Rzecznik praw obywatelskich chce, by Polacy mogli w sieci składać podpisy pod społecznymi projektami ustaw. Pomysł popiera Ministerstwo Cyfryzacji.
Rzecznik praw obywatelskich chce, by Polacy mogli w sieci składać podpisy pod społecznymi projektami ustaw. Pomysł popiera Ministerstwo Cyfryzacji.
Ustawy pisane przez obywateli wciąż należą w Polsce do rzadkości. W kadencji Sejmu 2007– –2011 zgłoszono zaledwie 19 takich projektów, w latach 2011– –2015 inicjatyw było ich 28. Obecnie na stronach internetowych Sejmu VIII kadencji widnieje tylko jeden projekt obywatelski dotyczący wprowadzenia całkowitego zakazu przerywania ciąży. Główną przyczyną bynajmniej nie jest brak zaangażowania Polaków.
Walka z czasem
Wniesienie obywatelskiego projektu pod obrady Sejmu nie jest proste. Całą procedurę określa ustawa z 24 czerwca 1999 r. o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli (Dz.U. nr 62, poz. 688 ze zm.). Potrzebna jest m.in. grupa 15 osób, która zawiąże komitet. Następnie konieczne jest zebranie tysiąca głosów poparcia dla komitetu. Po zarejestrowaniu go za pośrednictwem marszałka Sejmu komitet ma zaledwie trzy miesiące na złożenie w Sejmie projektu ustawy wraz z listą zebranych pod nim 100 tysięcy podpisów.
Tu zaczyna się walka z czasem. Zebranie wymaganej liczby podpisów bywa nie lada wyzwaniem. Co innego, gdy podpisy zbiera silnie skonsolidowane środowisko, np. działkowców, którym w obliczu zagrożenia rozbiórką ok. 900 tysięcy altan w niespełna trzy miesiące udało się zebrać 700 tysięcy podpisów. Co innego, gdy grupa zapaleńców z inicjatywy STOP janosikowe zbiera głosy pod projektem ustawy nowelizującej niezrozumiały dla większości Polaków system wyrównywania dochodów w samorządach. Wówczas w analogicznym czasie zebrano już „tylko” 157 tysięcy podpisów.
/>
Zdaniem dra Adama Bodnara sporym ułatwieniem byłaby możliwość ich składania drogą elektroniczną. Eksperci chwalą propozycję rzecznika. – To dobry pomysł, trzeba tylko przewidzieć odpowiednie mechanizmy identyfikacji osób składających podpisy, skoro miałoby to mieć wpływ na proces legislacyjny. Jako operatora tego procesu widziałbym Państwową Komisję Wyborczą (PKW) – mówi Andrzej Zdzitowiecki z firmy doradczej PPPIP działającej w branży IT.
Rząd jest za
Jak RPO i zwolennicy takich rozwiązań wyobrażają sobie to funkcjonowanie w praktyce? Ich zdaniem podpis elektroniczny mógłby posłużyć do przesyłania treści proponowanego aktu prawnego. Przy czym zdaniem RPO inna? procedura? może być zaprojektowanie w ramach PKW elektronicznej platformy bądź serwisu internetowego, względnie uruchomienie usługi w ramach serwisu ePUAP. – W przypadku rozwiązania, kto´re polegałoby na wskazaniu wymogów technicznych dla systemów teleinformatycznych, każdy z zainteresowanych komitetów mógłby samodzielnie tworzyć środowisko teleinformatyczne (system), za pomocą którego realizowałby kampanie? gromadzenia poparcia – twierdzi dr Bodnar.
Ministerstwo Cyfryzacji wyraziło zainteresowanie pomysłem. Przy czym zwraca uwagę na kilka kwestii do rozstrzygnięcia. M.in. kto powinien być administratorem takiego systemu. Zdaniem resortu nie powinien być to komitet obywateli, lecz organ administracji publicznej. To z kolei rodzi pytania o środki finansowe na utrzymanie systemu i zapewnienie bezpieczeństwa danych. Minister Anna Streżyńska deklaruje gotowość do szybkiego podjęcia rozmów.
Inna sprawa, że na dziś wdrożenie propozycji RPO byłoby rozwiązaniem dość niszowym. Z danych Ministerstwa Rozwoju wynika, że do kwietnia 2016 r. liczba wszystkich certyfikatów kwalifikowanych służących do składania podpisów elektronicznych wyniosła w Polsce niecałe 1,2 mln, z czego aktywnych było zaledwie 360 tys.
Poza tym rynek e-podpisów zdominowało u nas kilka firm, m.in. Krajowa Izba Rozliczeniowa, Asseco czy Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. To oznacza, że to one będą przez długi czas dyktować ceny takich rozwiązań. – I niby jak ma się to u nas rozpowszechnić? – pyta przedstawiciel branży zajmującej się identyfikacją elektroniczną obywateli.
Świat już w sieci
Polska nie byłaby pierwszym krajem wykorzystującym sieć przy inicjatywach ustawodawczych. W Wielkiej Brytanii od lat z powodzeniem działa serwis petycyjny. Zasada jego funkcjonowania jest prosta – jeśli odpowiednia liczba mieszkańców złoży petycję, rząd musi ją rozważyć. Ostatni raz na dużą skalę wykorzystano to narzędzie przy okazji Brexitu – ok. 4 mln ludzi poparło petycję o powtórzeniu referendum. Ale po sprawdzeniu numerów IP głosujących okazało się, że ok. 80 proc. podpisów złożyły osoby spoza Zjednoczonego Królestwa. Rząd petycję odrzucił.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama