Nie ma żadnego przepisu, który nakazywałby informować pokrzywdzonych, że postępowanie przed sądem może zostać zakończone wyrokiem nakazowym. W efekcie w wielu sprawach może być tak, że osoba żywotnie zainteresowana rozstrzygnięciem nie będzie w stanie złożyć sprzeciwu od orzeczenia.
Zwrócił na to właśnie uwagę rzecznik praw obywatelskich. Apeluje do ministra sprawiedliwości o przygotowanie nowelizacji.
„Uważam, iż przepisy kodeksu postępowania karnego stwarzają dla pokrzywdzonego swoistą pułapkę legislacyjną, stawiającą go w gorszym położeniu niż inne strony postępowania karnego w przypadku zakończenia procesu karnego wydaniem wyroku nakazowego” – twierdzi dr Adam Bodnar. Obecnie jest tak, że nawet gdy po stronie pokrzywdzonego nie występuje żadne zaniedbanie, może on zostać pozbawiony możliwości obrony swoich interesów. W praktyce nie zostanie bowiem oskarżycielem posiłkowym.
Problem jest w relacji między dwoma przepisami k.p.k. Artykuł 54 par. 1 ustawy wskazuje termin, przy zachowaniu którego pokrzywdzony może wstąpić w rolę strony i występować przed sądem. Ale już art. 505 k.p.k. dopuszcza zakończenie sprawy bez informowania o tym pokrzywdzonego, mimo że termin z art. 54 nie upłynął.
Zdaniem rzecznika praw obywatelskich mamy do czynienia z naruszeniem art. 45 konstytucji, który określa, że każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy przez sąd. Pozbawienie skrzywdzonych ludzi możliwości kwestionowania wyroków wydanych wobec ich ciemiężycieli stanowi zaprzeczenie tej idei.