Prezydent nie może być stawiany pod ścianą przez parlament, a przepisy, które mają wejść w życie od początku roku, nie mogą trafiać na jego biurko pod koniec grudnia. W ten sposób ogranicza się bowiem konstytucyjne uprawnienia głowy państwa.
To najważniejszy zarzut, jaki prezydent Andrzej Duda zgłosił pod adresem uchwalonej 21 grudnia 2017 r. przez Senat nowelizacji tzw. pakietu wierzycielskiego (Dz.U. z 2017 r. poz. 933). W związku z tym postanowił jej nie podpisywać, a zgodnie z art. 122 ust. 3 konstytucji skierować do Trybunału Konstytucyjnego (wniosek z 12 stycznia 2018 r., sygn. akt Kp 2/18).
Chodzi o Rejestr Należności Publicznoprawnych, w którym mają być publikowane niespłacone należności wobec fiskusa (podatki, cła i mandaty skarbowe) oraz długi wobec ZUS. Rząd liczy na to, że taki publiczny rejestr (miał zacząć funkcjonować od 1 stycznia 2018 r.) z jednej strony zachęci dłużników do szybszej spłaty należności, a z drugiej pomoże uczciwym przedsiębiorcom w weryfikowaniu sytuacji finansowej kontrahentów.
Problem w tym, że systemy informatyczne Krajowej Administracji Skarbowej nie są jeszcze gotowe do tak daleko idącej jawności. W związku z tym 12 grudnia ub.r. do Sejmu wpłynął projekt nowelizacji, który przekładał termin uruchomienia rejestru na 1 lipca 2018 r. Przepisy miały wejść w życie już od początku roku. Posłowie uchwalili je dwa dni później, a 22 grudnia trafiły na biurko prezydenta po wcześniejszej akceptacji Senatu. Imponujące tempo prac nie pomogło jednak przekonać prezydenta do ich podpisania. Przypomniał on, że zgodnie z konstytucją na podjęcie decyzji ma 21 dni. Nie musi też akceptować uchwalonej już ustawy, bo może ją też zawetować bądź odesłać do TK w celu zbadania jej konstytucyjności. W tym przypadku termin na podjęcie jakiejkolwiek decyzji mijał 12 stycznia 2018 r., kiedy nowelizacja powinna już obowiązywać. To zaś oznacza, że niezależnie od tego, co zrobiłby prezydent, naruszyłby zasady konstytucyjne – podkreślono we wniosku do TK.
Z jednej bowiem strony parlamentarzyści muszą z nim współdziałać i pozostawić mu odpowiednio długi termin na podjęcie decyzji. Potwierdza to sam TK m.in. w orzeczeniu z 14 lipca 2010 r. (sygn. akt Kp 9/09). Z drugiej strony z art. 2 konstytucji wynika, że przepisy muszą mieć odpowiednio długie vacatio legis. Zgodnie z art. 4 ust. 1 ustawy z 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1723) taki termin wynosi zasadniczo 14 dni. Wyjątkiem są sytuacje, gdy chodzi o ważny interes państwa, ale w tym przypadku nie ma o tym mowy – uznał prezydent.
W praktyce więc, gdyby Andrzej Duda złożył podpis pod nowelizacją niezwłocznie, to zgodziłby się na niekonstytucyjne skrócenie terminu vacatio legis. Gdyby zaś czekał do 12 stycznia 2018 r., zgodziłby się na wejście w życie przepisów działających wstecz. W obu przypadkach sygnowałby swoim nazwiskiem przepisy naruszające reguły tworzenia prawa, a do tego z kolei nie może być zmuszany.