Senat, jak to ma ostatnio w zwyczaju – bez poprawek przyjął w piątek potężną nowelizację kodeksu postępowania karnego. Nowe regulacje, jak zapewniają autorzy projektu z Ministerstwa Sprawiedliwości, usprawnią postępowania, unowocześnią doręczenia i zniosą wiele uciążliwych absurdów. Ale ustawa zawiera też sporo kontrowersyjnych rozwiązań, w tym jedno, o którym głośno zrobiło się dopiero w ostatnich dniach, w dużej mierze za sprawą warszawskiego adwokata Radosława Baszuka.
Na swoim prawniczym blogu zwrócił on uwagę na dopisany do art. 257 k.p.k. już na etapie sejmowych prac paragraf 3. Przepis ten w praktyce umożliwi prokuratorowi wstrzymanie wykonania decyzji sądu o uchyleniu aresztu wobec podejrzanego po wpłacie wyznaczonej przez sąd kaucji. Mecenas Baszuk zwrócił uwagę na jeszcze jedno – że gdy zmiana była na początku czerwca, a potem w lipcu omawiana na posiedzeniach sejmowych podkomisji i komisji, nikt z władz prawniczych samorządów zawodowych nie bił na alarm.
A przecież m.in. po to reprezentanci Naczelnej Rady Adwokackiej czy Krajowej Rady Radców Prawnych regularnie pojawiają się na Wiejskiej, by wyłapywać wszelkie brzemienne w skutkach wrzutki legislacyjne dokonywane już po etapie oficjalnych konsultacji projektu.
Mnie uderzyło jeszcze coś innego – gdy do kodeksu postępowania karnego przemycano art. 257 k.p.k par. 3, ważyły się losy jednego z przepisów procedowanej w Sejmie mniej więcej w tym samym czasie nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego. Nadzwyczajną aktywność przedstawicieli palestry wywołał pomysł (on także pojawił się dopiero w parlamencie), by błąd profesjonalnego pełnomocnika przy wyliczaniu opłaty sądowej za apelację lub zażalenie skutkował karą wynoszącą dwukrotność pierwotnej opłaty. Jak skrzętnie wyliczyli przeciwnicy tego rozwiązania, w przypadku pomyłki na 1 zł sankcja mogłaby sięgnąć nawet 200 tys. zł. Lobbing zadziałał, bo ostatecznie „gapowe” wykreślono z nowelizacji. Adwokackie kieszenie są bezpieczne.