Ministerstwo Sprawiedliwości po wielu miesiącach prac opublikowało wreszcie projekt ustawy o Krajowym Rejestrze Zadłużonych. O tym, że są takie plany, DGP informował jako pierwszy już w czerwcu („Dłużnicy wpadną do sieci”, DGP nr 112/2017). Mimo że ogólne założenia są więc już znane od kilku miesięcy, kontrowersji po publikacji konkretnych propozycji legislacyjnych nie brakuje. Kluczowa z nich to: czy naprawdę trzeba stygmatyzować osoby, które ogłaszają upadłość konsumencką? Skoro mówi się o niej od lat jako o „życiu po życiu”, dlaczego dane o tych, którzy się na nią zdecydowali, umieszczać w sieci?
zobacz także:
Ogrom informacji
Krajowy Rejestr Zadłużonych (KRZ) ma być superbazą wiedzy o dłużnikach. Resort sprawiedliwości tego nie ukrywa. Ustawodawca do czerwca 2018 r. musiałby i tak stworzyć Centralny Rejestr Restrukturyzacji i Upadłości. Postanowiono więc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: robiąc to, do czego obliguje nas unijny prawodawca, stworzyć za jednym zamachem o wiele dalej idące rozwiązanie.
W efekcie do KRZ trafią informacje o osobach niewypłacalnych (w tym alimenciarzach), zagrożonych niewypłacalnością oraz tych, wobec których umorzono egzekucję wskutek braku majątku po stronie dłużników. W rejestrze znajdą się informacje i o największych spółkach kapitałowych w restrukturyzacji, i o obywatelach, którzy ogłoszą upadłość konsumencką wskutek nieradzenia sobie z kilkutysięcznym zadłużeniem.

Skala upadania
– Tak jak rozumiem przewidywane zasady dostępu do danych i katalog tych wpisywanych do rejestru w odniesieniu do osób prawnych, tak w stosunku do osób fizycznych mam bardzo poważne zastrzeżenia – mówi adwokat dr Paweł Litwiński, partner w kancelarii Barta Litwiński.
Rejestr – zgodnie z projektowanym art. 4 – będzie jawny. Każdy będzie miał prawo zapoznać się z opublikowanymi w nim danymi.
W przypadku osób ogłaszających upadłość konsumencką (lub tych, które już ją ogłosiły) do KRZ zostaną wpisane m.in. informacje o imieniu i nazwisku upadłego, jego numer PESEL oraz miejsce zamieszkania.
Ogólna zasada przewiduje, że zgromadzone dane będą usuwane z superbazy po 10 latach od zakończenia postępowania upadłościowego.
Eksperci uważają jednak, że to żadne zabezpieczenie praw upadłych konsumentów.
– Informacje nie będą tylko sobie „wisieć”. Znajdą się podmioty niezależne od państwa, które będą te dane kopiować i przechowywać – podobnie jak dziś różne podmioty kopiują dane z CEIDG czy KRS. W praktyce może dojść do elektronicznego napiętnowania osób, które choć raz do tego rejestru trafią – uważa Marcin Maj z Bezprawnik.pl.
Możliwa jest więc sytuacja, w której osoba, która pełna dobrych intencji ogłosi upadłość konsumencką, raz na zawsze pozbawi się możliwości zaciągnięcia dużego zobowiązania w banku. Pytanie też, czy jako społeczeństwo chcemy, aby banki i zakłady ubezpieczeń mogły w prosty sposób wejść w posiadanie wrażliwych danych o obywatelach, którzy nie są klientami korporacji.
zobacz także:
Bez stygmatyzacji
Nie wszyscy prawnicy dostrzegają zagrożenie.
– Nie widzę go w ministerialnej propozycji – twierdzi adwokat Bartosz Groele, partner w kancelarii Tomasik, Pakosiewicz, Groele i wiceprezes Instytutu Allerhanda. I przypomina, że już teraz przecież informacje o ogłoszonych upadłościach konsumenckich trafiają do lokalnej prasy. Trudno więc mówić o dodatkowej stygmatyzacji.
– Nie sądzę więc, by mogło to wpłynąć na zmniejszenie liczby osób, które będą chciały ogłosić upadłość. A z punktu widzenia uczestników obrotu gospodarczego to bez wątpienia zmiana na plus. Mają prawo wiedzieć, kto chce ogłosić upadłość, kto ją już ogłosił. Po uruchomieniu rejestru będą mogli w prosty sposób pozyskać te informacje – przekonuje mec. Groele.
Doktor Litwiński jednak przekonany się nie czuje. Podkreśla, że tendencja w UE zmierza w kierunku szerszej ochrony danych osobowych, o czym najlepiej świadczy unijne rozporządzenie o ochronie danych osobowych (RODO).
Ministerstwo Sprawiedliwości w uzasadnieniu projektu bardzo lakonicznie tłumaczy potrzebę umieszczania aż tak wielu wrażliwych danych o obywatelach w rejestrze. Wskazuje, że wymóg podania adresu pocztowego dłużnika wynika wprost z art. 24 ust. 2 lit. f unijnego rozporządzenia nr 2015/848 w sprawie postępowania upadłościowego.
Chodzi o to, że w tym samym rozporządzeniu, konkretnie w art. 27 ust. 4, znajduje się zastrzeżenie, że państwa członkowskie mogą wymagać, by dostęp do informacji o zadłużonych osobach fizycznych wymagał złożenia przez zainteresowaną osobę wniosku.
„Państwa członkowskie mogą uzależnić dostęp od weryfikacji, czy istnieje uzasadniona potrzeba dostępu do tych informacji” – stanowi fragment tego przepisu.
– Mam nadzieję, że Ministerstwo Sprawiedliwości po prostu tego nie przemyślało i w toku konsultacji projekt zostanie poprawiony i np. dostęp do tej części rejestru będzie ograniczony – konkluduje Marcin Maj.
Etap legislacyjny
Przekazano do konsultacji
Obyw.(2017-09-11 10:49) Zgłoś naruszenie 42
JUŻ DAWNO SĄ W INTERNECIE (i nie tylko) !!! Konkretnie są w Monitorze Sądowym i Gospodarczym (ocenie wydawanym internetowo).
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzJan(2017-09-11 15:21) Zgłoś naruszenie 33
No dokładnie - trochę rzetelności panie autorze artykułu i "eksperci" !!! Przy ogłaszaniu o upadłości "konsumenta" w MSiG podaje się imię, nazwisko, adres i PESEL (co łatwo można wyszukać w wyszukiwarce internetowej). I to zostaje tam na zawsze. Nie ma więc co robić o to "afery". Na marginesie - moim zdaniem to jest OK. Jeśli ktoś kiedyś ogłosił upadłość - najczęściej "wystawiając" (spłacając w ułamku) swoich wierzycieli i został przez Sąd oddłużony - to taka informacja powinna być publiczna dożywotnio. To nie jest prawo karne tylko czysty biznes. Każdy kto temu człowiekowi będzie coś chciał pożyczyć za 10, 20 albo 30 lat ma prawo wiedzieć, że ten człowiek kiedyś nie spłacił swoich wierzycieli.
as(2017-09-11 08:45) Zgłoś naruszenie 34
Zawsze znajdzie się jakiś obrońca złodziei i oszustów, który z niewinną miną udaje obrońcę uciśnionych bez własnej winy. Gonić takich prawników.
Odpowiedz