Wejście w życie prezydenckiego projektu ustawy o SN spowoduje, że będzie on miał de facto dwóch szefów – I prezesa oraz prezesa Izby Dyscyplinarnej.
Nowa izba w strukturze SN / Dziennik Gazeta Prawna
Zgodnie z prezydenckim pomysłem Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego ma mieć szczególną pozycję. Będzie się to wyrażać m.in. przez samodzielne kształtowanie budżetu. Co więcej, stojąca na jej czele osoba zyska wiele uprawnień obecnie zastrzeżonych wyłącznie dla I prezesa SN.
Zarzewie konfliktów
– Proponowane rozwiązania dotyczące przyznania prezesowi Izby Dyscyplinarnej specjalnego statusu w Sądzie Najwyższym jawią się jako niezgodne z zasadą racjonalnego ustawodawcy. Trudno bowiem uznać za racjonalną formułę organizacji wewnętrznej organu kolegialnego, w której dublowane są kierownicze uprawnienia jego członków, gdyż z natury formuła taka stanowi zarzewie konfliktów kompetencyjnych – zwraca uwagę dr hab. Sławomir Patyra, konstytucjonalista z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Reprezentowanie SN przed Trybunałem Konstytucyjnym oraz w pracach komisji sejmowych i senackich, opiniowanie wniosków o dalsze pełnienie urzędu na stanowisku sędziego SN przez osoby, które ukończyły 65. rok życia, czy też nakazanie natychmiastowego zwolnienia zatrzymanego sędziego – tych uprawnień I prezes SN nie będzie już mógł wykonywać samodzielnie. Projekt przewiduje, że w tym zakresie będzie zmuszony do działania „w porozumieniu” z prezesem Izby Dyscyplinarnej.
Podzielone kompetencje
To jednak nie koniec. Prezydent zamierza przyznać szefowi tej izby kompetencje, które do tej pory przysługiwały wyłącznie stojącemu na czele SN I prezesowi. Wśród nich można wymienić np. przedstawianie właściwym organom uwag o stwierdzonych nieprawidłowościach lub lukach w prawie (tzw. funkcja sygnalizacyjna), przy czym w przypadku prezesa Izby Dyscyplinarnej jej zakres będzie ograniczony do sfery regulacji bezpośrednio związanych z właściwością tej izby.
Projekt wyłącza też podległość służbową sędziów izby dyscyplinarnej względem I prezesa SN i przekazuje kompetencje w tym obszarze szefowi nowej izby. To on, a nie I prezes SN, będzie np. kierował orzekających w ID do lekarza orzecznika ZUS czy też wyrażał sprzeciw wobec zamiaru podjęcia przez sędziego tej izby dodatkowego zatrudnienia. Ponadto prezydent będzie zasięgał opinii prezesa ID, a nie I prezesa SN, przy obwieszczaniu o wolnych stanowiskach sędziowskich w tej izbie.
Dwie kancelarie
– Zestawienie kompetencji I prezesa SN, jako organu kierującego pracami Sądu Najwyższego, z kompetencjami prezesa Izby Dyscyplinarnej wskazuje nie tyle na pewną autonomię lub samodzielność, ile na swoistą dwuwładzę w Sądzie Najwyższym – komentuje dr hab. Sławomir Patyra. Dodaje, że obrazu tej dwuwładzy dopełnia propozycja utworzenia dwóch kancelarii obsługujących odpowiednio I prezesa Sądu Najwyższego oraz prezesa SN kierującego pracą Izby Dyscyplinarnej.
Podobne odczucia ma sędzia Sławomir Pałka, członek Krajowej Rady Sądownictwa. Jego zdaniem szczególny status Izby Dyscyplinarnej wskazuje, że stanie się ona w zasadzie drugim sądem najwyższym, a nie częścią istniejącego SN, i będzie pełnić funkcję sądu przełożonego wobec SN.
Inaczej uważa sam projektodawca, który tłumaczy, że takie ukształtowanie statusu nowo tworzonej izby oraz jej prezesa uzasadnione jest tym, że izba ta ma się zajmować sprawami doniosłymi ze względów społecznych.
„Rozwiązania dotyczące Izby Dyscyplinarnej mają na celu przyznanie jej pewnej samodzielności w ramach struktury Sądu Najwyższego, tak aby w sposób niezakłócony mogła realizować swoje zadania, od których w dużej mierze zależy poziom zaufania obywateli do władzy sądowniczej” – czytamy w uzasadnieniu projektu. Jednocześnie zaznaczono, że celem jest utrzymanie odpowiednich proporcji tej autonomii tak, by nie było wątpliwości, że Izba jest częścią SN.
Dr hab. Sławomir Patyra ma jednak wątpliwości, czy udało się projektodawcy te proporcje zachować. I przewiduje kłopoty.
– Ograniczenie roli I prezesa SN na rzecz prezesa jednej z izb – choćby nawet szczególnie ważnej z uwagi na przypisane jej przez wnioskodawcę zadania – godzi w spójność organizacyjną Sądu Najwyższego – twierdzi Patyra. Jego zdaniem, jeżeli weźmie się pod uwagę to, że projektodawca całkowicie pozbawia I prezesa wpływu na obsadę stanowiska prezesa Izby Dyscyplinarnej (nie będzie on wyrażał na ten temat opinii), ewentualny brak zaufania i woli współpracy pomiędzy wyżej wymienionymi może prowadzić do konfliktów kompetencyjnych, a w konsekwencji do paraliżu decyzyjnego w Sądzie Najwyższym.
Kwestia sprawności
– Stanowi to poważne, realne zagrożenie dla efektywności realizowania przez Sąd Najwyższy zadań. W tym kontekście proponowane rozwiązania należy postrzegać nie tylko jako odstępstwo od zasady racjonalnego ustawodawcy, ale również jako niezgodne z wymienioną w preambule do konstytucji dyrektywą sprawności działania instytucji publicznych – kwituje ekspert.
Prezydencki projekt ustawy o SN (podobnie jak projekt nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa) nadal czeka w Sejmie na nadanie mu numeru druku. Dopiero potem posłowie będą mogli pochylić się nad propozycjami głowy państwa. Nieoficjalnie mówi się jednak, że konsultacje nad projektami prowadzone są w sposób nieformalny między Stanisławem Piotrowiczem, posłem PiS, a prezydenckim ministrem Pawłem Muchą.
Sąd nad asesorami
Prezydenckie projekty ustawy o SN oraz noweli ustawy o KRS są przedmiotem obrad trwającego właśnie nadzwyczajnego posiedzenia Krajowej Rady Sądownictwa. Opinie tego organu na ich temat poznamy zapewne dziś.
Oprócz tego KRS zajmuje się również przesłaną jej przez ministra sprawiedliwości listą 265 asesorów. Zgodnie bowiem z prawem o ustroju sądów powszechnych rada ma miesiąc na ewentualne zgłoszenie sprzeciwu, którego skutkiem będzie nieobjęcie przez asesorów obowiązków służbowych w sądach. O tym, że jest to możliwe, DGP pisał jako pierwszy już w sierpniu br. („Rada może ministra zablokować” – DGP nr 160/17). Ewentualna negatywna decyzja KRS będzie mieć znaczenie nie tylko dla MS, ale przede wszystkim dla wielu sądów, które borykają się z brakami kadrowymi. Od miesięcy minister sprawiedliwości nie zamieszczał bowiem ogłoszeń o wolnych stanowiskach sędziowskich. Skutkiem tego jest ponad 500 wakatów. Minister robił to świadomie, gdyż czekał na wejście w życie regulacji, które pozwoliły mu przekształcić wakujące stanowiska sędziowskie w asesorskie.
Etap legislacyjny
Projekt w Sejmie