Pan sędzia prof. Adam Strzembosz skomentował proponowane zmiany w sądownictwie, konstatując, że „Każdy adwokacina, który ledwie przemknął przez egzamin adwokacki, będzie mógł być sędzią Sądu Najwyższego, byle umiał trzaskać butami przed ministrem sprawiedliwości”.
Szkoda, gdy w poważnej debacie padają nieprzemyślane słowa. Jeszcze większa, gdy prowadzić mogą do podziału środowiska prawniczego, które w sprawach pryncypialnych powinno być jednolite. Najbardziej przykro, gdy padają one z ust wielkiego autorytetu, człowieka, który dla niżej podpisanych adwokacin zawsze był wzorem.
Wadliwość procedowanej nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa powinna być dostrzegana przez wszystkich prawników w Polsce. System politycznych wyborów członków KRS oraz poselska propozycja powoływania prezesów sądów bez udziału środowiska sędziowskiego godzi w zasadę niezależności władzy sądowniczej. Niekonstytucyjne skrócenie kadencji urzędujących członków KRS wskazuje, jak bardzo istotne jest polityczne podporządkowanie sądownictwa. Po co? Doskonale widać na przykładzie Trybunału Konstytucyjnego.
Wybór prezesa trybunału pokazał, że dla polityków nie liczą się merytoryczne kompetencje. Nie ma znaczenia transparentność ani obowiązek ujawnienia okoliczności wskazujących na wyróżnianie się kandydatów wiedzą prawniczą (art. 194 ust. 1 konstytucji) oraz dokumentujących ich nieskazitelny charakter. Co będzie, gdy sędziowie będą wybierani politycznie? To samo, co w TK. Nowy system podporządkuje sędziów politykom, uzależniając od nich tych, którzy będą chcieli ubiegać się o awans. Zyskiwać zaszczyty, „stukając obcasami”. Obawy nie dotyczą jednak adwokacin, lecz przedstawicieli środowiska sędziowskiego. Znana prezesowi Strzemboszowi niedawna przecież historia dowodzi, że adwokaci stanowili nieliczną grupę walczącą o zasady. „Trzaskanie butami” nigdy nie charakteryzowało tego środowiska, mającego piękną kartę i niekwestionowane zasługi. Ostatecznie po zmianach polskim sądom przewodzić będą niekompetentni, ale wierni sędziowie.
Prezes Adam Strzembosz błędnie ocenia sytuację. Zarazem bez podstawy okazuje pogardę dla przedstawicieli innych zawodów prawniczych, które zresztą, jak obrazują opinie Komisji Legislacyjnej NRA sygnowane przez niżej podpisanego adwokacinę, stają murem w obronie zasad konstytucyjnych gwarantujących niezależność sądownictwa. Choć faktem jest, że nie czynią tego dla sędziów, lecz dla społeczeństwa.
Nie ulega bowiem wątpliwości, że dzisiejsze niebezpieczne, rewolucyjne koncepcje zmian w sądownictwie wynikają po części z dotychczasowego fałszywego pojmowania władzy sądowniczej, prezentowanego przez część jej prominentnych przedstawicieli. Dwa lata temu apelowaliśmy do wszystkich środowisk prawniczych o wspólne podjęcie działań zmierzających do naprawy wymiaru sprawiedliwości, zanim nastąpią zmiany w kierunku autorytarnym – dokonane przez polityków cynicznie wykorzystujących populistyczne hasła w celu uzyskania kontroli nad władzą sądowniczą. Akcentowaliśmy, że kooptacyjny system naboru do zawodu, nietransparentne procedury awansowe, niejednolite kryteria naboru na poszczególne aplikacje prawnicze, zamykanie się środowiska sędziowskiego i prokuratorskiego na kandydatów z innych środowisk prawniczych petryfikują stary system, uniemożliwiając realizację idei, by do funkcji sędziowskich powoływani byli najbardziej kompetentni i doświadczeni prawnicy. Wskazywaliśmy też, że władza sądownicza jest jedyną, w której zasady demokratycznego wyboru ograniczone zostały do minimum, i akcentowaliśmy, że zwiększenie zakresu udziału przedstawicieli wszystkich zawodów prawniczych w procedurze wyboru sędziów, transparentność procedur, a tym samym społeczna kontrola, przy zachowaniu imponderabiliów funkcji sędziowskich, wydają się rozwiązaniem bardziej efektywnym i skutecznym niż obowiązująca przez lata zasada kooptacji.
Odpowiedź środowiska sędziowskiego pojawiła się dopiero w sytuacji skrajnego zagrożenia. Niestety reaktywna i cząstkowa – w postaci projektu stowarzyszenia sędziów Iustitia, przekształconego w projekt poselski i odrzuconego przez Sejm w pierwszym czytaniu. Projekt ten proponował zgodne z zasadą samodzielności trzeciej władzy, a zarazem uczciwe i demokratyczne, powszechne wybory przez sędziów. Szanował ciągłość i nienaruszalność gwarantowanej konstytucją kadencji. Obowiązkowe wysłuchanie publiczne nawiązywało do konstrukcji przewidzianych w najtrwalszych demokracjach (USA) i wyłączało wpisaną w polityczne namaszczenie obawę wyłonienia kandydata niegodnego – merytorycznie słabego, uwikłanego w podejrzenia o niejasną przeszłość lub arogancko odmawiającego wysłuchania. Projekt Iustitii nie dzielił KRS na dwa zgromadzenia mogące się wzajemnie blokować i zapewniał zróżnicowanie kandydatów w sposób eliminujący nadreprezentację sądów wyższych instancji. Dawał nadto możliwość zgłoszenia kandydatów przez wiele kompetentnych podmiotów, w tym bezpośrednio przez grupę dwóch tysięcy obywateli. Był to naprawdę wart poważnego rozważenia projekt. Znacznie lepszy od rządowego.
Wbrew stanowisku pana profesora Strzembosza problemem środowiska sędziowskiego nigdy nie był nadmierny dostęp do zawodu sędziego adwokatów, radców prawnych, notariuszy i prokuratorów. Przeciwnie, problemem był brak realnego dostępu do funkcji sędziowskich przedstawicieli innych zawodów prawniczych. System, który odstraszał potencjalnych kandydatów brakiem czytelnych kryteriów dostępu do funkcji sędziowskich. Niestety częściowo współwinni za ten stan rzeczy są przedstawiciele środowiska sędziowskiego, jedynego dysponującego nadreprezentacją w Ministerstwie Sprawiedliwości, aparacie urzędniczym, komisjach kodyfikacyjnych. Przez lata niedostrzegającego jednak potrzeby zmian, petryfikującego procedury wygodne dla sędziów. Konserwującego bariery sądowe, nie tak wyraźnie widoczne zza stołu sędziowskiego, jak w oczach poszukującego sprawiedliwości obywatela, którego adwokat, nie „adwokacina” reprezentuje. W tych oczach odbijają się prawdziwe potrzeby, w które warto wejrzeć spojrzeniem adwokata.
A spojrzenie oczami polityka jest puste. Nie ma on bowiem pojęcia o realnym funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości. Co najwyższej z perspektywy spraw, które dotknęły go osobiście. A takie spojrzenie jest fałszywe i nieobiektywne. Bez pomocy pogardzanych ekspertów nie może być ono właściwe. I nie jest, czego dowodzi treść i kierunek procedowanych zmian. Adwokatura to dostrzega i wytyka. Warto to dostrzegać oczyma doświadczonego sędziego.
Problemem środowiska sędziowskiego był brak realnego dostępu do funkcji sędziowskich przedstawicieli innych zawodów prawniczych
Prof. dr hab. adwokat Maciej Gutowski, prof. dr hab. adwokat Piotr Kardas