Można filmować urzędnika czy funkcjonariusza na służbie. Prawne problemy mogą się jednak zacząć, gdy takie nagranie zostanie upublicznione, np. na stronie internetowej.
Można filmować urzędnika czy funkcjonariusza na służbie. Prawne problemy mogą się jednak zacząć, gdy takie nagranie zostanie upublicznione, np. na stronie internetowej.
Przed sądem rejonowym w Sulechowie toczy się proces o stalking wobec strażniczki miejskiej. Oskarżony miał się go dopuścić, filmując ją podczas wykonywania obowiązków służbowych. Zdaniem prokuratury nagrywanie oraz sugerowanie przez oskarżonego, że funkcjonariuszka w sposób niewłaściwy i nieprofesjonalny wykonuje swoje obowiązki, wzbudziło u niej „uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia”.
Sprawa wzbudza kontrowersje.
– Abstrahując od tego przypadku, powstaje pytanie, czy karalne jest wzbudzanie poczucie zagrożenia, jeśli działanie skutkujące takim efektem jest podejmowane wyłącznie w czasie pełnienia przez określoną osobę funkcji publicznej. Gdzie są granice kontroli społecznej, jeśli weźmie się pod uwagę, że pełnienie funkcji publicznej jest na poziomie jednostkowym zwykłą pracą? – zastanawia się Konrad Szybalski, prawnik z kancelarii Kaczor Klimczyk Pucher Wypiór.
Oskarżony, zwany w internecie pogromcą fotoradarów, filmuje strażników miejskich z różnych miejscowości, dokumentując przypadki łamania przez nich prawa i procedur. Materiał umieszcza potem w sieci.
Czy filmowanie funkcjonariuszy lub urzędników jest zabronione?
– Sama czynność filmowania urzędnika, obojętnie czy państwowego, czy samorządowego, lub też funkcjonariusza służb podczas wykonywania czynności służbowych jest co do zasady dozwolona. Co innego, jeśli zdecydujemy się ten materiał rozpowszechniać – zauważa mec. Rafał Gąsiorowski, radca prawny specjalizujący się w kwestiach ochrony wizerunku i prawie autorskim.
Wówczas trzeba wziąć pod uwagę ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631 z późn. zm.). Przepisy mówią, że zgoda osoby, której wizerunek utrwaliliśmy, nie jest wymagana w przypadkach, gdy jest ona powszechnie znana, a jej wizerunek został utrwalony w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych.
– Policjanci czy strażnicy miejscy na służbie pełnią funkcje publiczne, ale czy są oni jednocześnie osobami powszechnie znanymi? W małej miejscowości może tak, ale w dużym mieście policjant, z wyjątkiem może rzecznika prasowego, jest osobą anonimową – wyjaśnia prawnik.
Z kolei mec. Szybalski twierdzi, że przed rozpowszechnieniem materiału należy go przetworzyć w taki sposób, aby rozpoznanie filmowanej osoby nie było możliwe.
– Oprócz tego, że norma taka zamieszczona jest w przepisach prawa, wynika również ze zwykłej uczciwości. Po co wystawiać na, czasem obraźliwe, komentarze osobę, która pracę swoją wykonuje zgodnie z (niejednokrotnie nieoficjalnymi) wytycznymi stworzonymi przez osoby publiczne – argumentuje mec. Szybalski.
Zdaniem mec. Gąsiorowskiego filmowanie urzędnika czy funkcjonariusza mogłoby być uznane za naruszenie dóbr osobistych, np. prawa do wizerunku, jeśli filmowanie naruszałoby prawo do prywatności lub gdy dana osoba wyraziłaby sprzeciw.
– Wówczas powinno się zaprzestać filmowania. Jeśli funkcjonariusz łamie przepisy i obywatel, chcąc to udokumentować, nadal go filmuje, to może być to uznane za przesłankę do wyłączenia bezprawnego działania polegającego na utrwalaniu wizerunku funkcjonariusza wbrew jego woli. Jednak o tym decydowałby sąd – tłumaczy prawnik.
Innego zdania jest prof. Hubert Izdebski, administratywista z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Mamy zasadę jawności działania władz publicznych. Sposób zdobywania informacji o tej działalności nie ogranicza się tylko do zadawania pytań w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Mamy możliwość zapoznawania się z działalnością organów władzy publicznej choćby w naturze – podkreśla profesor i przypomina, że zakres ochrony dóbr osobistych jest ograniczony w stosunku do osób pełniących funkcje publiczne.
– Po to władza jest publiczna, by obywatele mogli ją na różne sposoby kontrolować – przekonuje Hubert Izdebski.
Dla oskarżonego w Sulechowie to nie pierwsza tego typu sprawa. Wcześniej funkcjonariusze straży miejskiej z Kożuchowa oskarżyli go o złośliwe niepokojenie i utrudnianie wykonywania pracy (art. 107 kodeksu wykroczeń). Sąd, uniewinniając go, orzekł, że jego zachowanie nie było skierowane przeciwko strażnikom, a nagrywanie jawnych czynności nie może być złośliwym niepokojeniem.
Stwierdził ponadto w uzasadnieniu, że intencją straży miejskiej było uzyskanie wpływu do kasy samorządowej z mandatu, a w efekcie oznaczenia fotoradaru przez obwinionego kierowcy nie przekraczali prędkości. „Trudno jednak takie zachowanie uznać za złośliwe, skoro kierowcy zwalniali i nie stwarzali zagrożenia w ruchu drogowym” – orzekł sąd.
● Kodeks karny określa stalking jako uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej, poprzez które wzbudzone zostaje uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub które istotnie narusza jej prywatność (art. 190a).
● Grozi za to kara do 3 lat pozbawienia wolności. Jeśli następstwem jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, wówczas maksymalna kara wynosi 10 lat pozbawienia wolności.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama