Projekt unijnej dyrektywy, którą zaproponowała Komisja Europejska, mówi jedynie o digitalizacji i udostępnianiu w sieci dzieł osieroconych, które zalegają w archiwach, bibliotekach, muzeach. Chodzi wyłącznie o książki, magazyny, czasopisma czy filmy. Takie przepisy krytykują eksperci, którzy uważają że zakres dyrektywy jest zbyt wąski.

- Został całkowicie przeoczony fakt, że takie dzieła to nie tylko stare księgi, druki, ale też tysiące utworów udostępnianych i modyfikowanych codzienne w interencie – dodaje dr Michalak.

Zaproponowana dyrektywy nie przewiduje także wykorzystywania dzieł nieznanych twórców przez prywatne firmy czy organizacje zbiorowego zarządzania.

- To zbędne ograniczenie. Podmioty prywatne mogą przecież tworzyć genialne projekty w oparciu o dzieła osierocone czego sztandarowym przykładem jest projekt Google Books – dodaje dr Michalak.

Utwory nieznanych lub trudnych do odnalezienia autorów mogą stanowić nawet 40 proc. dorobku artystycznego. W Filmotece Narodowego znajduje się 130 filmów przedwojennych filmów, których są takimi utworami. Niemieckie Centrum Filmowe w Berlinie posiada w swoich zasobach 13 tys. tytułów, które są działami osieroconymi.

Cały artykuł przeczytasz w jutrzejszym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej.