Nie chcę występować w roli obrońców środowiska i cały czas powtarzać tylko, jacy jesteśmy pokrzywdzeni. Będę jednak dążył do tego, aby oceniano nas sprawiedliwie – deklaruje Michał Laskowski, od niedawna rzecznik prasowy Sądu Najwyższego
Wyrabianie sobie opinii na temat całego środowiska na podstawie najbardziej jaskrawych przypadków niekompetencji kilku jego członków jest po prostu nie fair. To tak jakbym ja – jako sędzia Sądu Najwyższego – na podstawie kasacji ministra sprawiedliwości i rzecznika praw obywatelskich budował obraz całego wymiaru sprawiedliwości – podkreśla sędzia Laskowski.
Przy wyborze ścieżki kariery kierował się pragmatyzmem. Dlatego, chociaż w liceum interesowała go geografia, to zdecydował się na prawo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Ten kierunek otwierał przede mną szersze perspektywy – tłumaczy.
Pierwszy kontakt z salą rozpraw zaliczył jeszcze w trakcie studiów. Dzięki dobrym wynikom w nauce dostał się wówczas na praktyki do Sądu Wojewódzkiego w Poznaniu, gdzie później odbywał też aplikację. W trakcie szkolenia zyskał natomiast pewność odnośnie do wyboru zawodu, który chce w przyszłości wykonywać. Kluczową rolę odegrała tu jego pierwsza patronka. – Podobało mi się to, w jaki sposób podchodziła do swoich obowiązków orzeczniczych, do stron postępowania i aplikantów – mówi sędzia Laskowski. I przyznaje, że gdyby wtedy na nią nie trafił, to jego kariera mogłaby potoczyć się w innym kierunku.
Od początku orzekał w sprawach karnych. Tą dziedziną prawa zainteresował się jeszcze na studiach. Pod okiem prof. Krystyny Daszkiewicz (która w tamtym czasie była obserwatorką procesu ks. Jerzego Popiełuszki i zbierała materiały do książki na temat uprowadzenia i morderstwa duchownego) napisał pracę magisterską dotyczącą przestępczości przeciwko dziełom sztuki.
Karierę sędziowską zaczynał od małych ośrodków. Orzekał m.in. w Sądzie Rejonowym w Chodzieży, gdzie w owym czasie było zatrudnionych łącznie jedynie czterech sędziów. Większość życia zawodowego spędził natomiast na salach rozpraw poznańskich sądów – od rejonowego przez wojewódzki (był tam wiceprezesem), okręgowy (przez jedną kadencję pełnił funkcję prezesa) na apelacyjnym kończąc. Od sześciu lat orzeka w izbie karnej Sądu Najwyższego.
Wielokrotnie miał okazję rozpoznawać medialne sprawy. Do takich bez wątpienia zaliczyć należy kasację obrońców „łódzkiej ośmiornicy”. – Niewiele było wówczas postępowań dotyczących grup przestępczych o tak szeroko zakrojonej działalności – mówi. Wyrok uchylił i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania, co – jak podkreśla – czyni niezwykle rzadko. O dziwo to jednak nie głośne procesy pamięta najlepiej. – Zawsze najbardziej interesują mnie ludzkie motywacje. Dlatego w pamięci zapadła mi np. sprawa zabójstwa z miłości – wyjaśnia.
Z sentymentem wspomina też swoje początki za sędziowskim stołem. – Mały sąd. Moja pierwsza rozprawa jako zawodowego sędziego. I... ogromne opóźnienie. Tak to wyglądało. Myślę, że adwokaci trochę mnie wówczas testowali – wspomina z uśmiechem. – Po tej pierwszej sesji wyciągnąłem wnioski i już nigdy więcej takiego spóźnienia nie odnotowałem – dodaje.
Na późniejszym etapie swojej kariery przeszedł od stosowania do tworzenia prawa karnego. Pracę orzecznika łączył bowiem z działalnością w Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego. – Przewodnicząc w swoim czasie KKPK, wnioskowałem o powołanie sędziego Laskowskiego do jej składu i była to jedna z lepszych decyzji, jakie kiedykolwiek podjąłem. Niewielu bowiem prawników potrafi z takim oddaniem służyć sprawie, oferując wielkie doświadczenie i ponadprzeciętną wiedzę – podkreśla prof. Piotr Hofmański.
Jako członek komisji Laskowski brał m.in. udział w przygotowaniu jej sztandarowego projektu, tj. reformy procedury karnej, ostatecznie cofniętej przez obecny rząd. Sędzia przyznaje, że ubolewa, iż nowy model nie miał szansy obronić się w praktyce. – To był za krótki czas na ocenę wprowadzonych rozwiązań – mówi. Jednego jednak nie żałuje. – Przed wejściem w życie nowych przepisów wiele osób zastanawiało się nad modelem procesu karnego. Być może coś z tego w przyszłości zostanie wykorzystane – dodaje.
Od lat zaangażowany jest również w prowadzenie szkoleń z etyki zawodowej dla młodych sędziów w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury.
Przyznaje, że swoim pasjom pozazawodowym nie może poświęcić tyle czasu, ile by chciał, jednak gdy ma trochę wolnego lubi spędzać go aktywnie. Gra w tenisa, biega i startuje w spartakiadach prawniczych. Był też na ostatniej, która odbyła się w Szczecinie. – Chętnie też jeżdżę z lornetką w różne miejsca i oglądam ptaki – mówi.