"Ministerstwo Sprawiedliwości informuje, że zmiany dotyczące opłat, zawarte w projekcie reformy Kodeksu postępowania cywilnego, miały charakter propozycji i jak cała reforma zostały poddane szerokim konsultacjom społecznym. Z uwagi na negatywne opinie w kwestii opłat, MS nie będzie podtrzymywać tych propozycji" - czytamy w komunikacie resortu, przekazanym w piątek PAP.
Jak podkreślił Jerzy Kubrak z wydziału komunikacji społecznej i promocji resortu, "opłaty sądowe muszą być akceptowalne społecznie i nie mogą utrudniać dostępu obywateli do sądów". "Dlatego MS nie będzie podtrzymywać propozycji podwyższenia opłat, a ostateczny kształt reformy zostanie uzgodniony w ramach trwających konsultacji społecznych, prac rządu, a następnie parlamentu" - dodał.
Przed kilkoma dniami MS zaprezentowało założenia planowanej reformy procedury cywilnej. Obszerny projekt zmian dotyczy m.in. przyspieszenie procesów cywilnych poprzez obowiązkowe posiedzenie przygotowawcze, na którym sędzia będzie dążył do zawarcia ugody między stronami; ponadto regułą ma stać się, aby wyrok - w miarę możliwości - był wydawany na jednej rozprawie.
Projekt reformy odnosi się również do "urealnienia opłat sądowych". "W ciągu 12 lat, które minęły od wejścia w życie ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, wzrosły dochody społeczeństwa, powiększył się wolumen nabywanych dóbr i usług, w tym luksusowych (ponad dobra pierwszej potrzeby). Tymczasem wysokość opłat sądowych pozostała na poziomie ustalonym przed 12 laty" - głosi uzasadnienie projektu.
W uzasadnieniu napisano też m.in., że obowiązujący obecnie przepis przewiduje opłatę stałą od pozwu o rozwód w wysokości 600 zł. "W celu wzmocnienia instytucji małżeństwa oraz w celu zbliżenia opłaty sądowej do rzeczywistych kosztów postępowania w takiej sprawie uzasadnione wydaje się zatem podwyższenie opłaty stałej od pozwu o rozwód. Projektowana kwota 2000 złotych uwzględnia średni rzeczywisty koszt postępowania sądowego w sprawie o rozwód" - dodano.
W piątek "Fakt" w artykule pt. "Sądy tylko dla bogatych" napisał: "Kiedy w Sejmie, w świetle kamer i przy protestach opozycji, rządzący przepychają zmiany w ustawach o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym, Ministerstwo Sprawiedliwości po cichu forsuje drakońskie podwyżki opłat sądowych. Z 30 do 100 zł – tyle wzrośnie minimalna opłata sądowa". Ministerstwo proponowało też, by nawet trzykrotnie wzrosła opłata za pozew zbiorowy. Zgodnie z nowym cennikiem spółki miały płacić aż 5000 zł za pozew o rozwiązanie spółki lub wyłączenie wspólnika. Obecnie opłata wynosi 2000 zł. Darmowe dotychczas wezwanie świadka i doręczenie wyroku miały kosztować 100 zł. Złożenie pozwu o rozwód miało podrożeć z 600 zł do 2000 zł.
W piątkowym komunikacie resort powtórzył, że "intencją projektowanych wcześniej zmian było urealnienie opłat sądowych, które nie były podwyższane od 12 lat, czyli uwzględnienie inflacji czy wzrostu przeciętnej płacy".
"Plany zwiększenia opłat za wnioski rozwodowe wynikały m.in. z tegorocznego raportu Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, zgodnie z którym przeciętny, realny koszt postępowań sądowych w sprawach rozwodowych wynosi 2322 zł 57 gr. Projektodawcy chcieli ograniczyć koszty ponoszone przez podatników, którzy są obciążani wynoszącą ponad 1700 zł różnicą między stałą sądową opłatą za wniosek o rozwód (dziś 600 zł) a rzeczywistym kosztem tego rozwodu. Ocenili bowiem, że podatnik nie powinien ponosić kosztów cudzych rozwodów" - napisało w komunikacie MS.
Resort podkreślił ponadto, że "bez względu na ostateczny kształt reformy będą obowiązywać zwolnienia od opłat sądowych dla ludzi niezamożnych, a osoba, która wygra proces, otrzyma pełny zwrot kosztów". "Darmowe będą postępowania o wynagrodzenia za pracę i o świadczenia z ubezpieczenia społecznego. Istotną zmianą ma być zniesienie opłaty za wydanie tytułu wykonawczego potrzebnego do egzekucji zasądzonego świadczenia" - dodano w komunikacie MS.
Do kwestii opłat odniósł się w piątek Borys Budka (PO), były minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL. "Mówi się o tym, że reforma wymiaru sprawiedliwości ma służyć ludziom. Ma zbliżyć wymiar sprawiedliwości do tych ludzi. A tymczasem okazuje się, że drzwi sądów będą zamknięte dla tych których na to nie stać" - ocenił.