Dziennikarzowi, któremu prokuratora zatrzymała telefon i tablet, ktoś próbował się włamać na konto w chmurze. Hasło było na sprzęcie, do którego nikt bez zgody sądu nie może mieć dostępu.
Patryk Tomaszewski jest internetowym dziennikarzem. Zajmuje się głównie ujawnianiem patologii w policji. Informacje publikuje na swoim facebookowym profilu albo przekazuje innym mediom. Część mundurowych zaufała mu na tyle, że umożliwiła dostęp do zamkniętego forum dla policji. To właśnie z takiego forum pochodziło umieszczone w czerwcu ubiegłego roku na stronie Tomaszewskiego zdjęcie z policyjnej bazy danych. Dokumentowało ukaranie policjanta z Lubartowa, który kierując nieoznakowanym radiowozem, przekroczył o 60 km/h dozwoloną w obszarze zabudowanym prędkość. Wykroczenie ujawnił inny patrol z Łukowa, także poruszający się nieoznakowanym pojazdem. I zgodnie z przepisami nałożył na lubartowskiego policjanta mandat, a także zatrzymał mu prawo jazdy.
– Zachowanie policjantów z Łukowa było wzorowe, bo pokazali, że każdy jest równy wobec prawa – mówi Patryk Tomaszewski. Inaczej jednak sytuację komentowano na środowiskowym forum. – Naczelną zasadą w policji wciąż jest niekaranie siebie nawzajem. Ten, kto się do tego nie stosuje, jest nazywany „szmaciarzem” – tłumaczy dziennikarz.
On sam, publikując fotografię z forum na swoim profilu, powstrzymał się od jakichkolwiek ocen. – Zamieściłem po prostu zdjęcie z neutralnym podpisem „Swój karze swego”, bez żadnego komentarza. Ludzie sami mogli to ocenić – mówi Tomaszewski.
Tymczasem Prokuratura Rejonowa Lublin-Północ wszczęła postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjanta, który zrobił zdjęcie opisu wydarzenia w policyjnej bazie danych. Kiedy Patryk Tomaszewski został przesłuchany w sprawie jako świadek, zeznał po prostu, że zdjęcie pochodzi z policyjnego forum. Ale kilka miesięcy później prokuratura zarządziła przeszukanie w jego domu.
– W postępowaniu prokurator wprost podaje, że celem przeprowadzenia tej czynności jest ujawnienie źródła, czyli tego, w jaki sposób wszedłem w posiadanie zdjęcia i kto jest jego autorem – relacjonuje Tomaszewski, któremu zarekwirowano telefon i tablet. Dziennikarz zapewnia, że poinformował przeszukujących policjantów, że sprzęt zawiera informacje objęte tajemnicą dziennikarską, których odczytanie może prowadzić do ujawnienia źródła. Na jego wyraźne żądanie zostało to wpisane do protokołu.
To o tyle istotne, że zgodnie z art. 180 par. 3 kodeksu postępowania karnego zwolnienie dziennikarza od obowiązku zachowania tajemnicy nie może dotyczyć danych umożliwiających identyfikację osób udzielających informacji opublikowanych lub przekazanych do opublikowania, jeżeli osoby te zastrzegły nieujawnianie powyższych danych.
– Gdyby prokurator, zajmując sprzęt, chciał ustalić personalia źródła osobowego, to rzeczywiście wówczas nie mógłby tego zrobić z uwagi na art. 180 par. 3 k.p.k. Jednak świadek, będąc przesłuchiwany, nie powiedział, że posiada fotografię od źródła osobowego, którego nie chce ujawnić, tylko że odnalazł ją w internecie – mówi Piotr Sitarski z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Z kolei zdaniem dziennikarza prokurator nie wziął pod uwagę tego, że już sam dostęp do forum jest objęty tajemnicą dziennikarską. Bo nawet jeśli zamieszczone tam treści nie są przekazywane przez ich autora, to dostęp do nich zapewnia mu źródło osobowe.
Zajęty sprzęt trafił do tzw. bezpiecznej koperty, a prokuratura wystąpiła do sądu o zgodę na wykorzystanie go. Jednocześnie dziennikarz wniósł do sądu zażalenie.
– Z tajemnicy dziennikarskiej dotyczącej źródła, tak jak z tajemnicy obrończej praktycznie nie da się zwolnić. Jeśli dana osoba się na nią powoła, to organ dokonujący przeszukania może rzeczy zatrzymać, ale musi je opieczętować i przekazać do dyspozycji sądu – mówi mec. Michał Skwarzyński, adwokat reprezentujący dziennikarza.
I choć sąd do tej pory nie rozpoznał ani zażalenia, ani wniosku prokuratury, 8 lutego ktoś usiłował się włamać na konto w chmurze dziennikarza.
– Dostęp do chmury wymaga dwustopniowego uwierzytelnienia. Nie wystarczy podanie loginu i hasła, trzeba jeszcze potwierdzić zgodę na dostęp na głównym urządzeniu, w tym przypadku za pomocą mojego nowego telefonu. Informując o próbie logowania z obcego sprzętu, system pokazał, że ma ona miejsce w okolicy Lublina – relacjonuje Patryk Tomaszewski. – Wygląda na to, że ktoś do próby włamania użył loginu i hasła, zapisanych na zabranym mi sprzęcie. Zwłaszcza że nie chcąc być posądzonym o utrudnianie śledztwa, na żądanie policjantów przed zdeponowaniem urządzeń w kopercie zdjąłem wszystkie zabezpieczenia – dodaje.
Dziennikarz zrobił zrzut ekranu i poinformował o sprawie swojego adwokata. Ten złożył już zażalenie w tej sprawie do sądu, w którym domaga m.in. odpowiedzi na pytanie, gdzie znajduje się zabezpieczony sprzęt, czy koperta jest nienaruszona oraz kto odpowiadał za jej przekazanie do sądu (próba włamania miała miejsce trzy dni po tym, jak depozyt trafił do sądu).
Prokuratora zapewnia, że nie ma nic wspólnego z próbą zalogowania się na konto dziennikarza. – Sprzęt w dalszym ciągu jest zapieczętowany i prokurator, bez decyzji sądu, w żaden sposób w to nie ingerował – zapewnia Piotr Sitarski z lubelskiej prokuratury.
Jak przypomina Konrad Siemaszko, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, tajemnica dziennikarska jest podstawą wolności prasy. – Dlatego może być ograniczona tylko w określonych przypadkach i tylko za zgodą sądu. Jeśli w tej sprawie sąd potwierdzi, że zatrzymany sprzęt zawiera informacje, których odczytanie może doprowadzić do ujawnienia źródła, nie będzie mógł jej uchylić. Postępowanie dotyczy bowiem przekroczenia uprawnień, czyli przestępstwa, które nie jest wymienione w art. 240 k.k., co jest warunkiem wydania zgody na zwolnienie z tajemnicy – tłumaczy ekspert. I dodaje, że przeszukanie dziennikarza zawsze stwarza ryzyko obejścia tajemnicy dziennikarskiej.
Zdaniem Patryka Tomaszewskiego zatrzymanie sprzętu miało na celu zastraszenie informatorów i pokazanie im, że mogą zostać ujawnieni. – Poza tym w ostatnim czasie miało miejsce dużo roszad w lubelskiej policji, na poziomie komend: powiatowych, miejskiej i wojewódzkiej. Być może ktoś chciał sprawdzić, czy posiadam jakieś informacje, które w nie najlepszym świetle stawiały awansowane osoby. W przeszłości zdarzało się, że na skutek ujawnionych przez mnie informacji, które otrzymałem od moich policyjnych informatorów, te awanse nie dochodziły do skutku – podsumowuje dziennikarz.