla krajów trzecich.

Czy OSR powinien przygotowywać specjalny organ rządowy pod kontrolą szefa rządu, czy też ich przygotowanie powinno być raczej zdecentralizowane (w resortach)?

Odpowiedzialność za OSR powinny brać ministerstwa jako element politycznych zobowiązań i odpowiedzialności. Jednak nie zawsze mogą mieć wystarczające do tego kompetencje. Dlatego ważną rolę odgrywa organ centralny: koordynuje i pomaga opracować OSR. Może także zażądać korekty nieprawidłowo wykonanego OSR.

Jaka powinna być rola konsultacji publicznych podczas procesu legislacyjnego? W Polsce nie są one obligatoryjne.

Rządy powinny planować z wyprzedzeniem, które propozycje przedstawią, i konsultować z zainteresowanymi osobami najważniejsze projekty. W przeciwieństwie do tego, co teraz dzieje się na poziomie UE, rządy powinny konsultować z zainteresowanymi również projekt OSR, tak aby każdy miał szansę wskazać błędy, podkreślić pominięte opcje i inne obszary, które mogą być ulepszone.

Czy w procesie powstania OSR jest miejsce dla lobbystów?

Nie. Lobbyści jeśli chcą, mogą uczestniczyć w konsultacjach publicznych. System musi gwarantować, żeby żadne silne lobbowanie nie zmusiło rządów do nieakceptowanych działań.

Czy przygotowanie OSR można zlecić na zewnątrz, poza administrację centralną?

Powinien się tym zajmować organ państwowy z pomocą ekspertów tam, gdzie zachodzi taka potrzeba, i po konsultacjach z zainteresowanymi. OSR jest elementem politycznej odpowiedzialności, prowadzi do tego, by rząd pokazał „ratio”, które stoi za politycznymi decyzjami. Dlatego według mnie nie ma sensu angażować do tego organizacji zewnętrznej. Oddelegowanie możliwosci tworzenia OSR na zewnątrz oznacza oddelegowanie politycznych decyzji i ustalania priorytetów przez organ niereprezentacyjny. A to zły pomysł.

Czy ten, kto odpowiada za przygotowanie OSR, powinien wysłuchać zainteresowanych stron, czy tylko przedstawić swój punkt widzenia?

OSR idzie w parze z kształtowaniem polityki opartej na dowodach. Rząd zawsze powinien słuchać zainteresowanych i odpowiadać na ich uwagi, ale oni też mogą publicznie wyrazić swoje poglądy do OSR-u i przedstawić rozwiązania. Szczególnie jest to ważne, gdy OSR nie jest oparty jedynie na analizie kosztów i korzyści, ale jest bardziej złożony. Wtedy alternatywne opcje można ocenić pod kątem możliwości realizacji przez nie rządowego programu i priorytetów.

Ale na końcu to nasi reprezentanci: politycy decydują, czy wprowadzić, czy nie daną regulację. Czy OSR powinna być w jakimś stopniu wiążąca dla decydentów?

To zależy. OSR oparty na analizie kosztów i korzyści jest tylko wnioskiem technicznym, który nigdy nie powinien być wiążący. OSR dokonywany pod kątem wielu parametrów, które oceniają zgodność propozycji rządu z jego programem, jest o wiele trudniej odrzucić. Dlatego uważam, że nie należy wprowadzać wiążących OSR, ale udostępniać je opinii publicznej. Wtedy obywatele będą mogli stwierdzić, czy rząd dotrzymuje słowa.
Profesor Andrea Renda uczestniczył w Konferencji Europejskiego Stowarzyszenia Ekonomicznej Analizy Prawa, która odbyła się 26–28 września 2013 r. Patronat medialny nad imprezą sprawował DGP.