Jak wynika z ostatnich badań, spadło zaufanie społeczne do sędziów. I jak pan to skomentuje?” – zapytał mnie jeden z dziennikarzy kilka tygodni temu. „Po pierwsze to z zaufaniem u Polaków do innych nigdy nie było dobrze, jesteśmy na przedostatnim miejscu w Europie, po drugie to wynik politycznej propagandy” – odpowiedziałem.
A jak wiadomo, propaganda to ,,zamierzone działanie zmierzające do ukształtowania określonych poglądów i zachowań zbiorowości lub jednostki, polegające na manipulacji faktami i emocjami, wykorzystujące fałszywe argumenty”.
Czytam jednak publikacje prasowe, w których napisano o ,,coraz bardziej krytycznym nastawieniu społeczeństwa do roli prawników” o tym, że ,,sędziowie po 1989 r. nigdy nie cieszyli się wielkim szacunkiem społecznym”, a „prawo stało się narzędziem kolonizacji życia publicznego przez prawników”.
Abstrahując od faktu, że to nie prawnicy tworzą prawo, lecz politycy (więc to oni są ,,kolonizatorami”), to warto zadać pytanie o fakty. Często powtarzane informacje o źle działających sądach i drastycznym spadku zaufania do sędziów pojawiają się bowiem w wielu publikacjach i artykułach.
Zacznijmy od badań CBOS, który sprawdzał oceny wymiaru sprawiedliwości w ostatnich 10 latach. Polaków oceniających ,,zdecydowanie dobrze” działanie sądów było w 2005 r. 21 proc., w 2007 r. – 42 proc., w 2012 – 27 proc. i w 2017 r. – 34 proc. ,,Zdecydowanie źle” wymiar sprawiedliwości oceniało w 2012 r. 24 proc. Polaków, w 2007 r. – 9 proc., w 2012 r. – 13 proc. i w 2017 r. – 12 proc. Tak więc na przestrzeni tego okresu zdecydowanie dobrze oceniało wymiar sprawiedliwości 20–30 procent (z wyjątkiem odchylenia w 2007 r.). Z kolei zdecydowanie źle ok. 1/10 Polaków. Może więc opinia o ,,coraz bardziej krytycznym nastawieniu” nie do końca jest prawdziwa.
Jeszcze ciekawsze jest kolejne badanie. Instytut Gallupa w USA zbadał, jak kształtowało się zaufanie do zawodu prawnika na przestrzeni 40 lat (1976–2016). Niskie i bardzo niskie zaufanie deklarowało w 1976 r. – 9 proc. badanych, w 1985 r. – 12 proc., w 1995 r. – 19 proc., 2005 r. – 11 proc., w 2014 r. – 13 proc., 2015 r. – 10 proc., 2016 r. – 12 proc. Wysokie i bardzo wysokie zaufanie deklarowało w 1976 r. – 25 proc. respondentów, w 1985 r. – 27 proc., dziesięć lat później – 16 proc., po upływie kolejnej dekady – 18 proc., w 2014 – 21 proc., w 2015 r. – 21 proc., w 2016 r. – 18 proc. Gdyby próbować zreasumować, to ok. 10 procent badanych Amerykanów deklarowało na przestrzeni 40 lat niskie i bardzo niskie zaufanie do prawników, zaś ok. 20 procent ma wysokie i bardzo wysokie zaufanie do prawników. Zadziwiające jest porównanie obu zestawień. Wynika z niego, że ok. 20 procent w obu badaniach wyraża się pozytywnie o wymiarze sprawiedliwości (CBOS) i prawnikach (Gallup). Podobnie wypada wynik dotyczący niskiego zaufania w obu badaniach (10 procent).
Interesująco prezentują się też badania zaufania do 32 zawodów przeprowadzone przez GfK w 29 krajach świata i w Europie (27 tys. badanych). Sędziów, znajdujących się w środku tabeli, wyprzedzają strażacy (pierwsza pozycja w obu badaniach), pielęgniarki (druga w obu badaniach), lekarze, farmaceuci, piloci, żołnierze, architekci... Wśród najbardziej prestiżowych zawodów w USA dopiero na 15. miejscu znajdują się prawnicy.
Tak więc oczekiwanie dotyczące Polski, by sędziowie otwierali zestawienie zawodów, do których mamy największe zaufanie, jest raczej myśleniem życzeniowym. Tak bowiem nie jest nigdzie na świecie. I to są fakty. Jak je wytłumaczyć? To pewnie zadanie dla socjologów i psychologów. Prawo nigdy nie będzie się nikomu kojarzyło pozytywnie. Ono bowiem wprowadza ograniczenia, zakazy i kary. My, prawnicy, je stosujemy i – jak widać – płacimy za to wysoką cenę.
Trzeba także zdawać sobie sprawę, że nawet wygrany proces kojarzy się z kosztami – emocjonalnymi i finansowymi. Prawo, które tworzone jest przez polityków, zawiera w wielu przypadkach sprzeczności i niedomówienia. Wyjaśniając je naszym klientom, jesteśmy więc posłańcami złych nowin. Język prawniczy jest skomplikowany i hermetyczny, niezrozumiały dla przeciętnego Polaka. Często z tej hermetyczności nie potrafimy wyjść. Mamy też do czynienia z asymetrią informacyjną – jesteśmy znawcami prawa – lecz nasz klient nie jest w stanie tego ocenić.
Z powyższego można wyciągnąć dwa wnioski. Pierwszy to ten, że propaganda nigdy nie uwzględnia faktów. A drugi jest taki, że łatwo jest wpisać się w modną antyprawniczą narrację i powtarzać utrwalone stereotypy. ⒸⓅ