Na Śląsku nie ma równowagi między racjami gospodarczymi i społecznymi. Mieszkańcom zniszczonych lokali oferuje się domy pomocy społecznej.
Koncesje na wydobywanie węgla kamiennego / DGP
Odszkodowania wypłacane przez zakłady górnicze za szkody wyrządzone na powierzchni ziemi są za niskie, a samorządy nie mają instrumentów, by realnie wpływać na działalność kopalni w sytuacjach kryzysowych – to najważniejsze z problemów, jakie sygnalizuje rzecznik praw obywatelskich profesor Irena Lipowicz w liście do prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska.
Jak dowiedział się DGP, biuro RPO planuje w najbliższym czasie kolejne wystąpienie w sprawie niewydolnego systemu naprawy szkód górniczych.

Domy wciąż w budowie

Działania rzecznika są oddźwiękiem katastrofy budowlanej, do jakiej doszło w lipcu 2011 roku w bytomskiej dzielnicy Karb. W wyniku szkód górniczych 460 osób musiało opuścić dotychczasowe mieszkania i szukać schronienia w miejscach oferowanych m.in. przez miasto. Część rodzin do dziś nie znalazła stałego miejsca pobytu.
– Bytom ma problem z działalnością górniczą: tą, która trwa, i tą, która została już zakończona. Jeżeli kopalnia kończy prace, to nie znaczy jeszcze, że teren, który wcześniej wykorzystywała, jest stabilny. Osobom, które zostały dotknięte skutkami lipcowej katastrofy budowlanej, miasto musiało zapewnić inne lokale.
Część mieszkańców nie została jeszcze jednak do tej pory przesiedlona, bo mieszkania dla nich wciąż się budują – wskazuje Katarzyna Krzemińska, rzecznik prasowy urzędu miasta w Bytomiu.
Choć kopalnia wypłaciła odszkodowanie z tytułu zaistniałych szkód górniczych, to nie pokryło ono wszystkich strat miasta.

Rolą państwa powinna być dbałość o konstytucyjne prawa obywateli

– W wyniku ugody zawartej z kopalnią uzyskaliśmy 24,5 mln zł, przy czym nasze straty są zdecydowanie wyższe.
Nie zdecydowaliśmy się jednak na drogę sądową, gdyż musieliśmy jak najszybciej uzyskać środki na nowe lokale. A znając czas rozpatrywania spraw w sądach, nie mogliśmy sobie pozwolić na wieloletnie procesy – argumentuje Krzemińska.

Nierynkowe pieniądze

Jak wskazują prawnicy zaangażowani w akcję społeczną na rzecz poszkodowanych mieszkańców, również wobec osób fizycznych, będących właścicielami uszkodzonych domów zasądzane odszkodowania nie odpowiadają rynkowym realiom.
– Właściciele zniszczonych na skutek szkód górniczych mieszkań domagają się zwrotu równowartości ceny nowego mieszkania. Za pieniądze, które otrzymują, nie są jednak w stanie kupić nowych lokali. Nie są to bowiem niestety ceny rynkowe, lecz ceny odszkodowawcze, wyliczone przez biegłych do spraw szkód górniczych – podkreśla Piotr Bober, dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych w Katowicach.
Na tę kwestię zwróciła również uwagę prof. Irena Lipowicz w liście do premiera. „W tym starym regionie przemysłowym, objętym od lat intensywną eksploatacją, w sposób trwały została zwichnięta równowaga między wyważeniem racji gospodarczych i społecznych.
Ludziom, którzy działając w zaufaniu do państwa, wykupili kilka lat temu mieszkania, proponuje się niewystarczające odszkodowania, innym – niewielkie sumy za wielomiesięczny pobyt u krewnych i znajomych.
Niektórym wręcz, zamiast nowego mieszkania, proponuje się miejsce w domu pomocy społecznej. A przecież rolą władzy państwowej sprawującej nadzór nad eksploatacją górniczą powinna być również dbałość o prawa obywateli zagwarantowane w konstytucji” – czytamy w piśmie.
Kolejny z problemów, na który zwróciła uwagę prof. Lipowicz, dotyczył zbyt małych kompetencji samorządów w sytuacjach zagrażających bezpieczeństwu.
„Pytanie, jakie należy również postawić (...) brzmi: w jaki sposób można odwrócić stałe ograniczanie uprawnień gmin do powstrzymywania eksploatacji w sytuacji szczególnego zagrożenia, zwłaszcza gdy można przewidzieć katastrofalne skutki dla podstawowej substancji miejskiej?
Od uchwalenia pierwszej wersji prawa górniczego po roku 1989 kolejne nowelizacje oznaczają stałe ograniczenie wpływu samorządu, który jest przecież najlepiej zorientowany w potrzebach i zagrożeniach lokalnych. Biorąc również pod uwagę, jak źle działa mechanizm konsultacji społecznych, wpływ samorządu staje się wręcz symboliczny” – alarmuje RPO.

Recepta na kryzysy

Na zarzut ten odpowiedział sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Tomasz Tomkiewicz. Przypomniał, że obowiązujące od 1994 do 2011 r. prawo geologiczne i górnicze (dalej p.g.g.) przyznawało gminie, na terenie której prowadzona była działalność górnicza, realny wpływ na poczynania przedsiębiorcy: począwszy od etapu udzielania koncesji, poprzez stadium działalności wydobywczej aż do jej zakończenia, czyli fizycznej likwidacji zakładu.
I rozwiązania te zostały utrzymane również w nowej ustawie – Prawo geologiczne i górnicze, która obowiązuje od stycznia 2012 r.
„Niewątpliwie, najważniejszym instrumentem chroniącym interesy gmin był – i pozostaje również pod rządami nowego p.g.g. – miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego gminy, w którym to planie samorząd gminy ma możliwość ustalenia warunków wykonywania przez przedsiębiorców uprawnień wynikających z koncesji na wydobywanie kopaliny, a nawet wyłączenia określonego obszaru swojego terytorium spod działalności górniczej lub wskazania terenów bądź obiektów wymagających szczególnej ochrony wpływami eksploatacji górniczej.
(...) W świetle powyższego uważam, że samorząd lokalny ma duży wpływ na prowadzenie działalności górniczej” – argumentował Tomasz Tomkiewicz.
Jak wskazuje jednak kwietniowa kontrola przeprowadzona przez Najwyższą Izbę Kontroli, jedynie dwie gminy, z siedmiu objętych kontrolą, sporządziły plany dla całości terenów górniczych znajdujących się w ich granicach administracyjnych.
Odstąpienie od ich sporządzenia gminy tłumaczyły m.in. sprzeciwem społeczności lokalnej, która obawiała się obniżenia wartości gruntów w wyniku zaklasyfikowania ich jako tereny górnicze.

Postulaty zmian

Jak dowiedzieliśmy się w biurze RPO, problemy ludzi mieszkających na terenach zagrożonych szkodami górniczymi muszą być rozwiązane przez lepsze stanowienie i realizację prawa.
– Warto się zastanowić nad tym, aby w koszty wydobycia węgla wpisać koszty związane ze szkodami społecznymi związanymi z tą działalnością – uważa Andrzej Stefański, dyrektor zespołu społecznego w biurze rzecznika praw obywatelskich.
– Problemy natury prawnej odnoszą się nie tylko do samego prawa, ale do jego stosowania w praktyce, do kształtu procedury koncesyjnej, wykonywania kontroli i nadzoru.
Planowane są w tym zakresie dalsze działania RPO, w tym również o charakterze generalnym – dodaje Grzegorz Matejczuk, zastępca dyrektora Zespołu Prawa Administracyjnego i Gospodarczego w Biurze RPO.
Nie podaje jednak, nad jakimi szczególnego rodzaju rozwiązaniami pracuje jego zespół.