Siedmioosobowy skład Sądu Najwyższego stanie w końcu przed szansą poskromienia inwigilacyjnej swobody służb.
Po błyskawicznym przeforsowaniu w 2016 r. przez PiS nowelizacji procedury karnej (Dz.U. z 2016 r. poz. 437) i ustawy inwigilacyjnej (Dz.U. z 2016 r. poz. 147) przed organami ścigania oraz wywiadem otworzyły się nieznane dotąd legalne możliwości prowadzenia kontroli operacyjnej i wykorzystywania zdobytych w ten sposób materiałów w procesach. Jedno z najbardziej kontrowersyjnych rozwiązań zakłada, że informacje zebrane z naruszeniem prawa (czyli tzw. owoce zatrutego drzewa) mogą być dopuszczane w postępowaniach karnych. Zgodnie z art. 168a kodeksu postępowania karnego posługiwanie się takimi dowodami jest zakazane tylko w przypadku, gdy zostały one uzyskane w związku z pełnieniem przez funkcjonariusza publicznego obowiązków służbowych w wyniku: zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu lub pozbawienia wolności.
Z nie mniejszą krytyką spotkał się kolejny przepis dodany w nowelizacji dający prokuratorom ogromne pole do wykorzystywania w procesach dowodów z podsłuchów uzyskanych często przez przypadek (art. 168b). W praktyce oznacza to, że jeśli przy okazji prowadzenia kontroli operacyjnej wyszły na jaw informacje obciążające inną osobę niż ta, na której podsłuchiwanie zgodził się sąd, to śledczy zadecyduje, czy staną się one jego amunicją procesową. Analogicznie prokurator ma swobodę rozporządzania dowodami z podsłuchów na popełnienie innego przestępstwa ściganego z urzędu lub przestępstwa skarbowego innego niż to, którego dotyczył wniosek o zarządzenie inwigilacji.
Pozostało
81%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama