Immunitet rzecznika praw obywatelskich i prezesa NIK chroni ich przed odpowiedzialnością za wykroczenia drogowe. Paradoksalnie bardziej to dotkliwe niż sam mandat.
W tym tygodniu Sejm będzie głosował w sprawie uchylenia immunitetu prezesowi Najwyższej Izby Kontroli, by można go było ukarać mandatem za popełnione w lutym wykroczenie drogowe. Choć Krzysztof Kwiatkowski nie kwestionował swojej winy, nie zasłaniał się immunitetem i od razu zapłacił mandat, to kara nie mogła być skutecznie nałożona.
W tej sytuacji policja musiała wystąpić do Prokuratury Krajowej, by ta zwróciła się do Sejmu z wnioskiem o możliwość pociągnięcia prezesa NIK do odpowiedzialności za wykroczenie. Po uzyskaniu zgody komisji regulaminowej, spraw poselskich i immunitetowych uchylenie immunitetu musi jeszcze przegłosować ogół posłów. Dopiero wtedy będzie można ukarać osobę, która osiem miesięcy wcześniej dobrowolnie poddała się karze.
Kara za zgodą Sejmu
Wszystko przez absurdalne przepisy ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli, które de facto zakazują osobie pełniącej funkcję prezesa tej instytucji przyjmowania kar za wykroczenia drogowe bez zgody Sejmu. Dziwi to o tyle, że rok temu nowelizacją ustawy o prokuraturze i niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2015 r. poz. 1309) wprowadzono przepisy ograniczające immunitet w sprawach drogowych dla sędziów sądów powszechnych, prokuratorów, posłów, senatorów, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, rzecznika praw dziecka i generalnego inspektora ochrony danych osobowych. Ustanowiły one zasadę, że przyjęcie przez wyżej wymienione osoby mandatu karnego albo uiszczenie grzywny (w przypadku ukarania mandatem karnym zaocznym) w związku z popełnieniem wykroczenia, o którym mowa w rozdziale XI kodeksu wykroczeń, stanowi oświadczenie o wyrażeniu zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności. Innymi słowy, jeśli poseł, sędzia czy prezes IPN zgodzi się na przyjęcie mandatu np. za przekroczenie prędkości, będzie można nałożyć na niego sankcję. Jeśli nie, odpowiednie służby (np. policja czy Inspekcja Transportu Drogowego) będą musiały wszcząć długotrwałą procedurę zmierzającą do uchylenia immunitetu.
Choć ustawa wprowadziła zmiany w aktach regulujących funkcjonowanie wielu konstytucyjnych organów państwa, nie objęły one ani prezesa NIK, ani rzecznika praw obywatelskich. Co więcej, także w tym roku Sejm zajmował się projektem nowelizacji ustawy o RPO i niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2016 r. poz. 677), również dotyczącym kwestii uchylania immunitetu. Regulacja, która weszła w życie 1 czerwca, znów pominęła prezesa Najwyższej Izby Kontroli i rzecznika praw obywatelskich.
Wadliwe rozwiązanie
Stosowne poprawki w trakcie prac zgłaszali posłowie opozycji, zostały one jednak odrzucone.
– Na pewno z punktu widzenia spójności systemu prawnego takie rozwiązanie jest wadliwe – przyznaje Mirosław Wróblewski, dyrektor zespołu prawa konstytucyjnego i międzynarodowego w biurze RPO. – Nie dotyczy to jednak bezpośrednio praw i wolności obywatelskich, dlatego podczas prac nad ustawą nie zwróciliśmy na to szczególnej uwagi – dodaje.
Kogo nie chroni immunitet na drodze / Dziennik Gazeta Prawna
Na potrzebę wprowadzenia zapisu o możliwości zrzeczenia się immunitetu zwracał uwagę prezes NIK. I to nie tylko podczas prac nad tegoroczną ustawą o RPO, lecz także ubiegłoroczną.
Od grudnia 2014 r. słał pisma w tej sprawie do członków komisji poselskich i senackich na niemal każdym etapie prac legislacyjnych. Załączał nawet opinię konstytucjonalisty prof. Bogusława Banaszaka, z której wynikało, że wprowadzenie możliwości przyjęcia mandatu przez prezesa NIK bez potrzeby wyrażania zgody Sejmu w żaden sposób nie narusza ustawy zasadniczej. Bezskutecznie.
– Nie ma żadnych racjonalnych powodów, aby odmiennie traktować RPO, RPD, GIODO czy prezesa NIK. Co więcej, takie działanie ustawodawcy stanowi złamanie zasady poprawnej legislacji, zgodnie z którą sytuacje podobne powinny być podobnie uregulowane – zwraca uwagę dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Nie ma przy tym mowy o tym, by doszło do jakiegoś niedopatrzenia, bowiem potrzeba wprowadzenia odpowiednich przepisów była wyraźnie sygnalizowana na etapie prac nad ustawą. Dlatego mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której naruszenia prawa drogowego w przypadku np. posłów czy senatorów pozostają niejako w ukryciu przed opinią publiczną, natomiast takie same naruszenia RPO czy prezesa NIK są eksponowane – dodaje Zaleśny.
– Rodzi to możliwość wykorzystywania ewentualnego popełnienia wykroczenia do ataków na osobę pełniącą funkcje prezesa NIK czy RPO. Skoro my, posłowie, mamy możliwość zmiany prawa, to sądzę, że trzeba się tym zająć i dać takie samo uprawnienie rzecznikowi i prezesowi NIK – podkreśla natomiast Borys Budka, były minister sprawiedliwości, obecnie poseł PO.