Komisja Europejska w środę przeszła do drugiego, ostatniego przed skierowaniem sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE etapu postępowania wobec Polski w sprawie przepisów dotyczących sędziów i ich systemu dyscyplinarnego. Bruksela uważa, że regulacje podważają niezawisłość, nie zapewniając niezbędnych gwarancji pozwalających chronić sędziów przed kontrolą polityczną.
Polska odrzuca te oskarżenia. "Wszystkie te wprowadzone zmiany nie stanowią w żaden sposób zagrożenia dla niezawisłości sędziowskiej, ponieważ cała procedura jest pod kontrolą sędziów i to sędziowie, oczywiście specjalnie do tego upoważnieni, zgodnie z procedurami prawnymi oceniają stan odpowiedzialności sędziów. Nie widzę tutaj żadnego zagrożenia dla niezawisłości, żadnej możliwości jakiegokolwiek wpływu" - powiedział Szymański polskim dziennikarzom przed rozpoczęciem posiedzenia Rady ds. Ogólnych.
Jednym z punktów tego spotkania będzie informacja w sprawie stanu praworządności w Polsce w kontekście procedury z art. 7 unijnego traktatu. Po rumuńskiej prezydencji, gdy sprawa została nieco odłożona na bok, Finowie umieścili ją w planie prac pierwszego posiedzenia, którym kierują.
Wiceszef polskiego MSZ mówił, że obrona krajowych rozwiązań prawnych przed Trybunałem Sprawiedliwości jest naturalną sytuacją. "Mamy w TSUE kilkaset spraw. Dotyczą one wszystkich państw członkowskich; kiedy państwo członkowskie nie widzi podstaw do twierdzeń, zarzutów, wątpliwości Komisji Europejskiej, musi być gotowe do tego, aby bronić racji w procesie i korzystać ze swojego prawa do obrony" - oświadczył Szymański.
Przekonywał, że polskie procedury dyscyplinarne wobec sędziów były do tej pory "całkowicie nieefektywne". "Mamy na to bardzo wiele przykładów. Mamy właściwie zerowy stan odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Trudno zakładać, że to oddaje rzeczywistość. Zmiana tych reguł jest konieczna" - powiedział.
Wiceszef MSZ za postęp uznał przedstawiony w środę przez KE komunikat dotyczący praworządności, zapowiadający roczny przegląd sytuacji w tym zakresie we wszystkich państwach członkowskich. "Aktualna sytuacja robi mylne wrażenie, że ewentualne wątpliwości co do stanu praworządności istnieją tylko w wybranych państwach członkowskich. Te wątpliwości pojawiają się w każdym państwie członkowskim, więc jeśli KE ma siły i ochotę na to, by dokonywać takiego przeglądu w 28 państwach, to jak najbardziej ma to sens" - oświadczył.
Jak dodał, Polska oczekuje jednak, by kryteria tej oceny były obiektywne, uwzględniały porządek traktatowy i nie były "polem do przechodzenia w konfrontację polityczną". Jego zdaniem dyskusja powinna mieć ściśle naturę prawną, a nie prowokować "niepotrzebne, toksyczne dyskusje polityczne".
Szymański zaznaczył, że Polska zgłosiła swoje uwagi, które są zbieżne z tym, co mówią służby prawne Rady. Przed kilkoma laty wskazywały one w opinii, że procedura praworządności (nie ta z art. 7), jaką opracowała KE, nie ma oparcia w traktacie. "Jeśli w końcu Komisja, Rada, weźmie pod uwagę opinie swoich własnych służb prawnych, to myślę, że możemy liczyć na porozumienie. Jeżeli nie, będziemy mieli kontrowersje w tej sprawie" - zapowiedział Szymański.