Po odejściu Andrzeja Rzeplińskiego w Trybunale miał zapanować spokój. Ale minister sprawiedliwości otwiera nowy front walki. Tym razem sięga po środki, które mogą zrujnować cały porządek prawny w Polsce.
Po odejściu Andrzeja Rzeplińskiego w Trybunale miał zapanować spokój. Ale minister sprawiedliwości otwiera nowy front walki. Tym razem sięga po środki, które mogą zrujnować cały porządek prawny w Polsce.
Minister sprawiedliwości – prokurator generalny Zbigniew Ziobro złożył do TK wniosek, w którym domaga się uznania, że uchwała Sejmu z listopada 2010 r. w sprawie wyboru na trzech sędziów TK narusza konstytucję. Eksperci podają w wątpliwość zasadność tego wniosku. I ostrzegają: gdyby trybunał przychylił się do tez w nim stawianych, mielibyśmy do czynienia z niewyobrażalnym wręcz chaosem prawnym. A biorąc pod uwagę skład, jaki został wyznaczony do rozpatrzenia wniosku, ich obawy mogą się potwierdzić. Nad sprawą mają się bowiem pochylić Julia Przyłębska, Mariusz Muszyński oraz Michał Warciński. W składzie znaleźli się więc jedynie ci sędziowie, którzy zostali wybrani do TK głosami PiS.
Jak można przeczytać w uzasadnieniu wniosku, sejmowa uchwała z 2010 r. miałaby naruszać konstytucję z tego powodu, że dokonano nią wyboru jednocześnie trzech sędziów trybunału. Tymczasem, jak wskazuje Ziobro, art. 194 ust. 1 konstytucji jasno stanowi, że sędziowie TK są wybierani przez Sejm w sposób indywidualny. Eksperci są jednak zgodni, że tezy stawiane przez prokuratora generalnego nie wytrzymują krytyki.
– Wniosek jest bez sensu, choć ma pozory prawnego wywodu. Najważniejszy zarzut w nim postawiony, a więc braku indywidualnych głosowań – w świetle sejmowej dokumentacji – jest po prostu fałszywy – komentuje prof. Ewa Łętowska, sędzia TK w stanie spoczynku.
Podobnie uważa Krajowa Rada Sądownictwa, która w wydanym w piątek stanowisku również wskazuje, że przeprowadzone w 2010 r. przez Sejm głosowania miały charakter indywidualny. „Fakt indywidualnego wyboru sędziów TK dokonanego 26 listopada 2010 r. potwierdzają również wyniki tych głosowań, w których wzięło udział 380 posłów (...)” – zauważa rada. I wskazuje, że za wyborem Krystyny Pawłowicz głosowało 140 posłów, za wyborem Stanisława Rymara – 203 posłów, za wyborem Piotra Tulei – 348 posłów, za wyborem Andrzeja Wróbla – 40 posłów, a za wyborem Marka Zubika – 200 posłów.
– Wymóg indywidualizacji jest tu zachowany, bo głos oddaje się na każdego z kandydata z listy, a nie głosuje en bloc – kwituje prof. Łętowska.
Dopiero potem Sejm podjął uchwałę, w której potwierdził wybór wszystkich trzech sędziów TK.
Eksperci zwracają uwagę na trudne do przewidzenia negatywne skutki, jakie mogłoby wywołać orzeczenie trybunału przyznające rację Ziobrze.
– Konsekwencją tego byłoby zakwestionowanie dotychczasowego dorobku TK, zgodnie z którym trybunał nie może oceniać tego rodzaju uchwał Sejmu – ocenia dr Tomasz Zalasiński, konstytucjonalista, radca prawny z kancelarii DZP. Wówczas bowiem należałoby przyjąć, iż w wydawaniu wyroków przez TK brały udział osoby, które nie były sędziami.
Że taki właśnie cel chce osiągnąć Zbigniew Ziobro, może świadczyć fragment uzasadnienia wniosku, w którym jest mowa o tym, że „orzeczenia wydane przez takie składy (a więc z udziałem Rymara, Zubika lub Tulei – red.) mogą być uznane za wadliwe, a takie nie powinny funkcjonować w polskim porządku prawnym”.
Co więcej, w dłuższej perspektywie czasowej może nie chodzić tylko o orzecznictwo z ostatnich siedmiu lat. Zakwestionowany przez Zbigniewa Ziobrę tryb wyboru sędziów TK był bowiem stosowany nie tylko w 2010 r., ale zawsze wtedy, gdy trzeba było obsadzić więcej niż jedno miejsce w trybunale.
Idąc tokiem rozumowania prokuratora generalnego, należałoby oprotestować wszystkie wybory sędziów dokonywane w latach 1997, 2001 i 2006. Wówczas Sejm również wybierał do trybunału więcej niż jedną osobę. – Można zatem pytać, dlaczego PG się ogranicza do wyborów z 2010 r. – zauważa prof. Łętowska.
Gdyby jednak TK przychylił się do wniosku prokuratora generalnego, a ten na tej podstawie zaczął kwestionować status wszystkich sędziów TK, którzy zostali wybrani w zakwestionowany sposób, to konsekwencje tego dla porządku prawnego mogłyby być naprawdę opłakane.
– Mogłoby się okazać, że kilka lat działalności TK zostałoby poddane w wątpliwość. To byłby ogromny problem – podkreśla dr Zalasiński.
Zakwestionowanie dotychczasowego orzecznictwa TK odbiłoby się negatywnie m.in. na sądach. A to dlatego, że lwia część wyroków trybunału zapadała na skutek skarg złożonych przez obywateli. I takie wyroki, w których stwierdzono niekonstytucyjność określonych norm, były później podstawą do wznawiania postępowań przed sądami powszechnymi. Także sądy powszechne co roku zadają trybunałowi dziesiątki pytań prawnych. I po otrzymaniu odpowiedzi orzekają zgodnie z wyrokami TK.
Obawy studzi dr hab. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. – Dużo będzie zależało od samego trybunału, który może zastrzec, że jego wyrok będzie wywoływał skutki jedynie na przyszłość. I to mogłoby nas uratować przed powstaniem chaosu prawnego – tłumaczy ekspert.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama