Koszty sądowe to pierwsza („To już przy wnoszeniu pozwu mam płacić?”) i jedna z najistotniejszych („Panie mecenasie, czemu w tym sądzie tak drogo z opłatami?”) bariera w dostępie do sądu.
Oschle brzmiący „dostęp do sądu” (czy jeszcze oschlej – „prawo do sądu”) to tak naprawdę prawo, które przyznaje konstytucja: „Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. Banałem jest napisać, że ułatwianie dostępu do sądu wpływa pozytywnie na szereg innych kwestii (od szybkiego rozwiązywania sporów gospodarczych po zaspokojenie poczucia sprawiedliwości obywateli). Banałem jest też wspomnieć, że na ten sam szereg spraw, tyle że negatywnie, wpływa utrudnianie wykonywania prawa do sądu. Rzeczywistość pokazuje jednak, że czasem należy przypomnieć o banałach.
W Sejmie procedowana jest właśnie reforma procedury cywilnej, która obejmie nie tylko sam kodeks postępowania cywilnego, ale także ustawę o kosztach sądowych w sprawach cywilnych.
Jednym z kosztów sądowych są opłaty, którym podlegają niektóre pisma składane w sądzie (np. pozew czy apelacja). Jest to koszt, który walczący w sądzie o swoje prawa na dzień dobry musi ponieść i który być może nie zostanie mu zwrócony (to zależy m.in. od finału sprawy). Opłata jest więc naturalną barierą, która może odstraszyć potencjalnego powoda przed wszczęciem sprawy. Wspomniana duża nowelizacja procedury cywilnej, w jej obecnym kształcie, sprowadza problem do trzech słów: będzie znacząco drożej.
Kilka przykładów. Upraszczając, obecnie ogólna zasada jest taka, że w sprawach majątkowych (np. kiedy ktoś nam nie zapłacił z tytułu jakiejś umowy) pobierana jest opłata stosunkowa, tj. 5 proc. wartości przedmiotu sporu (nie mniej niż 30 zł, nie więcej niż 100 tys. zł). Z kolei dla postępowania uproszczonego (m.in. o roszczenia z umów, jeżeli wartość przedmiotu sporu nie przekracza 20 tys. zł) przewidziane są widełki i niższe opłaty.
Projekt, którego II czytanie odbyło się wczoraj, zakłada rezygnację z tych zasad i wprowadza ogólną zasadę, że przy wartości przedmiotu sporu mieszczącego się w widełkach X–Y pobiera się opłatę Z. Zatem obecnie powód, który dochodzi w postępowaniu uproszczonym przed sądem kwoty 5 tys. zł, zapłaci opłatę 100 zł. Po zmianie miałby zapłacić 400 zł. To wzrost o 300 proc! Jeśli w tych samych okolicznościach powód dochodziłby dzisiaj kwoty 11,5 tys. zł, zapłaciłby 300 zł, po zmianie – już 750 zł, co oznacza wzrost o 150 proc. Zmiany dotkną też niektóre inne sprawy. Dziś za stwierdzenie nabycia spadku zapłacimy 50 zł, po zmianach 100 zł.
Generalna analiza nowych stawek wskazuje, że dochodzenie spraw przed sądem będzie znacznie droższe. W pułapkę opłat wpadnie więc przede wszystkim duża grupa osób, które nie kwalifikują się do zwolnienia od kosztów sądowych, ale dla których nowe, wysokie opłaty stanowią duży wydatek. Istnieje ryzyko, że duże koszty zniechęcą te osoby do dochodzenia swoich praw. Podwyżka opłat dotknie zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorców.
Perspektywa wyższych opłat sądowych zwiększy ryzyko wzrostu zatorów płatniczych dla przedsiębiorców. Nie każdy kontrahent płaci na czas. Według raportu Forum Obywatelskiego Rozwoju „Zatory płatnicze: duży problem dla małych firm” (P. Białowolski, A. Łaszek, III 2017) „(…) dla ponad jednej czwartej polskich przedsiębiorstw zatory płatnicze są jedną z najistotniejszych barier hamujących wzrost inwestycji”. Droższy proces sądowy utrudni odzyskiwanie należności. Z ekonomicznego puntu widzenia wzrost zatorów płatniczych to gorsza kondycja przedsiębiorców, a w konsekwencji gorsza kondycja gospodarki.
Już dzisiaj, zgodnie z raportem Doing Business 2019, koszt dochodzenia swoich praw z umowy przed polskim sądem, zgodnie z metodologią przyjętą w raporcie, jest większy niż w Niemczech, Finlandii, Francji. Rozwiązania dotyczące kosztów sądowych w obecnym kształcie nowelizacji procedury cywilnej nie poprawią naszych wyników.