To jeden z pomysłów na zwiększenie zatrudniania osób pozbawionych wolności. Według danych z końcówki ubiegłego roku różnego rodzaju prace wykonuje 24,9 tys. osadzonych w zakładach karnych czyli ok. 40 proc. wszystkich więźniów. Jednak odpłatnie - w przywięziennych zakładach karnych, dla zewnętrznych kontrahentów oraz wykonując prace porządkowe i pomocnicze na rzecz służby więziennej - pracuje tylko 10,2 tys.
Pozostałe 14,7 tys. osadzonych pracuje nieodpłatnie na rzecz samorządów, organizacji charytatywnych czy zakładów karnych.
W ocenie Ministerstwa Sprawiedliwości koszty pracy dla firm zatrudniających więźniów nie są w wystarczającym stopniu rekompensowane, co stanowi główny powód niskiego i utrzymującego się od kilku lat poziomu zatrudnienia skazanych. Spadek liczby pracujących więźniów nastąpił w 2010 r., kiedy to w skutek wyroku Trybunału Konstytucyjnego, wzrosły ich pensję. Wcześniej wynagrodzenia więźnia wynosiło 50 proc. minimalnej pensji. Po uznaniu tego przepisu za niekonstytucyjny przedsiębiorcy musieli wypłacać osadzonym wynagrodzenie wynoszące min. Tyle co najniższa pensja.
- W wyniku redukcji kosztów pracy osadzonych do poziomu 60 proc. wynagrodzenia pracowników, zatrudnienie osadzonych z punktu widzenia przedsiębiorcy powinno być znacznie bardziej atrakcyjne. Obniżenie tych kosztów powinno przełożyć się na zwiększenie zatrudnienia osób pozbawionych wolności – prognozuje resort.
Ministerstwo Sprawiedliwości planuje też poszerzyć katalog podmiotów, które osoby pozbawione wolności mogą świadczyć nieodpłatnie. Nieodpłatna praca więźniów na cele społeczne będzie mogła być świadczona nie tylko dla samorządów, ale także dla innych podmiotów.