To, że sędzia sporządził notatkę służbową, w której wskazał, dlaczego nie powinien prowadzić rozprawy za chorą koleżankę, nie stanowi dowodu przewinienia służbowego – uznał Sąd Najwyższy.

Zarzuty dyscyplinarne
Sprawa dotyczyła Henryka Walczewskiego, sędziego Sądu Rejonowego Kraków-Śródmieście. Postawiono mu dwa zarzuty: że po uchyleniu wyroku i przekazaniu sprawy do ponownego rozpoznania nie zastosował się do wytycznych sądu odwoławczego oraz że nie wykonał polecenia służbowego przewodniczącej wydziału i nie poszedł na rozprawę za chorą koleżankę. Czynami tymi miał m.in. uchybić godności sędziego.
Jeżeli chodzi o pierwszy zarzut, to pojawił się on w związku z prowadzoną przez sędziego sprawą. Sąd odwoławczy uchylił wyrok, uznając, że należy przeprowadzić opinię biegłego na okoliczność, czy strona miała podstawy do utraty zaufania wobec drugiej strony. Sędzia Walczewski, znając poglądy doktryny oraz orzecznictwo Sądu Najwyższego, uznał, że zaufanie i jego utrata nie nadają się do badania przez biegłego. Nie zlecił więc – jak chciał tego sąd odwoławczy – opinii, a jedynie uzyskał zgodne oświadczenie stron. Uznał, że dalsze prowadzenie postępowania dowodowego jest zbędne i wydał rozstrzygnięcie.
Drugi zarzut pojawił się w związku z próbą przydzielenia sędziemu Walczewskiemu sprawy z repertorium chorej koleżanki. W aktach sprawy brakowało jednak dowodów doręczenia wezwań stron i z tego powodu rozprawa i tak nie mogła się odbyć. Co więcej, sprawa była na takim etapie, że należało wydać wyrok. Sędzia Walczewski stwierdził, że do tego nie ma prawa. Wskazywał na art. 323 kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym wyrok może być wydany jedynie przez sędziów, przed którymi odbyła się rozprawa poprzedzająca bezpośrednio wydanie wyroku. Sędzia Walczewski nie prowadził w tej sprawie ani jednej rozprawy, a postępowanie dowodowe było zakończone. – Wydanie przeze mnie wyroku przesądziłoby o nieważności całego postępowania – wskazuje Henryk Walczewski.
Wszystkie te wątpliwości zawarł w notatce, którą wręczył przewodniczącej wydziału.
Na tłumaczenia obwinionego głuchy okazał się Sąd Apelacyjny w Krakowie, który orzekał jako sąd dyscyplinarny I instancji. Wymierzył mu karę upomnienia. Sędzia postanowił się od wyroku odwołać, na skutek czego sprawa trafiła do SN. Wczoraj został uniewinniony.
Dowody pośrednie
Bogusław Cudowski, sędzia sprawozdawca, właściwie nie odniósł się do merytorycznych argumentów obydwu stron. Wskazał jedynie, że stawiane zarzuty nie były bezsporne i trudno uznać, że zostały w sposób bezsporny uzasadnione. Art. 107 par. 1 prawa o ustroju sądów powszechnych (Dz.U. z 2015 r. poz. 133 ze zm.) stanowi wprost, że sędzia odpowiada dyscyplinarnie za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu. Zdaniem sędziego Cudowskiego SA oparł się na dowodach pośrednich, co w postępowaniu dyscyplinarnym nie powinno mieć miejsca.
– To orzeczenie SN jasno pokazuje, że sędziami nie można rządzić jak zwykłymi urzędnikami – komentuje uniewinniony.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 29 czerwca 2015 r., sygn. akt 39/14. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia