Sędziowie zbyt często opierają rozstrzygnięcia wyłącznie na opinii biegłych sądowych, bez ich samodzielnej i krytycznej analizy. A zarazem poziom merytoryczny wielu opinii jest niski.
Ministerstwo Sprawiedliwości ponad dwa lata temu informowało o rozpoczęciu prac nad projektem kompleksowej ustawy o biegłych sądowych. Projekt do dziś nie ujrzał światła dziennego. Na wszystko to zwrócił właśnie uwagę rzecznik praw obywatelskich w swym wystąpieniu do premiera. W ostatnich latach Adam Bodnar kilkukrotnie pisał w tej sprawie do Zbigniewa Ziobry. Za każdym razem kończyło się jedynie na obietnicach.
„Zwracam się do Pana Premiera z apelem o przyspieszenie prac nad ustawą o biegłych sądowych. Proszę jednocześnie o informację na temat planowanego terminu zakończenia rządowych prac legislacyjnych dotyczących tej ustawy” – wskazał tym razem rzecznik.
Adam Bodnar podkreśla, że rola i znaczenie opinii biegłych w postępowaniu przed sądami jest nie do przecenienia. Nie może być jednak tak, że wydawane rozstrzygnięcia zapadają wyłącznie na podstawie tego, co biegły stwierdził.
– Czasami sądy, zamiast opierać się na własnej wiedzy i doświadczeniu, bezrefleksyjnie zdają się na opinie biegłych, nawet gdy jest ona niepełna. Zdarza się, że sędziowie pytają biegłych nie tylko o fakty, ale też o rozstrzygnięcia prawne. Bywa, że przerzucają na biegłych prowadzenie postępowania dowodowego – wskazuje Adam Bodnar, cytowany na stronie biura RPO.
Zresztą, resort sprawiedliwości doskonale zdaje sobie sprawę z kłopotów. Na łamach DGP przed kilkoma miesiącami wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł stwierdził, że wiele opinii jest pisanych na kolanie i nie zasługuje na jakiekolwiek wynagrodzenie. Sądy jednak i tak korzystają z kiepskich biegłych, bo dobrych fachowców brakuje. Jednym z powodów są bardzo niskie wynagrodzenia.