Zgodnie z projektem osobom, których łączna wysokość zaległości alimentacyjnych wyniesie "równowartość co najmniej trzech świadczeń okresowych" - najczęściej miesięcznych - ma grozić do roku więzienia.
Jak informował resort sprawiedliwości, który przygotował projekt, takie "obiektywne kryterium" określania zaległości alimentacyjnych - w odróżnieniu od obecnego zapisu o "uporczywym" uchylaniu się od płacenia alimentów - zwiększy skuteczność prawa.
Wyższa kara - do dwóch lat więzienia - miałaby grozić osobie, która nie płacąc alimentów, naraża osobę najbliższą na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych.
Jak przekonywał posłów wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, w Polsce problem niepłacenia alimentów ma charakter systemowy, a projekt dąży do tego, by "zlikwidować stan fikcji i drwiny z przepisów prawa".
Wiceminister wskazał, że obecnie około miliona dzieci nie otrzymuje alimentów, a skuteczność egzekucji komorniczych w takich sprawach jest jedna z najniższych w Europie - w Polsce wynosi 19,5 proc. a na przykład w Danii 88 proc. Liczba dłużników alimentacyjnych przekracza 270 tys. osób, a łączny dług wynosi co najmniej dziewięć mld zł.
Zgodnie z projektem dłużnicy alimentacyjni będą mieli możliwość uniknięcia kary, jeśli dobrowolnie wyrównają zaległości. Zapisano bowiem, że nie będzie podlegał karze sprawca uchylający się od wykonywania obowiązku alimentacyjnego, jeśli "nie później niż przed upływem 30 dni od daty pierwszego przesłuchania w charakterze podejrzanego uiścił w całości zaległe alimenty".
MS przekonuje, że norma karna nie będzie dotyczyła sytuacji, w których obiektywnie, ponad wszelką wątpliwość, rodzic nie jest w stanie spełnić obowiązku alimentacyjnego - od takich przypadków jest Fundusz Alimentacyjny.
Przedstawiciele klubów przychylnie wypowiadali się podczas debaty na temat projektu. PO, Nowoczesna i PSL wskazywały, że zmiany dotyczące tego problemu potrzebne są nie tylko w Kodeksie karnym. Wojciech Wilk (PO) wskazał, że już obecnie wiele osób skazanych za niepłacenie alimentów kary nie odbywa z powodu braku miejsc w zakładach karnych.
Warchoł odpowiedział, że mitem jest jakoby projekt skupiał się na kwestii karania. "Nie ma surowszej kary, wręcz karę obniżamy" - zaznaczył i przypomniał, że przestępstwo to - w typie podstawowym - będzie zagrożone karą do roku więzienia, a nie dwóch lat, jak jest teraz. Jednocześnie jednak - jak dodał - przepis stanie się skuteczniejszy w walce z tymi dłużnikami alimentacyjnymi, którzy "udają, że coś płacą".
"Jestem przekonana, że zostawiona w projekcie furtka umożliwiająca odstąpienie od kary spowoduje, iż tysiące osób nagle znajdzie pieniądze" - oceniła Barbara Chrobak (Kukiz'15).
Według obecnego zapisu Kodeksu karnego, "kto uporczywie uchyla się od wykonania ciążącego na nim z mocy ustawy lub orzeczenia sądowego obowiązku opieki przez niełożenie na utrzymanie osoby najbliższej lub innej osoby i przez to naraża ją na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch".
Jak uzasadnia MS, obecne przepisy mówią o "uporczywym uchylaniu się" od alimentacyjnego obowiązku, co sprawia znaczne trudności interpretacyjne i utrudnia karanie.
Projektem zajmie się teraz sejmowa komisja nadzwyczajna do spraw zmian w kodyfikacjach.(PAP)