Jutro wchodzi w życie wielka reforma komornicza, która przemodelowuje system egzekucji. Oczywiście istotą postępowań egzekucyjnych jest odzyskiwanie długów. Jaki więc poziom ściągalności powinniśmy osiągnąć, by można było powiedzieć, że reforma się powiodła?
Choć rozwiązania ustrojowe i procesowe są w przypadku egzekucji sądowej niezwykle istotne, to nie zapominajmy, że ostateczne jej powodzenie w dużej mierze zależy po prostu od zasobności portfela dłużnika. Oczywiście można się starać przeciwdziałać np. uciekaniu z długami. Stosować – czego wcześniej często niestety nie robiono – instytucję zabezpieczania w postępowaniu rozpoznawczym, kiedy dłużnik jeszcze może mieć pieniądze, których na etapie postępowania egzekucyjnego już nie posiada. Jednak gdy dłużnik jest niewypłacalny, to zawiodą najskuteczniejsze mechanizmy. Z badań Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości wynika, że zdecydowana większość długów to zobowiązania w przedziale 2,5–4 tys. zł. Nie zaciągają ich ludzie bogaci.
Rolą racjonalnego ustawodawcy jest stworzenie optymalnych metod egzekucji przy zachowaniu wszelkich możliwych praw dłużnika przysługujących mu jako człowiekowi i obywatelowi. A są kraje, w których nie obowiązują takie jak u nas ograniczenia, np. dotyczące płacy minimalnej, która nie podlega egzekucji (poza alimentami), czy świadczeń emerytalno-rentowych, które poniżej pewnej wysokości również nie podlegają zajęciu, w efekcie czego egzekucja jest prowadzona „do białej kości”.
Jeżeli natomiast zostawia się dłużnikowi pewne minimum, to trzeba się zawsze liczyć z tym, że ktoś zaspokojenia może nie uzyskać. W przypadku Polski sukcesem będzie skuteczność na poziomie 30–35 proc. Oczywiście w pierwszych latach reformy nie będzie to możliwe, ale docelowo jak najbardziej.
W jaki sposób?
Proszę zwrócić uwagę, że gdy po raz pierwszy wprowadzono przepisy ograniczające wielkość kancelarii, a tym samym przeciwdziałające istnieniu tzw. hurtowni komorniczych, natychmiast skuteczność kwotowa egzekucji wzrosła z 8 do prawie 16 proc. Już ta pierwsza, jesz–cze bardzo ograniczona reforma, przyniosła olbrzymie skutki. Dziś przez dalsze ograniczenia możliwości przyjmowania przez komorników spraw spoza swojego rewiru jeszcze bardziej ograniczamy wielkość kancelarii. A najbardziej skuteczne są właśnie te średniej wielkości.
Ale reforma nie prowadzi tylko do dalszego ograniczania rozmiarów kancelarii. Zmieniają się warunki pracy komornika, uprawnienia aplikantów i asesorów, wysokość opłat. Czy nadal możemy zakładać, że zmniejszenie kancelarii automatycznie spowoduje wzrost skuteczności?
Dopuszczenie do swobodnego wyboru komornika przez wierzyciela z terenu całego kraju było błędem. Potwierdzają to zarówno nasze obserwacje, jaki i głosy doktryny. Dlatego doszliśmy do wniosku, że wybór powinien być możliwy tylko na poziomie apelacji. Sprawy z wyboru zazwyczaj są mniej skuteczne, więc im mniej ich będzie, tym wyższa będzie skuteczność. Tylko komornik związany z rewirem, znający go, chodzący po nim, a do tego samodzielnie podejmujący czynności jest skuteczny.
Reforma przewiduje wiele ułatwień dla dłużników, podczas gdy wierzyciele dostają np. opłatę końcową, którą będą musieli wnieść przy bezskutecznej egzekucji. Czy te proporcje pomiędzy ochroną dłużników a prawami wierzycieli nie zostały zachwiane?
W mojej ocenie nie. Przede wszystkim wprowadzamy bardzo jasne reguły dla wszystkich stron postępowania. Zarówno dłużnik, jak i wierzyciel, który nie jest prawnikiem, będzie mógł się z łatwością zorientować w kosztach komorniczych. Niezwykłą wartością wprowadzaną przez nowe przepisy jest swoista komornicza dziesięcina, którą każdy będzie mógł łatwo sobie policzyć. Nie będzie to już ułamek liczony od jakiegoś dziwnego wskaźnika wynagrodzenia publikowanego dla pewnej specyficznej grupy. Na tle wyliczania opłat dochodziło do wielu sporów, a wątpliwości komornicy często interpretowali na swoją korzyść. Wprowadzamy jasne zasady. 10 proc. od wszystkiego, a maksymalnie 50 tys. zł. I opłata ta nie podlega podwyższeniu o żadne dodatkowe należności. Natomiast wszystkie opłaty, które pobiera komornik poza egzekucją świadczeń pieniężnych, są ustalone kwotowo. Mówiąc krótko: każdy będzie wiedział, ile i za co płaci.
Z jednej stron opłaty powinny być adekwatne, z drugiej na tyle wysokie, by odstraszały i motywowały dłużnika do spłaty na skutek wyroku sądu, bez czekania, aż wierzyciel uruchomi komornika. Tymczasem nowe opłaty będą niższe.
Zasadność pobierania stawki w wysokości 15 proc. od wpłat bezpośrednio komornikowi została zakwestionowana przez wyrok Trybunału Konstytucyjnego (sygn. P 63/14). W środowisku znane było powiedzenie jednego z komorników, który mówił, że zawsze bierze 15 proc., a jak strona zaskarży postanowienie, to najwyżej je skoryguje. Trzeba też pamiętać o tym, że dotychczasowe opłaty już się radykalnie zmniejszyły na skutek uchwały Sądu Najwyższego (sygn. III CZP 97/16) nakazującej wliczać VAT do opłaty, więc tak naprawdę mieliśmy stawki 15, 8 i 5 proc. pomniejszane o 23 proc. podatku.
Ale czy dłużnik jest dostatecznie zmotywowany, by płacić?
Otóż jest. Odwiedziny komornika, a nawet korespondencja z nim nie należą do przyjemności. Egzekucja zawsze wiąże się ze stosowaniem środków przymusu. Często brutalnego, bo komornik ma prawo sięgać nawet po środki przymusu osobistego. A my wprowadzamy system zachęt do szybkiego regulowania należności. Mówimy dłużnikom – jeśli spłacisz dług w ciągu miesiąca od otrzymania pierwszego pisma od komornika, zapłacisz tylko 3 proc. Nie wiem i nikt z nas nie wie, jak wielu dłużników skorzysta z tej „promocji”. Ale uważamy, że warto doceniać takie zachowania dłużnicze, dzięki którym komornik nie będzie zmuszony do podejmowania czynności związanych ze stosowaniem twardych środków przymusu.. Niższa opłata zmniejsza obciążenie dłużnika, ale również zwiększa zakres tego, co trafia do wierzyciela. Istotą egzekucji jest egzekwowanie świadczeń, a nie klonowanie długów, obrót wierzytelnościami i zarabianie na kolejnych kosztach adwokackich i dalszych kosztach. Dlatego, by postawić tamę kierowaniu do komorników wciąż tych samych nieściągalnych wierzytelności tylko po to, by wierzyciele mogli takie kupione za bezcen długi wpisać w straty i osiągnąć korzyści podatkowe, wprowadzamy opłatę w wysokości 150 zł za bezskuteczną egzekucję. A trzeba pamiętać, że ok .45 proc. egzekucji jest całkowicie bezskutecznych. Te 150 zł ma być ekwiwalentem za czynności, które komornik musi wykonać bez szans na powodzenie. Dlatego tej opłaty nie zapłacą wierzyciele pierwotni, a tylko podmioty obracające wierzytelnościami.
Wierzyciele masowi już szukają sposobów na obejście tej opłaty.
Słyszałem o różnych pomysłach, ale reakcje będą bardzo stanowcze. Zresztą dochodzą do nas informacje, że przed końcem roku wierzyciele masowi cofają wnioski o wszczęcie egzekucji.
Opłaty egzekucyjne będą miały charakter publicznoprawny i będą przychodem Skarbu Państwa, ale komornik będzie pobierał od nich wynagrodzenie prowizyjne. Obniżenie opłat rodzi obawy czy prowadzenie kancelarii komorniczej będzie się nadal opłacało.
Jeżeli te obawy byłyby zasadne, to dziś już 40 proc. komorników powinno złożyć rezygnację. Tak straszono. Tymczasem skutecznych rezygnacji mamy 67 i perspektywę ok. 30 następnych, a mamy 1862 kancelarie. Dotąd tylko jedna osoba, odchodząc z zawodu, powołała się na lęk przed skutkami reformy. Pozostałe wskazywały na zły stan zdrowia, osiągnięcie wieku emerytalnego czy sytuację rodzinną. Rezygnują też starsi komornicy bez wyższego wykształcenia prawniczego, które teraz będzie niezbędne, ale i wielu takich, przeciwko którym toczą się postępowania dyscyplinarne lub karne. W żaden sposób jednak nie bagatelizuję obaw komorników związanych z wejściem w życie nowego prawa, ale to nie jest tak, że grozi nam zapaść w egzekucji. W wielu przypadkach „starych” zastąpią ich właśni asesorzy.
Co jeśli minister finansów zdecyduje, że podatek ten trzeba odprowadzać od wynagrodzenia prowizyjnego komornika? Sytuacja finansowa komorników zmieni się mocno na niekorzyść.
Minister sprawiedliwości dwukrotnie w oficjalnych pismach, w tym do MF, zwracał uwagę, że w koncepcji ustaw nie ma miejsca dla VAT, który miałby być pobierany od organu władzy publicznej, od czynności podejmowanych przez funkcjonariusza publicznego. W ustawie o komornikach sądowych wprost zapisano, że komornik jest funkcjonariuszem publicznym działającym przy sądzie rejonowym i organem władzy publicznej. A to wyłącza możliwość obciążania go tą daniną. Nie można zapominać, że w art. 17 zapisano, że z chwilą złożenia ślubowania powstaje stosunek podległości służbowej między komornikiem a prezesem sądu rejonowego, który jako jego zwierzchnik odnotowuje jego nieobecności, udziela mu urlopu, kontroluje jego czas pracy. Co więcej, nie można mówić o samodzielności komornika, który ma zakaz prowadzenia działalności gospodarczej. Również działalność komornicza nie jest i nie może być działalnością gospodarczą i nie jest on przedsiębiorcą w rozumieniu jakiejkolwiek z ustaw. Byłby to więc pierwszy w historii przypadek, w którym VAT-owcem byłby podmiot, który nie jest przedsiębiorcą i jest organem władzy publicznej.
Czyli nie ma możliwości, aby minister finansów zdecydował o obłożeniu VAT-em wynagrodzenia prowizyjnego?
Choć w ustawie zapisano, że opłata egzekucyjna stanowi nieopodatkowaną należność budżetową o charakterze publicznoprawnym, a uzyskane opłaty po potrąceniu wynagrodzenia prowizyjnego przez komornika są dochodem budżetu państwa, to nie zmianie to faktu, że kwestie związane z poborem VAT leżą w kompetencjach ministra finansów. Podczas prac nad reformą zwracano MS wyraźnie uwagę, że ustawa o komornikach nie jest właściwym miejscem do przesądzania o tym, czy komornik jest podatnikiem VAT, czy nie jest. Gdyby natomiast taka konstrukcja się pojawiła w obrocie prawnym, to może się pojawić pytanie o równe traktowanie podmiotów, bo duża część komorników – według samorządu nawet jedna czwarta – i tak nie byłaby płatnikami tego podatku, ponieważ nie osiąga przychodów wyższych niż 200 tys. zł.
Skoro decyzja nie należy do MS, to czy jeśli resort finansów obłoży komorników podatkiem od towarów i usług, opłaty zostaną wówczas podniesione?
Każda ustawa podlega badaniu skutków ex post. Ta nie będzie wyjątkiem. Będziemy się przyglądać, jak wpływa na kondycję komorników, strony postępowań i na rynek wierzytelności. Nie zapominajmy, że mówimy o olbrzymich zmianach. Komornik przeistacza się z „przedsiębiorcy egzekucyjnego” w funkcjonariusza na służbie Rzeczpospolitej. Ma obowiązek kierować się takimi wartościami, jak interes publiczny czy dobro wymiaru sprawiedliwości, a nie tylko szukać zysku. I ta różnica może być dla niektórych bardzo dojmująca.
Przykładowe zmiany w egzekucji
Niższe opłaty egzekucyjne:
■ 10 proc. przy egzekucji świadczeń pieniężnych
■ 5 proc. w przypadku spłaty długu bezpośrednio wierzycielowi w ciągu miesiąca
■ 3 proc. w przypadku spłaty długu w ciągu miesiąca (nie mniej niż 150 zł)
■ 10 proc. – opłata za niecelowe wszczęcie egzekucji
Opłata za:
■ wszczęcie egzekucji z nieruchomości – 1500 zł (mieszkalnej) i 2000 zł (innego lokalu)
■ wydanie ruchomości – 400 zł
Nagrywanie czynności komorniczych, takich jak:
■ zajęcie ruchomości; oddanie jej pod dozór innej osobie, licytacja ruchomości (z wyłączeniem licytacji elektronicznej), oględziny i licytacja nieruchomości, eksmisja, przeszukanie