Przyczynienie się do własnej niewypłacalności nie uniemożliwi oddłużenia się. Wpłynie za to na długość spłacania zobowiązań.
Przyczynienie się do własnej niewypłacalności nie uniemożliwi oddłużenia się. Wpłynie za to na długość spłacania zobowiązań.
Pod koniec tygodnia Ministerstwo Sprawiedliwości zaprezentuje dużą reformę prawa upadłościowego. Cel? Liberalizacja przepisów o upadłości konsumenckiej.
– Pomimo że gospodarka się rozwija szybko, a możliwości finansowe Polaków są coraz większe, nie oznacza to wcale, że zniknął problem wykluczenia społecznego związany z nadmiernym zadłużeniem – przyznaje wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.
/>
Resort uważa, że wręcz się nasila. Coraz większe oparcie rozwoju gospodarki na kredycie i konsumpcji wewnętrznej pociąga za sobą ryzyko popadnięcia w spiralę zadłużenia.
– I to z wszelkimi związanymi z tym konsekwencjami: nieustającymi egzekucjami komorniczymi, ubóstwem, przejściem w szarą strefę aktywności zawodowej czy coraz częściej problemami zdrowotnymi i rodzinnymi – twierdzi Marcin Warchoł. I podkreśla, że traci na tym całe społeczeństwo, a nie tylko dłużnicy, więc czas na zmiany.
40-proc. skuteczność
Artykuł 4914 ust. 1 ustawy – Prawo upadłościowe (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2171 ze zm.) stanowi, że sąd oddala wniosek o ogłoszenie upadłości konsumenckiej, jeśli dłużnik doprowadził do swojej niewypłacalności lub istotnie zwiększył jej stopień umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa. Modelowy przykład to branie kolejnych pożyczek przy pełnej świadomości, że nie będzie się ich w stanie spłacić. Obecnie – m.in. z tego powodu – 40 proc. wniosków nie kończy się oddłużeniem. A wielu Polaków nawet nie próbuje ogłosić upadłości, ponieważ wiedzą, że ponoszą winę za swą niewypłacalność.
Jak ustalił DGP, nastąpi znaczne uproszczenie dla dłużników. Na potrzeby postępowania w sprawie ogłoszenia upadłości konsumenckiej sąd w ogóle nie będzie badał przyczyn niewypłacalności. Ich sprawdzenie nastąpi dopiero na etapie ustalania planu spłat. Obecnie jest tak, że sąd może nałożyć na upadłego obowiązek comiesięcznego spłacania części długów. Plan spłaty ustala się na czas nie dłuższy niż 36 miesięcy. Po nowelizacji ci, którzy przyczynili się do swej niewypłacalności, będą swoje zobowiązania spłacali dłużej. Ci bez winy – krócej.
– Konsekwencją niewłaściwego zachowania przed niewypłacalnością nie będzie więc niemożliwość ogłoszenia upadłości, lecz wydłużenie planu spłaty – deklaruje wiceminister Marcin Warchoł. I dodaje, że resort wprowadzane rozwiązanie wzoruje na modelu brytyjskim.
Przyzwolenie na oszustwo
Jerzy Kozdroń, wiceminister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL odpowiedzialny za prawo upadłościowe, uważa, że najnowszy pomysł Zbigniewa Ziobry i urzędników jest zły. – Warto się zastanawiać, jak pomóc zadłużonym obywatelom, ale nie należy upraszczać życia tym, którzy doprowadzili się do stanu niewypłacalności umyślnie – twierdzi Kozdroń.
Jego zdaniem wejście w życie przepisów w proponowanym kształcie oznaczałoby przyzwolenie dla oszukiwania. – Coś na zasadzie: „Weź, człowieku, dziesięć pożyczek, których nawet nie planujesz spłacić. Potem ogłoś upadłość i w najgorszym razie spłać ułamek tego w ramach planu spłat”. A kto pomoże wtedy wierzycielom? Ich nie zadowoli, że po kilku latach odzyskają część pieniędzy – pyta retorycznie mec. Kozdroń.
Ekspert wskazuje, że należałoby bezwzględnie zrezygnować z likwidowania warunku braku umyślności dla skuteczności ogłoszenia upadłości. Można by się za to zastanowić co do rażącego niedbalstwa.
– Trzeba się zgodzić z tym, że jest ono interpretowane przez sądy zbyt szeroko. Nadmiernie obłożeni pracą sędziowie często zdają się szukać powodu do szybkiego zamknięcia sprawy. W tej kwestii to praktyka wypaczyła sensownie brzmiący przepis – przyznaje Jerzy Kozdroń. I dodaje, że najlepiej by się stało, gdyby ustawodawca na potrzeby prawa upadłościowego odpowiednio (w wąski sposób) zdefiniował, co można uznać za rażące niedbalstwo, a co nim nie jest.
O potrzebie zmian eksperci jednak mówią od dawna. Na łamach DGP przez wiele miesięcy toczyła się debata, jak należy zmienić ustawę. W sierpniu 2017 r. radca prawny Paweł Borek wskazywał, że rzeczywiście na oddłużenie nie zasługują osoby lekkomyślnie się zadłużające i łamiące tym samym prawa wierzycieli. Niemniej jednak nie może być tak, że stwierdzenie przez sąd rażącego niedbalstwa zamyka dłużnikowi drogę do oddłużenia w każdym przypadku.
– Gdy konsument nie ma żadnych możliwości spłaty zobowiązań, na przykład z uwagi na trwałe kalectwo, ogłoszenie upadłości powinno być możliwe – uważa mec. Borek. Sugerował więc, by wprowadzić do obecnych uregulowań przepis, zgodnie z którym ogłoszenie upadłości przez dłużnika będzie możliwe, o ile względy słuszności i humanitarne usprawiedliwiałyby takie rozstrzygnięcie. Wtedy głos prawnika uchodził za daleko idący.
Ministerstwo Sprawiedliwości chce pójść jeszcze dalej. Zdaniem części ekspertów jest to jednak usprawiedliwione. A krytyka oparta na podkreślaniu praw wierzycieli pozbawiona sensu. Bo teraz osoba, której wniosek o oddalenie upadłości zostanie oddalony, najczęściej i tak nie spłaca długów. Różnica więc będzie tylko taka, że zostanie ona uznana za niewypłacalną oficjalnie.
Etap legislacyjny
Projekt przed publikacją
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama