W skrajnych przypadkach mamy ponad 133-krotny wzrost opłat. Czy postępowanie pojednawcze jest warte takich pieniędzy?
Od 21 sierpnia br. drastycznie wzrosły opłaty od wniosków ugodowych. To już kolejna podwyżka w ostatnich latach. Od 1 stycznia 2016 r. jednolitą opłatę 40 zł w sprawach o prawa majątkowe podwyższono do 100 zł (w sprawach do 10 tys. zł) i 300 zł (w pozostałych). Obecny wzrost wprowadzony ustawą o zmianie ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw ma już charakter rewolucyjny.
Próba ugodowa kosztuje teraz 1/5 opłaty od pozwu. Zważywszy, że opłata w sprawach o prawa majątkowe to 5 proc. wartości przedmiotu sporu, a nowelizacja podnosi maksymalną opłatę do 200 tys. zł, zawezwanie może kosztować nawet 40 tys. zł (przy wartości przedmiotu sporu od 4 mln zł). W skrajnych przypadkach oznacza to ponad 133-krotny wzrost.
Czy postępowanie pojednawcze jest warte takich pieniędzy? Na pewno nie. Zapewne doświadczymy więc skokowego spadku zainteresowania próbami ugodowymi. Do marginalizacji tej instytucji przyczyni się też kolejna z planowanych zmian w procedurze cywilnej. Od 7 listopada 2019 r. zmieni się art. 185 k.p.c., a wymogiem formalnym wniosku ugodowego będzie przedstawienie propozycji ugodowych (nie każdemu wierzycielowi może to odpowiadać). Czemu służyć ma taki wzrost i czy ustawodawca nie wylewa tu dziecka z kąpielą?

Przerwanie przedawnienia

Postępowanie pojednawcze to instytucja z długą, jeszcze przedwojenną tradycją (por. art. 399 k.p.c. z 1930 r.). Pierwotnie było po prostu instrumentem umożliwiającym zakończenie sporu egzekwowalną ugodą, bez angażowania się w proces sądowy. Z czasem ewoluowało w kierunku wygodnej i taniej metody jednostronnego przerwania biegu przedawnienia. Narosłe przez lata orzecznictwo uznało bowiem wniosek ugodowy za czynność bezpośrednio zmierzającą do dochodzenia roszczenia w rozumieniu art. 123 par. 1 kodeksu cywilnego (por. wyroki Sądu Najwyższego z 3 czerwca 1964 r., sygn. akt II CR 675/63; z 25 listopada 2009 r., sygn. akt II CSK 259/09; z 10 stycznia 2017 r., sygn. akt V CSK 204/16).
Dopiero w ostatnich latach judykatura, dostrzegając patologie związane z nadużywaniem wniosków ugodowych dla wydłużania przedawnienia, wywiodła, że skutek ten wywiera tylko pierwsze zawezwanie, a kolejne jedynie wyjątkowo. Pojawiły się także orzeczenia, że zawezwania składane nie w celu rzeczywistej realizacji roszczenia, ale w celu przerwania biegu przedawnienia, takiego skutku nie wywołują (por. wyroki Sądu Najwyższego z 28 stycznia 2016 r., sygn. akt III CSK 50/15; z 10 kwietnia 2018 r., sygn. akt II CSK 694/17). W najnowszym orzecznictwie SN poszedł jeszcze dalej, bo stwierdził, że wnioski składane jedynie dla przerwy przedawnienia należy odrzucać jako niedopuszczalne (wyrok SN z 27 lipca 2018 r., sygn. akt V CSK 384/17).
Jeszcze przed komentowaną podwyżką opłaty zawezwania utraciły więc część swojego powabu jako instrument przerywający przedawnienie (z uwagi na narastającą niepewność jego efektu). I właśnie przeciwdziałaniem nadużywania postępowań pojednawczych do przerywania przedawnienia ustawodawca w uzasadnieniu nowelizacji wytłumaczył drastyczną podwyżkę opłat.

Nieskuteczna terapia

Choć ustawodawca prawidłowo zdiagnozował problem, zaproponował złe lekarstwo. Podwyżka opłat nie wyeliminuje nadużyć, a doprowadzi do marginalizacji instytucji, której rola w systemie postępowania cywilnego jest pozytywna. Zmiany nie uniemożliwiają przecież wykorzystywania zawezwań do „parkowania” roszczeń. Ograniczają tylko tę możliwość do kręgu podmiotów o lepszej sytuacji majątkowej.
Jeżeli chcemy, żeby zawezwania nie były wykorzystywane do przerywania biegu przedawnienia, należy zmienić nie procedurę, ale prawo materialne. Gdyby w art. 123 k.c. wprost przewidziano, że wniosek pojednawczy biegu przedawnienia nie przerywa, liczba postępowań ugodowych natychmiast spadłaby o 95 proc. Wnioski składałyby wówczas wyłącznie podmioty rzeczywiście ugodą zainteresowane. Rozwiązanie to wprowadziłoby jednocześnie pożądaną pewność sytuacji prawnej uczestników obrotu. Pewności tej, uwzględniając najnowsze orzecznictwo, najczęściej nie ma do samego wyroku. Podwyższenie opłaty sądowej nic w tym aspekcie nie zmieni.
Samo postępowanie pojednawcze odgrywa (pomijając kontrowersje na gruncie przedawnienia) rolę pozytywną. Umożliwia polubowne zakończenie sporu egzekwowalną ugodą pod kontrolą sądu. Angażuje aparat wymiaru sprawiedliwości w stopniu minimalnym. Większość prób kończy się na jednym posiedzeniu, zasadniczo nie przeprowadza się w nim dowodów. Każde forum ułatwiające polubowne zakończenie sporu należy wspierać, a nie ograniczać.

Lepszy sposób

Skoro zaś ustawodawca (zamiast zmiany kodeksu cywilnego) zdecydował się na podwyżkę opłaty, powinno jej towarzyszyć rozwiązanie przewidujące zwrot części lub nawet całej opłaty od wniosku w razie zawarcia przez strony ugody sądowej. Analogiczne rozwiązania funkcjonują przecież w art. 79 ustawy z 28 lipca 2005 r. o kosztach sądowych w sprawach cywilnych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 785 ze zm.) w odniesieniu do procesu (przepis ten nie znajduje zastosowania do postępowania pojednawczego). W zależności od etapu, na którym zawarto ugodę sądową (przed lub po rozpoczęciu rozprawy), wnoszący pismo podlegające opłacie może liczyć na zwrot całości lub połowy (3/4, gdy ugodę zawarto przed mediatorem) opłaty sądowej.
Wprowadzenie rozwiązania przewidującego zwrot opłaty za zakończoną sukcesem próbę ugodową spowodowałoby, że próby ugodowe byłyby inicjowane przez podmioty, które już są nastawione na ugodę i zależy im na załatwieniu sprawy tytułem egzekucyjnym. Takie osoby zbyt wysoka opłata może zniechęcać, a to właśnie ich potrzebom omawiana instytucja w pierwszym rzędzie powinna służyć.
Wprowadzenie rozwiązania przewidującego zwrot opłaty za zakończoną sukcesem próbę ugodową spowodowałoby, że próby takie byłyby inicjowane przez podmioty, które już są nastawione na ugodę