Mimo że minister sprawiedliwości się pomylił i zamiast sprzeciwu wniósł odwołanie, sąd nie powinien pozostawiać jego pisma bez rozpoznania. Tak uznała Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego.
Minister sprawiedliwości zażądał od jednego z zastępców rzecznika dyscyplinarnego podjęcia czynności wobec sędziego sądu okręgowego. Ten bowiem, jak twierdzi minister, ujawnił osobom nieuprawnionym informacje o przebiegu narady sędziowskiej. Zastępca rzecznika jednak, po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego – jako że nie doszukał się w poczynaniach sędziego cech przewinienia dyscyplinarnego – odmówił wszczęcia postępowania. Od tej decyzji MS odwołał się do sądu, zaskarżając postanowienie rzecznika na niekorzyść sędziego.
I tu pojawił się problem, gdyż okazało się, że minister najwyraźniej zapomniał, że w międzyczasie zmieniły się przepisy. 3 kwietnia 2018 r. weszła w życie nowa ustawa o SN (Dz.U. z 2018 r. poz. 5). W akcie tym zawarto regulacje, które przemodelowały sądownictwo dyscyplinarne. Jedna ze zmian polegała na tym, że ministrowi sprawiedliwości po 3 kwietnia 2018 r. od m.in. postanowienia zastępcy rzecznika zamykającego drogę do wydania wyroku przysługuje już nie odwołanie a sprzeciw. Tymczasem w opisywanej sprawie minister złożył ten pierwszy środek zaskarżenia. Sąd dyscyplinarny, do którego trafiło odwołanie, uznał, że skarżący zastosował starą procedurę odwoławczą, co było nieprawidłowe i na tej podstawie zdecydował o pozostawieniu zażalenia bez rozpoznania. Od tej decyzji odwołał się minister i tak sprawa trafiła do Izby Dyscyplinarnej SN. A ta łaskawszym okiem spojrzała na niedociągnięcia ze strony szefa resortu sprawiedliwości i uchyliła postanowienie sądu dyscyplinarnego (uzasadnienie niedawno zostało opublikowane). Jednocześnie jednak przyznała, że sąd miał rację, jeżeli chodzi o nieprawidłowości przy stosowaniu przez ministra przepisów. Mimo to, zdaniem ID SN, sąd dyscyplinarny powinien był także wziąć pod uwagę art. 118 kodeksu postępowania karnego, który mówi o niewłaściwym oznaczeniu czynności procesowej. Zgodnie z nim znaczenie czynności ocenia się według treści złożonego oświadczenia, a jej niewłaściwe oznaczenie, zwłaszcza gdy mamy do czynienia ze środkiem zaskarżenia, nie pozbawia czynności znaczenia prawego.
Jak wskazał SN z treści tych przepisów wynika, że należy dotrzeć do istoty środka odwoławczego i nie można poprzestawać na jego dosłownej treści. „(…) ustalając znaczenie czynności procesowej ocenia się je według treści złożonego oświadczenia, a nie tytułu nadanego pismu procesowemu. Dotyczy to – lege non distinguente (paremia łacińska, zgodnie z którą „tam, gdzie ustawa nie rozróżnia, nie naszą jest rzeczą wprowadzać rozróżnienie” – red.) – zarówno stron, jak i podmiotów kwalifikowanych. A skoro tak to SN uznał, że sąd dyscyplinarny musi wziąć pod uwagę możliwość uznania złożonego przez ministra sprawiedliwości środka za sprzeciw zgodnie z nowymi przepisami. „W przypadku uznania sprzeciwu za dopuszczalny, postępowanie dyscyplinarne powinno toczyć się w dalszym ciągu” – skwitował SN.

orzecznictwo

Postanowienie SN z 18 lipca 2019 r., sygn. akt II DSS 3/19. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia