Wartykule „Prokurator nie pozwoli na ugodę” (DGP z 10 października 2018 r.) cytowani jako eksperci sędzia sądu powszechnego oraz adwokat negatywnie oceniają propozycję zmiany art. 12 par. 3 kodeksu postępowania karnego normującego możliwość cofnięcia przez pokrzywdzonego wniosku o ściganie.
Zastrzeżenia na pierwszy rzut oka są niebagatelne – w ocenie sędziego jest to niemożliwa do zaakceptowania „bardzo głęboka ingerencja w uprawnienia sądu”, rozciągająca znacząco władzę prokuratora na postępowanie sądowe, adwokat zaś dostrzega „próbę naruszenia równowagi w procesie” skutkującą przyznaniem prokuratorowi decyzji o tym, czy proces ma się toczyć dalej. Obaj eksperci załamują ręce nad „kolejnym rozwiązaniem podporządkowującym sąd woli prokuratora”.
Rzut oka na propozycję wystarcza, aby nabrać przypuszczeń, iż u obu ekspertów chęć medialnego zaistnienia twardą krytyką działań resortu sprawiedliwości (opartą być może na wewnętrznym przekonaniu, iż nic, co powstało w budynku przy Alejach Ujazdowskich, na poparcie zasługiwać nie może) zastąpiła potrzebę choć krótkiego namysłu nad jego istotą. Jak więc jest w rzeczywistości?
Podstawowa teza wspierana tymi wypowiedziami jest błędna – propozycja nie tylko nie ogranicza możliwości cofnięcia wniosku o ściganie, lecz znacząco ją rozszerza. Obecnie nie jest możliwe cofnięcie wniosku po wszczęciu przewodu sądowego, a więc po odczytaniu aktu oskarżenia, podczas gdy propozycja umożliwi cofnięcie wniosku aż do zakończenia procesu przed sądem I instancji, aczkolwiek skuteczność cofnięcia w toku przewodu sądowego uzależnia od zgody prokuratora. Wymóg zgody prokuratora w takich przypadkach jest racjonalny, a jego pominięcie świadczyłoby o krótkowzroczności projektodawców.
To słuszne, że prokurator będzie mógł sprzeciwić się cofnięciu wniosku przez pokrzywdzonego – bo to do jego obowiązków należy ściganie przestępców
Logika osób odmawiających prokuratorowi – autorowi skargi inicjującej postępowanie sądowe i jednocześnie jego stronie – jakiegokolwiek wpływu na jego bieg w przypadku zmiany stanowiska pokrzywdzonego jest niełatwa do zrozumienia. Zgodnie z propozycją prokurator będzie mógł sprzeciwić się cofnięciu wniosku w toku przewodu sądowego i słusznie będzie miał takie prawo – wszak to do jego obowiązków, a nie do obowiązków sędziego, należy ściganie przestępstw i ich sprawców oraz realizacja związanego z tym interesu publicznego. Co do tego, iż ściganie przestępstw w postępowaniu zainicjowanym wnioskiem pokrzywdzonego również leży w interesie publicznym, nikt nie powinien mieć wątpliwości – gdyby było inaczej, ustawodawca zakwalifikowałby takie czyny do przestępstw prywatnoskargowych.
Krytycy nie dostrzegają, iż już obecnie istnieje rozwiązanie w znacznie większym stopniu uzależniające bieg procesu sądowego od stanowiska prokuratora, związane z instytucją dobrowolnego poddania się karze przez oskarżonego, którego wniosek nie może zostać zaakceptowany przez sąd w razie sprzeciwu prokuratora, i to niezależnie od stanowiska zajmowanego w tej kwestii przez pokrzywdzonego (art. 387 par. 2 k.p.k.). Co istotne, prawo sprzeciwu prokuratora przez nikogo nie jest traktowane jako „ingerencja w uprawnienia sądu”, tylko słusznie przyznane przez ustawodawcę uprawnienie dla strony procesu obciążonej zadaniami związanymi z urzeczywistnianiem zasady trafnej reakcji karnej.
Wyłączenie jakiegokolwiek wpływu oskarżyciela publicznego na bieg procesu w przypadku cofnięcia wniosku w toku przewodu sądowego wygenerowałoby pożywkę dla sytuacji patologicznych – nie wzmacniałoby bynajmniej pozycji pokrzywdzonego, zamiast tego dając sprawcy przestępstwa dodatkowy impuls do pasywności w zakresie działań odszkodowawczych. Skoro możliwe byłoby cofnięcie wniosku i umorzenie postępowania niezależnie od stanowiska prokuratora nawet na zaawansowanym etapie długotrwałego procesu, dlaczego oskarżony nie miałby się wstrzymywać z zadośćuczynieniem ofierze przestępstwa, dopóki mógłby liczyć na korzystny dla niego przebieg procesu albo choćby doprowadzenie do przedawnienia przestępstwa, zachowując przy tym możliwość podjęcia takich kroków dopiero w sytuacji zbliżającego się nieuchronnie wyroku skazującego?
„Pojednanie” oskarżonego z pokrzywdzonym niejednokrotnie może przy tym okazać się przewrotnym eufemizmem ukrywającym realną, lecz trudną do bezspornego udowodnienia, presję wywieraną na pokrzywdzonego metodą kija – i naiwnie brzmi pogląd cytowanego prawnika, iż w wypadku presji wywieranej na pokrzywdzonego prokurator będzie mógł o tym poinformować sąd, „a ten na pewno weźmie to pod uwagę”. Czy aby na pewno, panie mecenasie? Czy jest pan pewien, że obrońcy nie będą pierwsi kwestionować takich obaw prokuratora jako bezpodstawnych i niepopartych twardymi dowodami, zaś na decyzję sędziego nie wpłyną względy oportunistyczne, związane z możliwością zakończenia sprawy bez trudu sporządzenia uzasadnienia wyroku i ryzyka poddania swego rozstrzygnięcia kontroli instancyjnej? Jeżeli to przekonanie jest szczere, oznacza, iż niedostatecznie odróżnia pan świat idealny od świata realnego.
I jeszcze jedna ważna kwestia: umożliwienie umorzenia – w następstwie cofnięcia wniosku o ściganie – nawet długotrwałego procesu sądowego bez uzyskania akceptacji strony tego postępowania, jaką jest prokurator, wywołuje odczucie, iż ogrom pracy organów procesowych zostaje podporządkowany decyzji opartej na oportunistycznych podstawach, abstrahującej od interesu publicznego związanego ze ściganiem przestępstw i zagwarantowaniem systemowi wymiaru sprawiedliwości minimum autorytetu i powagi. Wysiłek wielu osób związany z przeprowadzeniem czynności procesowych (prokurator, funkcjonariusze policji) i udziałem w nich (osoby przesłuchiwane) oraz nierzadko wysokie koszty związane np. z potrzebą zasięgnięcia opinii biegłych, stawiennictwem licznych świadków, często spowodowane obstrukcyjną postawą oskarżonego, zostanie pominięty i podporządkowany partykularnemu interesowi niektórych uczestników postępowania oraz komfortowi sędziego.
Co więcej, poszerzanie możliwości umarzania postępowań nawet na zaawansowanym etapie jurysdykcyjnym na podstawie arbitralnie podejmowanej decyzji sądu (ustawodawca nie wskazał expressis verbis żadnych przesłanek, które powinny warunkować zgodę sądu na cofnięcie wniosku przez pokrzywdzonego) prowadzi do cedowania kosztów finansowych prowadzonych w takich sprawach postępowań na barki zwykłych podatników – wszak następstwem umorzenia postępowania jest poniesienie kosztów procesu przez Skarb Państwa.
Niezależnie więc od pełnej zasadności proponowanego uzależnienia skuteczności cofnięcia wniosku o ściganie od zgody prokuratora, będącego w procesie zarówno stroną, jak i rzecznikiem interesu publicznego, celowe byłoby dopełnienie opracowanego w resorcie sprawiedliwości rozwiązania przepisem umożliwiającym obciążenie oskarżonego kosztami procesu w przypadku umorzenia postępowania wskutek cofnięcia wniosku dopiero po rozpoczęciu przewodu sądowego. Środki, które mogą być przeznaczone na sfinansowanie ważnych potrzeb społecznych, nie powinny być bezwarunkowo darowane temu, który potrzebę ich poniesienia wywołał własnym bezprawiem.