Szybkie usunięcie z mieszkania sprawcy przemocy domowej to dobry pomysł. Wątpliwości budzą jednak rozszerzanie uprawnień policjantów oraz zdolność sądów do wydania decyzji w krótkim czasie.
Szybkie usunięcie z mieszkania sprawcy przemocy domowej to dobry pomysł. Wątpliwości budzą jednak rozszerzanie uprawnień policjantów oraz zdolność sądów do wydania decyzji w krótkim czasie.
Choć zarówno przepisy karne, jak i cywilne przewidują możliwość usunięcia z mieszkania sprawcy przemocy domowej, to w praktyce ich skuteczność pozostawia wiele do życzenia. Niestety wciąż najszybszym sposobem odizolowania agresora od jego ofiar jest ucieczka tych ostatnich.
Dlaczego tak jest? Przede wszystkim dlatego, że aby zastosować środek zapobiegawczy w postaci nakazu opuszczenia mieszkania, musi być wszczęte postępowanie karne. A ofiara przemocy domowej często nie chce formalnie go zainicjować, bo jest np. uzależniona ekonomicznie od sprawcy.
Drugą przyczyną są terminy, które nie sprzyjają ofiarom. Choć osoba dotknięta przemocą w rodzinie – niezależnie od postępowania karnego – na podstawie art. 11a ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (Dz.U. z 2005 r. nr 180, poz. 1493) może żądać, aby sąd zobowiązał agresywnego członka rodziny do opuszczenia mieszkania, orzeczenia w tej sprawie rzadko zapadają szybciej niż w przewidzianym miesięcznym terminie. I to mimo to, że na skutek monitów rzecznika praw obywatelskich od początku 2018 r. są traktowane jako pilne.
Dlatego Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekt nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego, która ma usprawnić procedury zapobiegające eskalacji przemocy w rodzinie. Do k.p.c. ma zostać dodany cały nowy rozdział dotyczący spraw o zobowiązanie osoby stosującej przemoc do opuszczenia wspólnie zajmowanego mieszkania.
Sprawy dotyczące niezwłocznej eksmisji sprawcy przemocy mają być rozpatrzone w ciągu 48 godzin od wpłynięcia wniosku
Uproszczenia mają polegać m.in. na dokonywaniu doręczeń pism przez sąd za pośrednictwem policji, a nie pocztą, określeniu terminów wydania orzeczenia przez sąd, udzielaniu zabezpieczenia i natychmiastowej wykonalności postanowienia wydanego w sprawie.
Zabezpieczenie ma polegać na bezzwłocznym opuszczeniu przez agresora nie tylko zajmowanego wspólnie z ofiarami mieszkania, ale też jego bezpośredniego otoczenia, a także na zakazie zbliżania się do lokalu i jego bezpośredniego otoczenia. Decyzję o zabezpieczeniu sąd musi podjąć w ciągu 48 godzin od wpłynięcia wniosku.
Tego rodzaju sprawy mają być zwolnione z kosztów sądowych. Obecnie jest to 40 zł. Według szacunków resortu ma to kosztować Skarb Państwa jedynie 80 tys. zł rocznie.
Nie są to jednak jedyne możliwe koszty wprowadzenia nowych przepisów. Konieczność orzekania w przedmiocie zabezpieczenia w terminie 48 godzin spowoduje, że albo termin ten nie będzie respektowany, albo w wydziałach cywilnych będą musiały być organizowane dyżury weekendowe i świąteczne. Wystarczy, by wniosek wpłynął w czwartek lub piątek, by dotrzymanie tego obligatoryjnego terminu stało się niemożliwe.
Dlatego sędziowie z apelacji gdańskiej proponują oddać tego rodzaju sprawy pod wyłączną kognicję sądów rodzinnych. Po pierwsze dlatego, że sędziowie tych wydziałów i tak już pełnią dyżury w dniach wolnych od pracy, a po drugie są lepiej przygotowani merytorycznie do postępowań o takim charakterze.
– Zagadnienie dyżurów to kwestia organizacyjna, niewymagająca zmian rangi ustawowej, a zatem nie wpływa na treść projektu – odpowiada Ministerstwo Sprawiedliwości.
O wiele więcej wątpliwości budzą nowe uprawnienia policji oraz związane z nimi planowane wprowadzenie nowego wykroczenia. Chodzi o projektowany art. 15aa ustawy o policji (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 161 ze zm.), zgodnie z którym funkcjonariusz policji będzie miał prawo wydać wobec osoby, która swoim zachowaniem polegającym na stosowaniu przemocy w rodzinie stwarza zagrożenie dla życia lub zdrowia osoby dotkniętej przemocą, nakaz natychmiastowego opuszczenia wspólnie zajmowanego mieszkania i jego bezpośredniego otoczenia lub zakaz zbliżania się do mieszkania i jego bezpośredniego otoczenia. Przepisy zakładają, że obie te decyzje mogą być stosowane łącznie.
Eksperci Amnesty International zwracają uwagę, że zakaz zbliżania się do mieszkania, a nie do ofiary, spowoduje, że ta ostatnia nadal będzie zagrożona np. w pracy lub w miejscu publicznym.
Projekt zakłada, że niezastosowanie się do decyzji policjanta, która co prawda ma podlegać kontroli sądowej, będzie wykroczeniem.
I tu pojawia się kolejny problem. Jedną z podstawowych zasad prawa karnego jest wymóg określoności przepisów. Adresat normy prawnej musi wiedzieć, jakie zachowanie jest zabronione pod groźbą kary. Tymczasem nie wiadomo, jak interpretować „bezpośrednie otoczenie mieszkania”, o którym mowa w projektowanych przepisach. Nie określają one, czy ma nim być np. klatka schodowa, ulica czy kwartał osiedla.
– Zasada określoności nie jest pustym frazesem, dlatego należy unikać zwrotów niedookreślonych, a tak jest właśnie w tym przypadku – uważa sędzia Jakub Kościerzyński z zespołu ds. prawa karnego Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Sędzia Kościerzyński dodaje, że taki sposób redakcji przepisów budzi poważne wątpliwości, tak samo zresztą jak cała instytucja w postaci policyjnego nakazu.
– Policjant nie jest powołany do sprawowania wymiaru sprawiedliwości, zwłaszcza w sytuacji gdy musi podejmować decyzje, które mają charakter ocenny – wskazuje sędzia.
Tłumaczy, że już dziś istnieją środki pozwalające na usunięcie sprawcy przemocy domowej, nawet jeśli ofiary nie chcą składać zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Przestępstwo znęcania się jest bowiem ścigane z urzędu i jeśli zebrane dowody (np. w drodze przesłuchania dzieci) pozwolą na wszczęcie postępowania przeciwko oprawcy, można zastosować środek zapobiegawczy w postaci nakazu opuszczenia lokalu z kodeksu postępowania karnego.
– Wyrzucanie z domu człowieka, który może być przemocowcem, ale może też mieć żonę ze zdolnościami aktorskimi, powinno następować na skutek decyzji sądu, a nie policjanta, który też jest przeciążony, a czasami niedoświadczony. Budzi to wątpliwości konstytucyjne – mówi mecenas Monika Strus-Wołos.
Według niej lepszym rozwiązaniem byłoby zatrzymanie agresora na 48 godzin i wydanie w tym czasie rozstrzygnięcia sądu. Zwłaszcza że policjant mógłby wydać nakaz opuszczenia mieszkania przez osobę stosującą przemoc jedynie w drastycznych wypadkach, kiedy istnieje potrzeba ochrony życia lub zdrowia ofiary. Ekspertka zwraca uwagę, że są to jednocześnie przesłanki do zatrzymania agresora przez policję.
Zdaniem przedstawicieli resortu klauzula „bezpośrednie otoczenie” nie odbiega stopniem ogólności od innych klauzul używanych w prawie wykroczeń, takich jak np. „należyta ostrożność” lub „niezwłoczne zawiadomienie”.
– Niewykluczone jednak, że w toku analizy zgłoszonych uwag pojęcie to zostanie doprecyzowane – słyszymy w ministerstwie.
Resort podkreśla, że nakaz opuszczenia mieszkania nie będzie stosowany przez policję całkowicie autonomicznie, lecz ma podlegać kontroli sądu. Nie ma więc podstaw, aby wysuwać wobec niego zarzut niekonstytucyjności. Zatrzymanie przewidziane w przepisach k.p.k. jest instytucją niezależną od tegoż nakazu i w każdym przypadku, w którym nakaz mógłby zostać wydany, może być stosowane odpowiednio do okoliczności. Biuro prasowe resortu deklaruje, że również ta kwestia zostanie rozważona w ramach analizy zgłoszonych uwag.
Etap legislacyjny
Projekt znajduje się w konsultacjach
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama