Wprowadzenie tzw. czynnika społecznego do sądu kasacyjnego jest niewątpliwie eksperymentem ustawodawcy o szczególnym charakterze i może i powinien być rozważany na różnych płaszczyznach: praktycznej, dogmatycznej, teoretycznej, czy nawet socjologiczno-prawnej. Niewątpliwie jednak dzisiejsze wydarzenie ma charakter szczególny i – jak można przewidywać – udział ławników przynajmniej w tych postępowaniach, w których aktualny prawodawca zdecydował się na ich udział – wpisze się stale w funkcjonowanie polskiego Sądu Najwyższego, przynajmniej dopóty, dopóki pozostaje on także organem wymiaru sprawiedliwości, zatem rozstrzyga indywidualne sprawy w ramach prowadzonej kontroli nadzwyczajnej rozpoznając środki odwoławcze oraz skargi nadzwyczajne (literalne brzmienie art. 1 pkt 1 lit. a i b ustawy). W tym więc sensie dzisiejsze wydarzenie ma charakter historyczny w ewolucji polskiego wymiaru sprawiedliwości a już w szczególności Sądu Najwyższego, co podkreślała w swym wystąpieniu w dniu 30 maja także Pierwsza Prezes SN, Prof. Małgorzata Gersdorf.
Niewątpliwie wprowadzenie ławników do szczególnego sądu jakim jest Sąd Najwyższy, tzw. „sąd prawa” jest kontrowersyjne. Z tą tezą nie ma co polemizować. Podczas swojego wystąpienia Pierwsza Prezes SN wskazała, że wprowadzenie ławników do Sądu Najwyższego „ma tyle przeciwników, co zwolenników”. Przeciwnicy podnoszą, że instytucja ławnika powinna być ograniczona jedynie do sądów I instancji, jako tzw. sądów rozpoznawczych. Ławnicy jako tzw. element społeczny są bowiem najbardziej przydatni do oceny źródeł dowodowych, z których przeprowadza się dowody. Zatem uczestnicząc przed sądem I instancji w czynności procesowej – przykładowo – przesłuchania świadka – wzbogacają swoim doświadczeniem życiowym ocenę tego dowodu pod względem jego wiarygodności dla sądu, którego są przecież częścią (to, że ławnicy mają w składzie orzeczniczym uprawnienia na równi z sędziami zawodowymi podkreślała także w swym wystąpieniu Pierwsza Prezes SN). W przypadku sądów odwoławczych – jak akcentują przeciwnicy wprowadzania ławników do instancji odwoławczych (a sąd kasacyjny jest sądem odwoławczym, tylko szczególnego rodzaju) wymagany jest wysoki profesjonalizm składu orzeczniczego, co wynika z konieczności rozumienia podstawowych elementów postępowania odwoławczego: granic i zakresu zaskarżenia, rodzaju zarzutów odwoławczych, modeli postępowania odwoławczego (tzw. apelacyjności vs. rewizyjności), czy wreszcie konieczności rozeznania w specyfice zwyczajnej a nadzwyczajnej kontroli odwoławczej. Sąd to niewątpliwie bardzo szczegółowe i skomplikowane zagadnienia prawniczy, trudno pojmowalne nawet dla osoby z wykształceniem prawniczym, bez doświadczenia teoretycznego lub praktycznego w specyfice kontroli instancyjnej jakichkolwiek decyzji stosowania prawa.
Zwolennicy wprowadzenia do Sądu Najwyższego ławników podnoszą natomiast, że argumenty te, choć teoretycznie słuszne, stoją w sprzeczności z wnioskami wyprowadzonymi po lekturze konkretnych przepisów nowej ustawy o Sądzie Najwyższym. Po prostu należy je czytać i wyprowadzać wnioski najpierw na poziomie konkretnych norm (reguł), a nie operował ogólnikami wypływającymi z podatnymi na wieloznaczność ocen standardów. Chodzi przede wszystkim o to, że ustawodawca przewidział udział ławników w tych postępowaniach w Sądzie Najwyższym, w których nie jest ten sąd jedynie klasycznym „sądem prawa”, ale częściowo jest uprawniony do kontroli ustaleń faktycznych będących podstawą wydanego i kontrolowanego – wszakże w trybie nadzwyczajnym – orzeczenia. Stosownie bowiem do art. 59 ustawy o SN udział ławników przewidziany jest jedynie w ramach rozpoznawania przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych skarg nadzwyczajnych oraz postępowań dotyczących spraw dyscyplinarnych należących do właściwości Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, oraz innych spraw natury dyscyplinarnej, w których Sąd Najwyższy jest właściwy na podstawie przepisów odrębnych ustaw. W obu tych postępowaniach pojawiają się podstawy właściwe kontroli ustaleń faktycznych, czyli oceny dowodów zgromadzonych w sprawie, które były podstawą wydania kontrolowanego rozstrzygnięcia. W tym więc sensie rola ławnika w Sądzie Najwyższym zbliża się do jego odpowiednika w sądzie rozpoznawczym, oczywiście z tą różnicą, że ławnik nie uczestniczy w przeprowadzaniu czynnościach procesowych związanych z przeprowadzaniem dowodów. Przeciwnicy umieszczania ławników w sądzie kasacyjnym podnoszą, że w sądzie tym nie realizuje się tzw. zasady bezpośredniości a to z nią tradycyjnie łączy się instytucję ławnika.
Z drugiej strony, instytucja ławnika w Sądzie Najwyższym jest możliwa do przezwyciężenia tego problemu pod warunkiem jej właściwej adaptacji do specyfiki ich funkcjonowania w postępowaniach, w których ich udział prawodawca przewidział, zatem tych, które ustawodawca wyznaczył jako skorelowane z kontrolą ustaleń faktycznych będących podstawą zapadłego rozstrzygnięcia. De lege ferenda można więc postulować albo konieczność legitymowania się przez ławników SN studiami prawniczymi albo rozszerzenie szkolenia, o którym mowa w art. 63 § 6 ustawy o SN o kwestie nie tylko związane z postępowaniami dyscyplinarnymi oraz skargą nadzwyczajną, ale o podstawy nauki prawa, chociażby takie, jakie są wykładane na wstępie do prawoznawstwa. Mówiąc kolokwialnie: wiedza nie wadzi, a może osobom, które ze szczytnych pobudek zgłosiły się na urząd ławnika SN, pomóc w realizacji ich nowej funkcji.