Kodeksowa definicja gwałtu wymaga zmian. Centrum Praw Kobiet postuluje, aby sam brak przyzwolenia na stosunek wystarczył, by uznać, że doszło do przestępstwa.
Kodeksowa definicja gwałtu wymaga zmian. Centrum Praw Kobiet postuluje, aby sam brak przyzwolenia na stosunek wystarczył, by uznać, że doszło do przestępstwa.
– Przez ostatnie dziesięciolecia definicja gwałtu właściwie nie ulegała zmianie. W kodeksie karnym mamy przepis, że kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, poddania się lub do wykonania innej czynności seksualnej podlega karze do lat 12 – cytuje Urszula Nowakowska, szefowa fundacji Centrum Praw Kobiet.
Wskazuje, że w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i w ustawach wielu krajów widoczna jest tendencja, by pominąć dodatkowe okoliczności definiujące gwałt. Chodzi o to, aby do stwierdzenia, że doszło do przestępstwa, wystarczył brak zgody ofiary. Taki zapis, zmieniający definicję zgwałcenia, zawiera m.in. konwencja dotycząca przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet.
– W naszym kraju ten tok myślenia wciąż się nie przebija – uważa Nowakowska.
I wskazuje, że przy innych przestępstwach nie ma mowy o tym, że ktoś, np. dopuszczając się kradzieży, musi to zrobić siłą czy przemocą. Wystarczy fakt, że komuś coś zabrał. Jeśli zrobił to przy użyciu przemocy, ponosi surowszą odpowiedzialność.
– Nie ma powodu, by przy tak poważnym przestępstwie jak gwałt, który narusza integralność cielesną osoby i jej wolność, wymagać dodatkowych czynników. Chodzi o to, by mężczyźni mieli świadomość, że kobieta powinna wyrazić zgodę na seks. Nie mogą domniemywać, że brak „nie” oznacza „tak” – dodaje szefowa Centrum Praw Kobiet.
Najdalej w tej kwestii poszli Anglicy. Doktor Marcin Warchoł, wicedyrektor Instytutu Prawa Karnego na Uniwersytecie Warszawskim, wskazuje na ewolucję w ich podejściu do gwałtu. W ustawie Sexual Offences Act (2003), która zastąpiła wcześniej obowiązującą ustawę z 1956 r., zmieniono sposób traktowania świadomości sprawcy co do braku zgody ofiary, poszerzając definicję zgwałcenia oraz innych czynności seksualnych.
Gwałtu nie ma więc, o ile sprawca udowodni, że miał świadomość co do pełnej zgody ofiary na stosunek i upewnił się co do tej okoliczności.
W Wielkiej Brytanii czynnikiem obciążającym jest z kolei sytuacja, gdy sprawca jest znany ofierze, bo to może oznaczać, że wymuszając stosunek, nadużył jej zaufania.
Natomiast zdaniem Urszuli Nowakowskiej w Polsce wymiar sprawiedliwości jest podejrzliwy i doszukuje się domniemanej zgody kobiety. A za prawdziwą ofiarę gwałtu uznaje się kobietę napadniętą przez obcego mężczyznę, ubraną w nieprowokujący sposób.
– A to margines. W 80 proc. przypadków kobiety gwałcone są przez osoby, które znają – dodaje Nowakowska.
W tej dyskusji wielu prawników wskazuje jednak, że już dziś trudno jest się bronić przed fałszywymi oskarżeniami kobiet.
– Już obecnie w świetle prawa stosunek, w którym nie ma zgody drugiej strony, jest gwałtem – przekonuje sędzia Jarema Sawiński, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa.
Adwokat i ekspert z zakresu prawa karnego i rodzinnego Marcin Muśnicki uważa, że obecnie definicja gwałtu w typie podstawowym jest zbyt ogólna. Wskazuje przy tym trudności dowodowe.
– Kto i w jaki sposób ma np. po miesiącu ocenić, czy stosunek między małżonkami czy długoletnimi partnerami odbył się za zgodą drugiej osoby? Czy to nie prosta droga do różnorakich prowokacji – pyta adwokat.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama