„Chodzi o zapewnienie w ten sposób maksymalnej bezstronności i skuteczności w rozpoznawaniu spraw dyscyplinarnych, które mają olbrzymie znaczenie dla autorytetu sądów i w ogóle środowiska prawniczego, a także jego morale” – przekonują wnioskodawcy w uzasadnieniu.
Efekt mrożący
Zdaniem samych zainteresowanych morale jednak raczej podupadnie, a nie wzrośnie. A to dlatego, że istnieją obawy o to, iż orzekanie tej izby SN będzie uwarunkowane politycznie. Projekt ustawy przewiduje bowiem, że pierwszych sędziów dyscyplinarnych wybierze minister sprawiedliwości.
Zasadą orzekania w SN jest i pozostanie to, że domyślny skład sądu jest trzyosobowy. Dla spraw dyscyplinarnych wprowadzony będzie jednak wyjątek. Los obwinionych co do zasady będzie zależał od uznania zaledwie jednego sędziego.
– Co, powiedzmy sobie szczerze, może budzić wątpliwości i obawy w środowisku prawniczym – twierdzi dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Jego zdaniem w tym, że to SN orzekałby w sprawach dyscyplinarnych, nie ma nic złego. Jakiś nadzór nad korporacjami musi być (istnieje on zresztą już teraz – tyle że jest sprawowany przez sędziów, których nie powołuje minister). Rzecz w tym, by sędziowie nie byli wybierani przez ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Przeciwko którego ludziom adwokaci stają na co dzień.
– Może się zdarzyć sytuacja, gdy jednego dnia minister zwoła konferencję, na której powie, że lichwiarze są źli, a następnego dnia do adwokata przyjdzie człowiek oskarżony o lichwę. Niewskazane by było, gdyby prawnik zaczął się zastanawiać, czy może bronić tego człowieka. A nie można wykluczać wystąpienia efektu mrożącego – spostrzega dr Kładoczny.
Jedną z przesłanek do ukarania pełnomocnika może być jego nieetyczne zachowanie. Politycy zaś za takie uważają reprezentowanie niektórych osób. Dowód? W ostatni czwartek przed komisją weryfikacyjną zeznawał mec. Grzegorz Majewski. Telewizja publiczna po rozprawie zaczęła publikować zdjęcie prawnika w todze, siedzącego obok Czesława Kiszczaka. Dziennikarze TVP wraz z politykami PiS zastanawiali się nad etyką Majewskiego – właśnie z powodu reprezentowania Kiszczaka w sądzie, a nie udziału w aferze reprywatyzacyjnej.
Prawne barbarzyństwo
– Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której adwokatowi postawiono by zarzut odnoszący się do tego, kim jest lub za jaki czyn jest ścigany jego klient. Byłoby to prawne barbarzyństwo. Przecież mamy wynikający z przepisów „Zbioru zasad etyki adwokackiej i godności zawodu” obowiązek udzielania pomocy prawnej każdej osobie – zauważa adwokat Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. – Stąd epatowanie zdjęciem mec. Grzegorza Majewskiego, który siedzi w todze obok swojego klienta Czesława Kiszczaka, i dowodzenie z tego, że mec. Majewski postępuje nieetycznie, wynika wyłącznie z politycznych resentymentów i nie znajduje żadnego uzasadnienia – dodaje.
Sami siebie karali
Twierdzenia o nieradzących sobie z samooczyszczeniem samorządach prawniczych nie wytrzymują zresztą zderzenia z rzeczywistością. Minister Zbigniew Ziobro kilka miesięcy temu na łamach DGP przyznawał, że największe zastrzeżenia ma do notariuszy. Z tego względu postulował, by czynności notarialne były nagrywane. Poprosiliśmy wówczas resort o statystyki. Wynika z nich, że wśród notariuszy, których jest w Polsce niewiele ponad 3 tys., w 2015 r. wszczęto 60 postępowań dyscyplinarnych. W 21 przypadkach skończyło się na nałożeniu kar na rejentów, z wykluczeniem z zawodu włącznie. W 2014 r. ukarano 37 osób.
Adwokatura po wybuchu afery reprywatyzacyjnej na tyle sprawnie prowadzi postępowania dyscyplinarne, że urzędnicy MS nie dostrzegli w nich nieprawidłowości.
– Trudne doświadczenia adwokatury z ostatnich miesięcy pokazują, że pozostawienie orzecznictwa dyscyplinarnego w adwokaturze się sprawdza. Działamy jak dobrze naoliwiona machina – twierdzi mec. Gajowniczek-Pruszyńska.