Wskutek przyjętej w lipcu br. nowelizacji kodeksu postępowania karnego sposób sporządzania uzasadnień ulega istotnemu przeobrażeniu. Ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie normatywnego modelu ich pisania. Nie objęto jednak tym modelem w znaczącym zakresie sądu kasacyjnego. Dlaczego?
Praktyka sporządzania uzasadnień przez polskie sądy była przedmiotem licznych analiz (tak od strony teoretycznej, jak i praktycznej) w ciągu kilku ostatnich lat. Pisano o tym także w DGP (m.in. artykuł P. Słowika z 5 czerwca 2016 r. „Dlaczego sędziowie muszą tak bełkotać” i moja nań replika wyrażona w tekście z 5 lipca 2016 r. „Mętne, bo (czasem) muszą takie być”). Z pewnością jednak styl sporządzania uzasadnień charakteryzował się tym, że w większości pisane były nie dla strony, ale w istocie – jak określa się to w żargonie sądowym – pod instancję odwoławczą. Szerzej problem ten ilustruje powszechny pogląd, że prawnicy kierują swe rozważania nie do szeregowego adresata, ale przede wszystkim do swojego środowiska, mając tu oczywiście na względzie różne racje: naukowe, instruktażowe, dogmatyczne itp.
Zbyt długo i za bardzo mentorsko
Tak czy inaczej, konstrukcja uzasadnienia obwarowana jest silną tradycją i konserwatyzmem środowiskowym w zakresie jego sporządzenia. Sposób sporządzania uzasadnień ukształtowany został przez praktykę prawniczą i ma charakter obszernych wywodów głównie o charakterze opisowo-argumentacyjnym. Problem w tym, że dla stron postępowań, czyli zwykłych ludzi, nie pełnią one takiej funkcji, bo – jak już wskazywano – w większości sporządzane są w taki sposób, że liczy się obszerność podawanych faktów (w przypadku postępowań, w których prowadzone są ustalenia faktyczne) oraz liczne racje argumentacyjne, przez powoływane masowo źródła z doktryny lub judykatury. Dla stron niewiele to wnosi.
Raportowanie w ogromnej skali wywodów z dogmatyki prawa lub orzecznictwa jest tyleż niezrozumiałe, co frustrujące, bo wcale nie spełnia funkcji perswazyjnej (argumentuje słuszność rozstrzygnięcia), ale może być odbierane jako niepotrzebne „mentorstwo”. Z kolei obszerne części historyczne to zmora, a i dla strony rzecz zupełnie niepotrzebna – przecież oskarżony zna rys historyczny sprawy.
Z drugiej strony, pojawiają się niekiedy okoliczności obiektywne, które zmuszają sądy do sporządzania obszernych wywodów albo odwoływania się do licznych argumentów z nauki prawa. Pierwsze kojarzone jest zwykle ze sprawami złożonymi podmiotowo lub przedmiotowo (wielu oskarżonych lub wiele czynów), drugie najczęściej związane jest z tzw. wykładnią abstrakcyjną, ale ta związana jest z niewielką w swym zakresie działalnością Sądu Najwyższego (udzielanie odpowiedzi na zadane przez sądy powszechne pytania prawne). W takich sprawach sporządzanie uzasadnień w sposób „mętny” dla stron lub przez masowe powoływanie doktryny i orzecznictwa wynika z istoty rzeczy.
Idzie nowe
Tak czy inaczej, teraz ma się to zmienić. I to w znacznej części, bo ustawodawca zdecydował się przy okazji czerwcowej nowelizacji kodeksu postępowania karnego na wprowadzenie czegoś, co można określić mianem normatywnego modelu sporządzania uzasadnień. Zgodnie bowiem z dodanym art. 99a par. 1 uzasadnienie wyroku sądu I instancji, w tym wyroku nakazowego i wyroku łącznego, oraz wyroku sądu odwoławczego i wyroku wydanego w postępowaniu o wznowienie postępowania ma być sporządzane na formularzu według ustalonego wzoru.
Wzór ten ma określić Minister Sprawiedliwości w rozporządzeniu. Wzory mają być szczegółowe i mają pojawić się już w grudniu tego roku. Niedawno były konsultowane ze środowiskiem sędziowskim, które oceniło je bardzo rozbieżnie (pisał o tym także DGP). Co do zasady, odzew jest pozytywny i wynika z dostrzeżenia tego, do czego ustawodawca chciał doprowadzić, tj. redukcji zmory sędziów, jaką stało się sporządzanie uzasadnień.
Złośliwie można wskazać, że – zgodnie z powiedzeniem Stefana Kisielewskiego – „to nie kryzys, to rezultat”. Rezultat przesadnie pojmowanej gwarancyjności przez sądy odwoławcze, wymuszającej stałe poszerzanie znaczenia wyrażenia „orzeczenie poddające się kontroli instancyjnej”. Mniej istotne stało się samo rozstrzygnięcie, a w większym stopniu pod uwagę sądy odwoławcze brały standard uzasadniania. To oczywiście ogólniki, ale faktem jest, że nawet w sprawach drobnych uzasadnienia liczą niekiedy po kilkadziesiąt stron, a to patologia. Szczególnie że nie jest tak w innych krajach demokratycznych.
Teatr wymiaru sprawiedliwości
Nie jest to jakaś prawda objawiona. Standard uzasadniania jest wypracowywany i nie jest nadany wiecznie, ale powinien uwzględniać realia i zapotrzebowania społeczne, a nie odczucia świata prawniczego (w tym nie tylko sędziów, ale przede wszystkim nieraz przesadne wymogi fachowych pełnomocników, którzy koncentrują zarzuty odwoławcze na standardzie uzasadnienia).
Istotne natomiast jest to, czy orzeczenie odpowiada prawdzie i czy kontrola odwoławcza została przeprowadzona w sposób prawidłowy. Nie powinna być to sztuka dla sztuki. Jeżeli orzeczenie I instancji jest poprawne, trudno, by sąd odwoławczy rozwodził się nad drobiazgowo podawanymi nieraz zarzutami przez pełnomocników, którzy obiecują mandantom wygraną za wszelką cenę.
Można więc to wszystko potraktować jako teatr wymiaru sprawiedliwości, w którym strona jest jakimś zbędnym dodatkiem, a czas pracy sędziego w ogóle nie jest brany pod uwagę jako zmienna w dobrze działającej firmie o nazwie „wymiar sprawiedliwości”. Inna sprawa, że to, czego bardzo brakuje w rodzimym wymiarze sprawiedliwości, to właśnie dobrego zarządzania oraz rzeczywistej cyfryzacji, ale to temat na osobną dyskusję.
Pokaże praktyka
Ustawodawca decyduje się na wprowadzenie formularzy. Są one dość szczegółowe i faktycznie mogą skrócić czas pracy sędziego. Omówienie wszystkich przekracza możliwości felietonu. Ale np. w przypadku sądu odwoławczego znika osławiona część historyczna. I bardzo dobrze! Sędzia zamiast żmudnego opisywania zarzutów i selektywnego, ale jednak drobiazgowego przytaczania najważniejszych elementów apelacji, będzie po prostu zaznaczał właściwe opcje wprowadzone w formularzu (kto wnosi apelację, jakie są granice zaskarżenia, jakie zarzuty). Część opisowa podzielona została na pola, w których wyraźnie ustawodawca apeluje o zwięzłe przedstawienie uznanych za udowodnione faktów. Podobnie z zarzutami. Sąd ma jedynie skrótowo powołać zarzut, zaznaczyć, jak został oceniony, oraz wskazać zwięźle, dlaczego został uznany za zasadny, częściowo zasadny albo niezasadny (przy okazji ustawodawca powinien skupić się na poprawności logicznej używania spójników).
Oczywiście, część opinii jest taka, że formularze ograniczą tylko część historyczną i pewne powtarzalne elementy uzasadnienia, a istota dotychczasowego wywodu zostanie po prostu przeniesiona do narzuconych we wzorze pól. Z pewnością standard sporządzania uzasadnień według nowej formuły będzie się kształtował, a niezwykle istotną rolę spełni tutaj zapatrywanie sądów odwoławczych. Od nich zależy, czy rzeczywiście zmieni się coś w praktyce sporządzania uzasadnień i staną się one krótsze, ale może bardziej treściwe, czy też nadużywana będzie norma z art. 449a par. 1 k.p.k., która pozwala sądowi odwoławczemu zwrócić akta sprawy sądowi I instancji, jeżeli jest to niezbędne dla prawidłowego wyrokowania w sprawie, bo wymaga np. uzupełnienia zakresu uzasadnienia, o czym wprost mowa w tym przepisie. W skrajnej opcji sąd może więc być zobligowany do ponownego pisania uzasadnienia w starej formule, co byłoby jednak sprzeczne z celem nowej regulacji. Z drugiej strony, co ma zrobić sąd odwoławczy (w tym działający w takiej formule Sąd Najwyższy), jeżeli uzna, że treść zawarta w formularzu nie pozwala na poddanie orzeczenia kontroli instancyjnej?
Pozostaje jeszcze jedna sprawa. Ustawodawca pozostawił Sąd Najwyższy jako zieloną wyspę. O ile bowiem art. 99a k.p.k. mówi o sądzie odwoławczym, o tyle do postępowania kasacyjnego przepisy o postępowaniu odwoławczym stosuje się odpowiednio. Co więcej, wzór uzasadnienia dla sądu odwoławczego w żadnym razie nie odnosi się do postępowania kasacyjnego (oraz skargi na wyrok uchylający). SN będzie natomiast zobligowany formularzem uzasadnienia dla wznowienia postępowania. Albo to celowy zabieg, albo przeoczenie. Być może jednak ustawodawca uznał, że specyfika orzekania kasacyjnego jest tak szczególna, że wprowadzenie wzorca nie jest konieczne. Co do orzeczeń wydawanych w ramach zagadnień prawnych konstatacja taka jest z pewnością trafna, to jednak nie wydaje się słuszna w przypadku kasacji, a przerobienie wzorca sądu odwoławczego dla Sądu Najwyższego nie nastręcza trudności.
Podsumowując, ustawodawca podjął się istotnej inicjatywy, którą wypada generalnie ocenić jako krok w dobrą stronę. Problemy z uzasadnieniami były doskonale znane, a zabieg ustawodawcy w jedyny możliwy sposób stara się wyjść naprzeciw problemom związanym z przeciążeniem sędziów obowiązkami.