Haga idzie na zwarcie z Warszawą w Trybunale Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. Jest uchwała parlamentu.
Holenderski parlament wzywa rząd do zaskarżenia Polski. Jednocześnie strasburski trybunał wskazuje, że sądy mogą, a nawet powinny sprawdzać procedurę powołania sędziów. To cios w narrację, jaką utrzymuje polski obóz rządzący
Deputowani w Hadze wezwali wczoraj premiera Marka Rutte do zbadania możliwości zaskarżenia Warszawy do Trybunału Sprawiedliwości UE w związku z przeprowadzonymi zmianami w sądownictwie. Holandia ma też szukać sojuszników wśród innych państw członkowskich. W UE do tej pory rzadko się zdarzało, by jeden kraj pozywał drugi. Jak policzył prawnik Piotr Bogdanowicz z Uniwersytetu Warszawskiego, do trybunału w Luksemburgu trafiło zaledwie sześć tego typu skarg. Żadna jednak nie dotyczyła spraw ustrojowych. Złożenie takiego pozwu byłoby punktem zwrotnym w sporze o praworządność w Polsce. Do skargi Brukseli po raz pierwszy oficjalnie dołączyłaby inna stolica, a kraje członkowskie do tej pory unikały bezpośredniej konfrontacji.
Ale również Europejski Trybunał Praw Człowieka podkopał wczoraj tezy, na których opiera się rząd Zjednoczonej Prawicy. Orzekł bowiem, że islandzki Sąd Najwyższy mylił się, uznając, że stwierdzenie nieprawidłowości w procedurze powołania sędziego nie wpływa na skuteczność tego powołania. ETPC potwierdził, że udział takiej osoby w orzekaniu narusza zapisane w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka prawo do rzetelnego procesu przed niezawisłym sądem.
– Ten wyrok miażdży forsowaną od dłuższego czasu przez obecną władzę narrację, zgodnie z którą wręczenie przez prezydenta aktu powołania sanuje wszelkie wcześniejsze błędy popełnione w procedurze powołania na urząd sędziego – uważa Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta przypomina jednak, że wczorajszy wyrok zapadł na tle konkretnej sprawy islandzkiej. Przy tym strasburski trybunał nie zakwestionował samego systemu powoływania sędziów w Islandii, a ten jest – według wiceministra Kalety – o wiele bardziej upolityczniony niż w Polsce.
Mirosław Wróblewski z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich nie ma jednak wątpliwości, że wczorajszy wyrok ETPC znajdzie odzwierciedlenie w decyzji, jaką będzie podejmował Trybunał Sprawiedliwości UE w polskich sprawach. Wczoraj odbyła się przed TSUE rozprawa dotycząca polskiego systemu dyscyplinarnego sędziów.
Komisja Europejska skierowała już do TSUE trzy skargi przeciwko Polsce w związku ze zmianami w sądownictwie. Kolejny pozew może złożyć Holandia – parlament tego kraju w podjętej wczoraj uchwale wezwał do tego rząd. To sytuacja bez precedensu w Unii, bo nie zdarzyło się do tej pory, by kraj członkowski zaskarżył inne państwo do trybunału w Luksemburgu w związku z przeprowadzanymi przez nie zmianami ustrojowymi. Holandia wraz z Danią, Szwecją, Belgią i Finlandią zdecydowały się też na wczorajszej rozprawie w Luksemburgu w sprawie Izby Dyscyplinarnej dołączyć do skargi KE.
– To nie ma precedensu, ale i wydarzenia w Polsce są bezprecedensowe – komentuje Sophie in ‘t Veld, holenderska europosłanka i polityczka ugrupowania Demokraci 66, jednego z trzech, które zainicjowały uchwałę w sprawie Polski w holenderskim parlamencie. – Od dłuższego czasu nasz parlament jest sfrustrowany tym, co dzieje się w Polsce. Rząd w Warszawie odrzuca krytykę. W poniedziałek w czasie debaty w Parlamencie Europejskim moi polscy koledzy określali każdego, kto krytykował polskie władze, mianem „bolszewików”. Jak można prowadzić rozmowę w taki sposób? – pyta holenderska polityk.
Uchwała zobowiązuje holenderski rząd do „zbadania możliwości” zaskarżenia polskiego rządu do TSUE, najlepiej we współpracy z podobnie myślącymi krajami członkowskimi. – Parlament zwraca się do rządu o sprawdzenie, czy na podstawie art. 259 Traktatu o funkcjonowaniu UE może wnieść pozew do TSUE dotyczący niezależności polskiego sądownictwa. Rząd ma na to czas maksymalnie do 1 lutego. Najprawdopodobniej do tego czasu odpowie parlamentowi listownie, określając swoje zamiary – mówi prawnik John Morijn z Uniwersytetu w Groningen.
W art. 259 Traktatu o funkcjonowaniu UE zapisano, że każde państwo członkowskie może wnieść skargę, jeśli uznaje, że inny kraj uchybił zobowiązaniom traktatowym. Według Piotra Bogdanowicza, prawnika z Uniwersytetu Warszawskiego, do tej pory w historii UE do TSUE trafiło zaledwie sześć tego typu skarg. – To zdarza się bardzo rzadko. Jeśli jednemu państwu nie podoba się zachowanie drugiego, to raczej prowadzi zakulisowe działania prowadzące do tego, by to KE wniosła skargę. Państwa zazwyczaj unikają bezpośrednich sporów – mówi.
Haga jest jednak gotowa zaangażować się w ten spór, by wywrzeć polityczny nacisk na polski rząd. Jak ocenia Bogdanowicz, większe znaczenie ma sama zapowiedź skierowania sprawy do TSUE niż jej rozstrzygnięcie, na które trzeba będzie poczekać jakiś czas. Zanim sprawa trafi w ogóle do trybunału w Luksemburgu, Holandia będzie musiała najpierw skierować wniosek do KE, by ta wydała uzasadnioną opinię.
Niderlandzki parlament stwierdza w uchwale, że istnieje polityczna ingerencja w powoływanie polskich sędziów. Krytykuje także działania Brukseli. W ocenie izby KE nie egzekwuje przestrzegania wcześniejszych orzeczeń TSUE. W uchwale odwołano się do postanowienia trybunału z Luksemburga, który na czas rozpatrywania skargi w sprawie dyscyplinowania sędziów nakazał zawieszenie działania Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym. W uchwale podkreślono, że pomimo tego postępowania w ID SN trwają nadal.
Uchwałę podjęto w momencie, w którym Polska i Węgry zablokowały przyjęcie budżetu i pakietu ratunkowego o łącznej wartości 1,8 bln euro. Powodem weta jest rozporządzenie wiążące wypłaty z unijnej kasy z przestrzeganiem praworządności. Polski i węgierski rząd nie chcą się zgodzić na mechanizm w takiej postaci i domagają się jego korekty.
– Niech skarżą, niech naciskają. My też będziemy teraz podawać do trybunału inne kraje, skoro taka już jest zabawa w Europie – komentuje posunięcie holenderskiego parlamentu europoseł PiS Zdzisław Krasnodębski. Jak mówi, Polska również może zacząć przyglądać się bolączkom sądownictwa holenderskiego. – W różnych państwach są polityczne wpływy na nominacje sędziowskie, ale to na Polskę wywierane są naciski. Gdyby w Polsce rządził rząd lewicowy albo lewicowo-liberalny, który przeprowadzałby tego typu reformy, to nikt by się do tego nie przyczepiał. Tu chodzi o orientację polityczną polskiego rządu i jej wpływ na sędziów, czego ocenić się praktycznie nie da, a nie o jakość i niezależność sądów – komentuje.
Sophie in ‘t Veld przekonywała, że to, co dzieje się w Polsce i na Węgrzech, stawia pod znakiem zapytania przyszłość UE, dlatego wszystkie inne państwa mają prawo angażować się w tę sprawę. – Oczywiście, wszyscy wiedzą, że to nie zmieni sytuacji z dnia na dzień, ale jest to mocny sygnał, że frustracja w UE rośnie – podkreśla.
Holandia przewodzi grupie państw oszczędnych, które wcześniej blokowały porozumienie budżetowe ze względu na wielkość planowanych wydatków, a jako jeden z warunków swojej zgody stawiały właśnie uzależnienie dostępu do eurofunduszy od rządów prawa. – Pieniądze nie są tu najważniejsze, ale również holenderscy podatnicy zadają sobie pytanie, dlaczego ich pieniądze mają być wydawane na budowę autokratycznych reżimów – odpowiada holenderska polityk pytana o to, czy uchwała parlamentu Niderlandów ma wymóc presję na rządach Polski i Węgier. Holandia swoją uchwałą pokazuje również, że nie pójdzie na daleko idące ustępstwa, jeśli chodzi o mechanizm powiązania europejskich pieniędzy z praworządnością.