Trzeba zadać sobie pytanie, na ile wnioskowy tryb ścigania zgwałcenia wynika z ochrony ofiary i na ile rzeczywiście zabezpiecza ją przed pogłębieniem konsekwencji społecznych zdarzenia - mówi Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości.
Trzeba zadać sobie pytanie, na ile wnioskowy tryb ścigania zgwałcenia wynika z ochrony ofiary i na ile rzeczywiście zabezpiecza ją przed pogłębieniem konsekwencji społecznych zdarzenia - mówi Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości.
Przestępstwo zgwałcenia jest dziś ścigane z urzędu, ale dopiero na wniosek ofiary. Minister sprawiedliwości zamierza to zmienić. Na czym polega problem z tym trybem?
To zależy, kogo by pani zapytała. W publikacji pt. „Dość milczenia”, wydanej przez fundację Feminoteka, przeczytamy, że podtrzymywanie stanowiska, że wnioskowy charakter ścigania chroni ofiary przed wstydem i wtórną wiktymizacją, czyli pogłębieniem ich traumy związanej z pokrzywdzeniem przestępstwem, „utrwala i wzmacnia patriarchalne i seksistowskie wzorce kultury – także kultury prawnej”. W myśl tego stanowiska zgwałcenie nie jest więc wyłącznie wynikiem relacji między sprawcą a ofiarą, ale również skutkiem atmosfery społecznego przyzwolenia na tego typu zachowania.
A pańska odpowiedź?
Istnieje kilka realnych problemów związanych z kształtem przepisów i praktyką ich stosowania. Po pierwsze, złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez ofiarę oznacza niemal pełne przesłuchanie przez funkcjonariuszy policji. Pokrzywdzeni przywołują sytuacje, w których przesłuchujący nie wykazywali dostatecznej wrażliwości, sugerując przyczynienie się pokrzywdzonego do zgwałcenia lub wprost skłaniając do rezygnacji ze złożenia wniosku. W przypadku wizyty w szpitalu dla pobrania materiału dowodowego lekarz odmawia zabiegu, jeżeli ofiara nie zamierza złożyć wniosku. W końcu tryb wnioskowy obciąża ofiarę koniecznością wyboru, czy z pewnością należy uruchomić postępowanie karne. Zachodzi też możliwość wpływania otoczenia na podjęcie konkretnej decyzji (najczęściej rezygnacji ze ścigania) i wiele innych perturbacji psychicznych.
To powinno mieć wpływ na kształt regulacji?
Oczywiście. Wiedząc to, trzeba zadać sobie pytanie, na ile wnioskowy tryb inicjowania ścigania zgwałcenia z urzędu wynika z ochrony prywatności ofiary oraz rzeczywiście zabezpiecza ją przed pogłębieniem konsekwencji społecznych zdarzenia w związku z jego upublicznieniem. A z drugiej strony, czy zawsze można przejść do porządku nad sprzeciwem ofiary, niejako uprzedmiotowić ją samą, i prowadzić dalej postępowanie w celu ukarania sprawcy? Czy można uczynić to dla dobra innych osób lub jej samej, w szczególności w sytuacji, gdy sprawcą jest osoba znana i bliska?
I jak minister sprawiedliwości odpowiada na te pytania?
Należy rozważyć pełną rezygnację z wnioskowego charakteru postępowania w przypadkach, gdy zgwałcenie miało charakter kwalifikowany, oraz wtedy, gdy ofiara była niepełnoletnia. W pierwszym przypadku oprócz naruszenia dobra, które ma charakter osobisty (autonomia seksualna), zachowanie sprawcy cechuje dodatkowa motywacja, okrucieństwo lub zwiększone poniżenie ofiary związane z wielością sprawców. W drugim przypadku w większym stopniu można uznać argumenty, które pozwolą na podjęcie postępowania również ze względu na samo dobro ofiary.
A w przypadku „zwykłego” zgwałcenia?
W przypadku podstawowego typu zgwałcenia wspomniane wyżej powody mają nieco mniejsze znaczenie. Nie zgadzam się, by zawsze można było przedmiotowo potraktować ofiarę i prowadzić wbrew jej woli postępowanie w celu ukarania sprawcy. Proponuję, by wprowadzić zasadę, że jeśli pokrzywdzony składa zawiadomienie, to postępowanie karne jest wszczynane z urzędu. Gdy zaś zawiadomienie pochodzi od osoby trzeciej lub decyzję o wszczęciu chce podjąć sam prokurator na podstawie zgromadzonych informacji – konieczny byłby wniosek ofiary. Innymi słowy – jest to odwrócenie zasady. Jeżeli ofiara zgłasza się na policję, ta pomaga jej w stałości w podjętej decyzji. Jeśli zaś postępowanie miałoby być wszczęte poza nią – to ona musi podjąć decyzję w tej sprawie.
Czy da się uniknąć sytuacji, gdy ofiara w toku postępowania jest wielokrotnie przesłuchiwana, nierzadko na oczach oprawcy i jego nie zawsze stonowanych obrońców?
Przesłuchanie powinno być przeprowadzane przez sąd na posiedzeniu w warunkach ochronnych dla ofiary – z rejestracją przebiegu, udziałem psychologa. Za pierwszym razem również bez udziału ewentualnego oskarżonego, przy obecności jedynie jego obrońcy. Należy również dążyć do ograniczenia liczby przesłuchań. Rozsądne wydaje się wprowadzenie możliwości odmowy składania zeznań do momentu rozpoczęcia składania ich po raz pierwszy, tak by – wobec rezygnacji co do zasady z wniosku o wszczęcie postępowania z urzędu – nie nakłaniać do składania fałszywych zeznań.
Konieczne wydaje się ograniczenie także czynności złożenia zawiadomienia jedynie do odnotowania samej, skróconej informacji o zdarzeniu, by uniknąć przesłuchania, które przez sposób jego przeprowadzenia może dodatkowo ofiarę krzywdzić.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama