Już ponad 100 tys. ludzi zamiast w więzieniu odbyło karę w systemie dozoru elektronicznego. A dzięki zmianie przepisów ich liczba powinna rosnąć jeszcze szybciej.
Chodzi o rozszerzenie katalogu skazanych, którzy mogą się ubiegać o wykonywanie kary pozbawienia wolności w warunkach domowych. Przez lata z tej opcji korzystały jedynie osoby, którym wymierzono karę nieprzekraczającą roku pozbawienia wolności. Kiedy w końcu w ramach tzw. dużej reformy prawa karnego zmieniono również treść art. 43la kodeksu karnego wykonawczego, podwyższając górną granicę do półtora roku więzienia, prezydent odesłał ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ostatecznie TK niedawno orzekł o niekonstytucyjności nowelizacji ze względu na tryb jej uchwalania, ale wcześniej Sejm zdążył uchwalić dokładnie takie same zmiany w k.k.w. jeszcze raz. Tym razem przy okazji tzw. tarczy 1.0 (Dz.U. z 2020 r. poz. 568).

SDE odporne na wirusa

– Obecnie systemem objęte są 4562 osoby, z czego 137 to te skazane na karę przekraczającą rok pozbawienia wolności – mówi gen. Paweł Nasiłowski, dyrektor biura dozoru elektronicznego w Służbie Więziennej. – Zważywszy na to, że mamy pandemię i okres wakacyjny, jest to niezły wynik. W ogóle mimo trwającego kilka tygodni zamrożenia sądów akurat sądy penitencjarne sprawnie i na bieżąco rozpatrywały wnioski o odbywania kary w SDE. W najtrudniejszym okresie liczba osób objętych systemem w ciągu doby była niższa od średniej tylko o 400– dodaje Nasiłowski.
ikona lupy />
DGP
Trudności wynikały co najwyżej z ograniczeń pracy kuratorów sądowych, którzy muszą przeprowadzić na zlecenie sądu wywiad środowiskowy w miejscu zamieszkania skazanego (m.in. ustalić personalia innych domowników czy poinformować o tym, że objęcie skazanego dozorem elektronicznym wymaga ich zgody).
O tym, że wszystko wraca do normy, świadczy też duża liczba tzw. rezerwacji, których jest ponad 1,1 tys. Polega to na „zaklepaniu” miejsca w systemie przez sąd penitencjarny, który przystępuje do rozpoznania wniosku skazanego, na wypadek gdyby decyzja była dla niego pozytywna. Dzięki temu nie dochodzi do sytuacji, że skazany pomimo formalnej zgody sądu musiałby czekać jeszcze na zwolnienie się miejsca, a cały proces przygotowania do zaobrączkowania można przeprowadzić sprawnie. Jeśli chodzi o problem z dostępnością, to długo był on teoretyczny. Teraz jednak zaludnienie systemu osiągnęło poziom 76 proc. – wykorzystane są 4562 miejsca z 6 tys.
Nie było też większych problemów ze sprawowaniem nadzoru w trakcie pandemii dzięki natychmiastowemu opracowaniu (w ciągu jednego weekendu) standardów bezpieczeństwa dla terenowych zespołów SDE. Zajmują się one m.in. preinstalacjami, czyli sprawdzaniem warunków technicznych niezbędnych do tego, by skazany mógł odbywać pod wskazanym adresem karę, a później zamontowaniem i uruchomieniem sprzętu oraz zakładaniem opasek lub bransoletki osobie, która właśnie zaczyna odbywać karę w domu. Członkowie zespołów muszą też co jakiś czas kalibrować urządzenia śledzące położenie osób objętych SDE, a także interweniować w przypadku naruszania warunków odbywania kary w domu.

W Rzeszowie bez zmian

Ale wciąż nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej. Osób, które spełniają wymogi formalne do odbycia kary w SDE, jest ponad 37 tys., z czego ponad 13 tys. przebywa w aresztach śledczych i zakładach karnych, a pozostali oczekują na wykonanie kary (stan na 31 stycznia 2020 r.). Wciąż też podejście do SDE znacznie się różni w zależności od apelacji. Tradycyjnie najchętniej korzystają z tej formy kary sądy apelacji katowickiej (1954 zgód w 2020), wrocławskiej (1543) i poznańskiej (1522). Na drugim biegunie są Szczecin (736), Warszawa (715) i Rzeszów (tylko 315).
– W czasach, kiedy SDE dopiero raczkował, sędziowie bardzo ostrożnie podchodzili do stosowania tej instytucji i wtedy podejmowaliśmy wiele działań popularyzatorskich. Myślę, że teraz też istnieje taka potrzeba, zwłaszcza w tych apelacjach, w których ten środek się słabo przyjął – mówi Krzysztof Kwiatkowski, minister sprawiedliwości w latach 2009–2011. – Zamykanie w zakładach karnych sprawców drobnych przestępstw, a już szczególnie przestępców alimentacyjnych, jest przeciwskuteczne, dlatego trzeba jak najszerzej stosować system, który pozwala na wykonywanie kary z możliwością zarobkowania. To jest o wiele tańsze i przynosi świetny efekt resocjalizacyjny – pointuje Kwiatkowski.