W ramach reformy sądownictwa na Węgrzech obniżono wiek emerytalny sędziów (z 70 do 62 lat) oraz zlikwidowano Sąd Najwyższy, powołując w jego miejsce nową instytucję o nazwie Kuria. Zmiana ustawy zasadniczej umożliwiła m.in. rozszerzenie składu Trybunału Konstytucyjnego z 11 do 15 członków, wydłużenie kadencji zasiadających w nim sędziów (z 9 do 12 lat) i ograniczenie kompetencji TK przy np. orzekaniu w kwestiach mających znaczenie dla budżetu państwa. László Trócsányi, minister sprawiedliwości Węgier, opowiada DGP o skutkach tych zmian i ocenia plany polskiego rządu.
László Trócsányi, minister sprawiedliwości Węgier / Dziennik Gazeta Prawna
Z pana publicznych wypowiedzi wynika, że jest pan dość dobrze zaznajomiony z założeniami reformy sądownictwa, która przeprowadzana jest teraz w Polsce. Jak pan ją ocenia?
Chciałbym podkreślić, że Węgry do tej pory nie wypowiadały się na temat reformy sądownictwa w Polsce. Szanujemy suwerenność każdego kraju do przeprowadzania zmian w tym zakresie. Polska, tak samo jak Węgry siedem lat temu, ma prawo dokonać przeglądu działania własnego systemu wymiaru sprawiedliwości. Jego sprawność jest dla każdego rządu jednym z priorytetów. Chodzi jednak nie tylko o to, by wymiar sprawiedliwości działał sprawnie i szybko, lecz by jednocześnie cieszył się zaufaniem społecznym.
Niezależne sądownictwo od zawsze stanowi podstawę funkcjonowania demokracji. Dlatego każdy minister sprawiedliwości powinien w swych działaniach szanować niezależność judykatywy. Jednak dla mnie niezależność sądownictwa oznacza przede wszystkim niezależność sędziego podczas orzekania w trakcie konkretnego procesu. W związku z tym władza wykonawcza nie powinna w żaden sposób ingerować w indywidualne sprawy toczące się przed sądami.
A co z nadzorem administracyjnym nad sądami?
W Europie istnieje wiele różnych modeli i podejść. Są kraje, w których w gestii ministra sprawiedliwości jest administrowanie sądami i nominacja sędziów. W niektórych jest model mieszany, w którym władza wykonawcza i sądownicza wspólnie wykonują tę funkcję, a wreszcie istnieją jeszcze inne sposoby podejścia do tego zagadnienia. Dlatego uważam, że to jest obszar, w którym władza wykonawcza może, a nawet powinna mieć coś do powiedzenia.
Prawodawstwo dotyczące sądów i sędziów przygotowywane jest przez Ministerstwo Sprawiedliwości, a jest przyjmowane przez władzę ustawodawczą. Podczas przygotowywania tych przepisów ważne jest, aby istniał dialog konstytucyjny między ministerstwem a sędziami, który umożliwi osiągnięcie kompromisu. W taki sposób mogą zrodzić się regulacje, które są możliwe do zaakceptowania dla wszystkich.
Środowisko sędziowskie nie powinno się zamykać w wieży z kości słoniowej, też musi partycypować w dialogu konstytucyjnym. Takie kwestie jak wybór sędziów czy postępowania dyscyplinarne powinny być maksymalnie przejrzyste.
W tym kontekście uważam za ważne, aby o stanowiska sędziowskie mogły ubiegać się również osoby spoza środowiska sędziowskiego, np. prawnicy z administracji publicznej lub z korporacji albo ze świata akademickiego.
Na Węgrzech reforma została przeprowadzona w 2011 roku. Jak pan ją ocenia z perspektywy tych sześciu lat?
To nie był łatwy okres, ale teraz wreszcie mamy czas, by podsumować i ocenić reformę. Chcemy w proces ewaluacji włączyć zewnętrznych ekspertów, a także jesteśmy ciekawi opinii zwykłych obywateli. Jestem przekonany, że reforma przyniosła wiele pozytywnych rezultatów, jednak jeśli okaże się, że pewne korekty są potrzebne, to oczywiście zostaną wprowadzone.
W związku z reformą administracji sądownictwa ze strony partii opozycyjnych spadło na mnie wiele bezzasadnej krytyki o charakterze politycznym, której oczywiście nie przyjmuję. Zawsze, kiedy minister sprawiedliwości zamierza przeprowadzić reformy dotyczących sądów, wiele osób upatruje w tym zagrożeń dla niezawisłości wymiaru sprawiedliwości. Mimo że celem jest wzmocnienie praworządności, zapewnienie nowoczesnej, skutecznej i szybkiej ochrony prawnej. Dlatego uważam, że dialog jest szczególnie ważny. Minister sprawiedliwości musi pokazać, dlaczego proponowane reformy są konieczne i dlaczego wymiar sprawiedliwości będzie dzięki tym reformom lepszy.
Czy może pan wskazać rozwiązania, które na pewno nie zadziałały, co mogłoby być cenną wskazówką?
Trudno wskazać jakieś rozwiązanie jako jednoznaczne dobre lub złe. Wiele zależy od specyfiki danego państwa i jego lokalnych uwarunkowań. To, co może się świetnie sprawdzać w jednym kraju, nie musi wcale tak dobrze działać w innym. Samorząd sędziowski powinien odgrywać bardzo istotną rolę w wymiarze sprawiedliwości. Jednak podstawowe pytanie brzmi, czy sędziowie sami powinni decydować o wszystkim, czy też powinniśmy zaangażować w ten proces jakieś instytucje wewnętrzne? To jest pytanie powtarzające się w wielu europejskich modelach i tu rozwiązania mogą być różne.
Nie jest jednak tak, że raz przyjęty system jest wieczny i nie wolno go zmieniać. Nie istnieje jedno dobre rozwiązanie. Przykładowo we Francji skład Najwyższej Rady Sądownictwa, która odpowiada za nominację sędziów, jest bardzo szeroki. W tym gremium zasiadają nie tylko sędziowie, ale też np. wielu profesorów uniwersyteckich, prawników, urzędników z zewnątrz.
Jak wobec tego uregulowano to w pana kraju?
Na Węgrzech przyjęliśmy unikalne rozwiązanie, w którym przewodniczącym Krajowej Rady Sądownictwa jest zawsze sędzia. Ciało to sprawuje nadzór nad przewodniczącym Krajowego Urzędu Sędziowskiego, wybieranego przez Zgromadzenie Narodowe.
Jak widać, francuski i węgierski model są zupełnie inne. Ważne jest jednak, żeby wobec wymiaru sprawiedliwości istniało mocne zaufanie publiczne, sędziowie prawidłowo stosowali prawo, praktyka prawna była przewidywalna, a procesy kończyły się w odpowiednim czasie. W tym celu potrzebne są dobre przepisy i dobrzy sędziowie. Władza wykonawcza i sądownicza choć są odrębne, to potrzebują się wzajemnie.
Sędziowie jednak twierdzą, że duża część winy za źle funkcjonujący wymiar sprawiedliwości spoczywa na władzy ustawodawczej.
Można oczekiwać od prawodawców dobrego i zrozumiałego prawa, ale obywatele oczekują też uczciwej decyzji od bezstronnych i wykwalifikowanych sędziów.
Podstawowa zasada pochodząca jeszcze ze starożytności polega na tym, że sędziowie nie powinni tworzyć prawa, a jedynie je stosować. Problem pojawia się, gdy sędzia interpretując przepisy de facto tworzy nową normę. Dlatego w stosowaniu prawa sędziowie nie powinni abstrahować od intencji ustawodawcy.
Ustawodawca tworząc prawo bierze pod uwagę, że przepisy prawne nie mogą być sprzeczne z konstytucją i ze zdrowym rozsądkiem. Dlatego ważne jest, by w procesie zapoznania się z nowymi przepisami przez sędziów wzięli także udział prawnicy tworzący prawo. Na Węgrzech wprowadzono nowe kodeksy postępowania, a osoby, które projektowały przepisy, aktywnie uczestniczą w szkoleniu sędziów. Kodyfikator i sędzia wspólnie interpretują przepisy, biorąc pod uwagę także wolę prawodawcy. Wspólne konferencje są częścią tego dialogu.