Marszałek Sejmu nie może przekazać prezydentowi ustawy w innym brzmieniu, niż przyjął ją Sejm. I to nawet wtedy, gdy chce zrealizować rzeczywistą wolę posłów. Uznał tak Trybunał Konstytucyjny w sprawie, którą zapoczątkował tekst w DGP z sierpnia 2015 r. („Sejm przez pomyłkę przegłosował złą ustawę”, DGP nr 157/2017).
Opisaliśmy wówczas historię przyjmowania przez Sejm senackich poprawek do ustawy o kuratorach sądowych. Zgodnie z art. 121 ust. 3 konstytucji uchwałę Senatu odrzucającą ustawę albo poprawkę zaproponowaną przez Senat uważa się za przyjętą, jeżeli Sejm nie odrzuci jej bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Prowadząca obrady Małgorzata Kidawa-Błońska powinna więc spytać posłów, kto z nich jest za odrzuceniem poprawek. Spytała jednak, kto jest za ich przyjęciem. Swojego przejęzyczenia nie zauważyła, więc wynik głosowania podała odwrotnie do realnego. A następnie ustawę w formie tak naprawdę nieuchwalonej przez Sejm (acz zgodnej z wolą posłów) przesłała do podpisu prezydentowi.
Andrzej Duda po tekście DGP stwierdził jednak, że ustawy podpisać nie może.
– Mając na uwadze tak doniosłe wartości, jak zaufanie obywatela do państwa oraz stanowionego przez nie prawa, a także obowiązek współdziałania Sejmu i Senatu w realizacji funkcji ustawodawczej, niezbędne jest, by prawo było uchwalane na podstawie procedury niepozostawiającej żadnych wątpliwości – uznała głowa państwa i skierowała wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Wątpliwości co do niezgodnego z konstytucją trybu przyjęcia przepisów nie mieli także prokurator generalny oraz Sejm. Wszyscy wnioskowali o uznanie jej za niekonstytucyjną.
I trybunał, orzekający w pełnym składzie, tak właśnie uczynił. Sędzia sprawozdawca Julia Przyłębska wyjaśniła, że niedopuszczalna jest sytuacja, gdy prezydent dostaje do podpisu ustawę w innym brzmieniu niż przyjęta przez Sejm. Co ciekawe, zaznaczyła, że treść art. 121 ust. 3 konstytucji nie przesądza o sposobie zadania pytania przez prowadzącego obrady przed głosowaniem. Innymi słowy, marszałek Sejmu może nie pytać o to, kto jest za odrzuceniem poprawek, a o to, kto jest za ich przyjęciem. Kluczowe jednak, by głosujący posłowie zrozumieli sens pytania (dlatego należy stosować jedną konstrukcję, a nie zmieniać ją z głosowania na głosowanie). I najważniejsze – przekazać głowie państwa treść rzeczywiście uchwaloną.
Wyrok TK może być dla Sejmu wskazówką w dwóch kwestiach. Po pierwsze – wbrew twierdzeniom parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej, broniących działania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej – nie można przyznać pierwszeństwa intencjom polityków nad sformalizowaną procedurą. Argument o tym, że wówczas przed trybunałem mogłoby upaść nawet kilkadziesiąt procent uchwalonych ustaw, z konstytucyjnego punktu widzenia jest bez znaczenia.
Po drugie, dopuszczalna jest zmiana procedury w ramach zadawanego pytania przy rozpatrywaniu senackich poprawek. Od dawna prowadzący obrady oraz parlamentarzyści skarżą się na mylący charakter formuły. Nienaturalne bowiem jest, że chcąc głosować za danym rozwiązaniem, trzeba oddać głos przeciw (przeciw odrzuceniu poprawek).
Do wyroku Trybunału Konstytucyjnego zgłoszone zostały dwa zdania odrębne. Nie dotyczyły jednak kwestii merytorycznych, lecz formalnych. Chodziło o to, że wyłączonych od orzekania wskutek wniosku złożonego przez prokuratora generalnego zostało trzech sędziów: Piotr Tuleja, Marek Zubik i Stanisław Rymar.
Ustawa o kuratorach sądowych trafiła do kosza. Sejm jednak powinien uchwalić ją ponownie, zgodnie z przewidzianą w ustawie zasadniczej procedurą. Akt przyjęty w 2015 r. stanowił bowiem wykonanie innego wyroku trybunału, z 16 grudnia 2014 r. (sygn. akt U 2/14). Chodzi o zasady tworzenia sekretariatów kuratorskich przy sądach.
ORZECZNICTWO
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 5 października 2017 r., sygn. akt Kp 4/15. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia