To wysyłający oświadczenie drogą elektroniczną musi w razie sporu dowieść, że dotarło ono na serwer pocztowy adresata – uznała Krajowa Izba Odwoławcza. Bydgoski oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad rozpisał przetarg na wsparcie merytoryczne przy obsłudze inwestycji współfinansowanych z funduszy europejskich.
Postawiono w nim dość wyśrubowane wymagania dotyczące osób mających udzielać wsparcia. Prawdopodobnie z tego powodu tylko jedna firma złożyła ofertę. Także i ona miała braki – dołączono do niej niekompletny wykaz osób mających realizować zamówienie.
Zamawiający dopuścił w specyfikacji możliwość kontaktu drogą elektroniczną, wymagając jednocześnie potwierdzania przez wykonawców otrzymania pism. Wzywając do uzupełnienia braków w wykazie, GDDKiA skorzystała właśnie z poczty elektronicznej. Nie otrzymała informacji o jakichkolwiek problemach z e-mailem, uznała więc, że dotarł on do adresata. Gdy ten nie uzupełnił w wyznaczonym czasie brakujących dokumentów, wykluczyła go z przetargu, który jednocześnie z powodu braku ważnych ofert unieważniła.
Problem w tym, że zdaniem przedsiębiorcy żaden e-mail do niego nie dotarł. W odwołaniu wniesionym do Krajowej Izby Odwoławczej domagał się on szansy na uzupełnienie dokumentów. Zamawiający tłumaczył natomiast, że pismo z wezwaniem zostało prawidłowo wysłane i musiało dotrzeć na skrzynkę wykonawcy, a jeśli tak się nie stało, odpowiedzialność za to ponosi sam przedsiębiorca.
Skład orzekający uwzględnił odwołanie i nakazał ponowić wezwanie wykonawcy do uzupełnienia dokumentów. Analizując zagadnienie prawne, przede wszystkim odwołał się do teorii doręczeń. Zgodnie z art. 61 par. 2 kodeksu cywilnego oświadczenie woli wyrażone w postaci elektronicznej jest złożone z chwilą wprowadzenia do środka komunikacji elektronicznej i stanie się dostępne dla odbiorcy.
Ryzyko niedojścia oświadczenia woli do adresata spoczywa na składającym oświadczenie. Ewentualna niesprawność sieci, wadliwość urządzeń obciąża nadawcę, natomiast niesprawność urządzeń docelowych spoczywa na odbiorcy.
Z jednej strony KIO przyznała, że nieodebranie korespondencji mogło być skutkiem celowego zaniechania przedsiębiorcy, który nie zdołał przygotować na czas brakujących dokumentów. Z drugiej jednak – nie można kategorycznie wykluczyć, że rzeczywiście nie dotarła ona do adresata.
„Choć odesłanie potwierdzenia nie zawsze musi być generowane automatycznie, a potwierdzenie może być dokonywane przez adresata wiadomości zależnie od jego woli, to jednak nie da się wykluczyć, że spornej wiadomości nie dostarczono z powodów technicznych, i nie była dla odwołującego dostępna opcja jej odczytu. Ciężar dowodu przeciwnego, zgodnie z art. 6 k.c., obciążał zamawiającego, skoro to on z podanych faktów wywodził skutki prawne – zaistnienie podstaw do wykluczenia odwołującego z postępowania. Wprawdzie następstwa nieodpowiedniego działania urządzeń odbiorczych obarczają adresata przesyłki e-mail, jednakże zamawiający nie wykazał takiej okoliczności” – uzasadniła wyrok przewodnicząca składu orzekającego Barbara Bettman.
ORZECZNICTWO
Wyrok Krajowej Izby Odwoławczej z 16 września 2016 r., sygn. akt KIO 1680/16.