Europosłowie wzywają do rewizji tarczy prywatności (Privacy Shield), porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi pozwalającego amerykańskim korporacjom na swobodne przekazywanie danych obywateli Unii za Atlantyk. Zgodnie z rezolucją przyjętą pod koniec ubiegłego tygodnia Komisja Europejska ma za zadanie sprawdzić, czy ostatnie zmiany skutkujące obniżeniem standardów ochrony prywatności w USA nie prowadzą jednocześnie do osłabienia gwarancji przysługujących Europejczykom.
Chodzi przede wszystkim o liberalizację zasad udostępniania prywatnych informacji pozyskiwanych przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa (NSA) innym instytucjom wywiadowczym, takim jak CIA czy FBI. Na początku tego roku weszły w życie regulacje, na mocy których służby specjalne mogą zwrócić się do NSA o przekazanie całych baz surowych danych, jeśli wykażą, że mogą być one istotne dla prowadzonych operacji. Wcześniej analitycy amerykańskiego wywiadu elektronicznego udostępniali tylko te materiały (dane satelitarne, informacje o połączeniach telefonicznych czy wiadomościach z komunikatorów internetowych), które uważali, że mogą być interesujące z punktu widzenia działalności innych agencji wywiadowczych. Zanim dzielili się informacjami, mieli obowiązek wykasować z nich nieistotne prywatne detale i zanonimizować tożsamość osób, które nie były o nic podejrzane. Teraz ten wymóg znikł i wszystkie agencje mogą przeczesywać niesformatowane dane, a dopiero potem minimalizować ryzyko naruszenia prywatności obywateli.
To jednak nie wszystko. Pod koniec marca amerykański Kongres anulował regulacje Federalnej Komisji Łączności, które zakazywały dostawcom internetu sprzedawania informacji zawartych w historii przeglądarek ich klientów. Innymi słowy firmy telekomunikacyjne nie muszą już uzyskiwać wyraźnej zgody konsumentów, aby wykorzystywać ich dane do celów komercyjnych.
Jak przekonują europosłowie, w USA wciąż brakuje też skutecznych mechanizmów odwoławczych i możliwości dochodzenia odszkodowania, po które mogliby sięgać obywatele UE w przypadku ograniczenia ich prawa prywatności przez federalne organy władzy publicznej. Co prawda w ramach tarczy prywatności w Departamencie Stanu ustanowiono instytucję specjalnego rzecznika (Ombudsperson), który przyjmuje związane z tym skargi, ale w ocenie Parlamentu Europejskiego nie spełnia on warunku niezależności, a do tego jest pozbawiony odpowiednich uprawnień władczych. Zresztą na razie administracja nowego prezydenta USA Donalda Trumpa nawet nie obsadziła tego stanowiska.
Tarcza prywatności została wprowadzona przez Komisję Europejską w lipcu ubiegłego roku. Poprzednie porozumienie legalizujące transatlantycki przepływ danych obalił w 2015 r. Trybunał Sprawiedliwości UE. Nowy program działa, podobnie jak jego poprzednik, na zasadzie samocertyfikacji. W praktyce amerykańskie przedsiębiorstwa, które chcą bez przeszkód przekazywać dane Europejczyków do USA, składają więc oświadczenia w Departamencie Handlu, że zapewniają taki sam poziom ochrony co podmioty unijne. Oprócz ustanowienia specjalnego rzecznika tarcza prywatności dodatkowo zobowiązuje władze federalne m.in. do regularnego monitorowania, czy amerykańskie firmy rzeczywiście przestrzegają unijnych zasad.