Nowo powołany sędzia Sądu Najwyższego, który pozwał SN, wyjdzie na salę rozpraw już 31 stycznia br. Nie musi to jednak oznaczać, że wyda orzeczenie.
Nowo powołany sędzia Sądu Najwyższego, który pozwał SN, wyjdzie na salę rozpraw już 31 stycznia br. Nie musi to jednak oznaczać, że wyda orzeczenie.
/>
Straszenie I prezesa SN grzywną oraz żądanie nadania klauzuli wykonalności postanowieniu nakazującemu dopuszczenie sędziego do orzekania – to kroki podjęte przez Kamila Zaradkiewicza mające wymusić na władzach SN umieszczenie go w składach orzekających. Tymczasem decyzję w jego sprawie podjął już Dariusz Zawistowski, prezes SN kierujący Izbą Cywilną. Zgodnie z nią sędzia Zaradkiewicz ma zasiąść za stołem sędziowskim ostatniego dnia stycznia. Jak na ironię, w składach orzekających tego dnia znajdzie się również prezes Zawistowski, który od początku nie godził się na wyznaczanie spraw sędziom SN powołanym w kontrowersyjnej procedurze.
Decyzja o dopuszczeniu Kamila Zaradkiewicza do orzekania to oczywiście efekt wydania przez Izbę Dyscyplinarną SN postanowienia zabezpieczającego powództwo, jakie nowo powołany sędzia wytoczył SN. W myśl tego orzeczenia Zaradkiewicz ma zostać dopuszczony do orzekania i ma mu zostać przyznany asystent.
– Od początku zapowiadaliśmy, że uszanujemy każde orzeczenie, nawet jeżeli się z nim nie zgadzamy. I stąd wyznaczenie pana Zaradkiewicza do składów mających orzekać 31 stycznia – podkreśla Michał Laskowski, rzecznik prasowy SN.
Prawnicy są tą informacją zaniepokojeni.
– Jeżeli orzeka osoba, której status jako sędziego budzi wątpliwości, to skutek takiego działania jest prawnie niepewny. Jest to sytuacja bardzo niebezpieczna z punktu widzenia stabilności systemu prawnego, ochrony praw obywateli i jako taka powinna zostać wyeliminowana – uważa dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dlatego też jego zdaniem nowi sędziowie SN powinni powstrzymać się z orzekaniem do czasu, gdy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ostatecznie wypowie się na temat sytuacji w Polsce, która jest efektem zmian w obszarze wymiaru sprawiedliwości wprowadzonych przez obecny rząd.
Taka sytuacja jest raczej mało prawdopodobna. Świadczyć o tym mogą ostatnie kroki podejmowane przez Kamila Zaradkiewicza. Jak bowiem wynika z nieoficjalnych informacji, złożył on pismo, w którym domaga się umożliwienia mu podjęcia czynności orzeczniczych w ciągu trzech dni. W przeciwnym razie złoży wniosek o ukaranie I prezesa SN grzywną za niewykonanie postanowienia zabezpieczającego. Pismo wpłynęło już po tym, jak prawnik został wyznaczony do składów orzekających 31 stycznia. Sędziowie, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że tego typu zaciekłość jest dla nich niezrozumiała.
Ponadto nowo powołany sędzia wnioskował o nadanie klauzuli wykonalności postanowieniu zabezpieczającemu. Posiedzenie w tej sprawie zostało wyznaczone na dzisiaj.
Wygląda więc na to, że sędzia nie będzie miał oporów przed wyjściem na salę ostatniego dnia stycznia. Nie musi to jednak oznaczać, że dojdzie do przekroczenia prawnego Rubikonu, którym zapewne byłoby wydanie orzeczenia przez tak ukształtowany skład.
– O wyłączenie tych osób z orzekania powinny wnioskować strony postępowania. Również SN powinien podjąć wszelkie kroki mające na celu niedopuszczenie do takiej sytuacji – uważa dr hab. Zaleśny. Mogłoby to polegać np. na zwróceniu się przez I prezes SN do zgromadzenia ogólnego sędziów SN z wnioskiem o odsunięcie pana Zaradkiewicza i innych osób, które znalazły się w takiej jak on sytuacji, od orzekania do czasu wydania orzeczenia przez TSUE. Decyzja podjęta przez zgromadzenie ogólne sędziów Sądu Najwyższego byłaby reprezentatywna dla SN i jako taka legitymowana.
Z kolei sędzia Laskowski podkreśla, że są możliwe rozmaite scenariusze, a jednym z nich może być np. zawieszenie spraw, w których miałby orzekać sędzia Zaradkiewicz, i zadanie TSUE pytań dotyczących jego statusu. Wszystko jednak zależeć będzie od decyzji składu orzekającego.
Wygląda więc na to, że SN jeszcze finalnie nie przegrał tej bitwy, choć po drodze odniósł kilka dotkliwych porażek. Jedną z nich z pewnością było odrzucenie przez Izbę Dyscyplinarną wniosku I prezes SN o wyłączenie wszystkich sędziów ID z orzekania w sprawie zażalenia na postanowienie zabezpieczające powództwo Kamila Zaradkiewicza. W uzasadnieniu postanowienia o oddaleniu wniosku padają mocne stwierdzenia pod adresem wnioskodawcy. Sąd stwierdza bowiem, że przedstawione przez niego uzasadnienie „podważa podstawy ustrojowe Rzeczypospolitej Polskiej oraz obowiązujące ustawy”. Mowa jest również o tym, dlaczego to akurat ID powinna rozpatrywać pozew złożony przez Zaradkiewicza. Otóż sąd stwierdza, że „w sprawie sporu sędziego z Sądem Najwyższym, tylko Izba Dyscyplinarna korzysta w pewnym zakresie z niezawisłości i niezależności od Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego”. Dalej pojawia się zarzut skierowany pod adresem prof. Małgorzaty Gersdorf, jakoby swoim wnioskiem ingerowała „w niezależność i niezawisłość rozstrzygania, próbując doprowadzić do wydania w tej sprawie orzeczenia przez sędziów podległych bezpośrednio administracyjnie I prezesowi Sądu Najwyższego (…)”.
– Takie insynuacje nigdy nie powinny się znaleźć w treści uzasadnienia rozstrzygnięcia sądowego. To wyraźna sugestia, że wszyscy inni sędziowie oprócz tych orzekających w ID SN, nie są w pełni niezawiśli i wpływ na nich ma I prezes SN. To bzdura – słyszymy od jednego z sędziów.
Co ciekawe, postanowienie to zostało wydane przez sędziego, który zaledwie trzy dni wcześniej został przeniesiony z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych do Izby Dyscyplinarnej. Mowa tutaj o Pawle Czubiku. Przeniesienia dokonano już po złożeniu wniosku przez I prezes SN. Siłą rzeczy więc sędzia Czubik nie figurował na liście z nazwiskami sędziów, których wyłączenia się domagano. Dzięki temu więc sprawa mogła pozostać w ID i zostać rozpoznana przez świeżo przesuniętego sędziego.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że przeniesienie to odbyło się na wniosek p.o. prezesa ID Jana Majchrowskiego, a jego uzasadnieniem miało być duże obciążenie pracą sędziów tej izby.
Natomiast sędziowie nie ukrywają, że cała sytuacja może stwarzać wrażenie, iż prawdziwym powodem przesunięcia sędziego była chęć niedopuszczenia do tego, aby wnioskiem zajęła się inna izba SN.
Sam sędzia Zaradkiewicz, jak nas poinformowało biuro prasowe SN, postanowił nie wypowiadać się w mediach na temat postępowania.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama