Sprawa dotyczyła pozwu kobiety, która od paru kadencji sprawuje funkcję posła. Zarzuciła ona jednemu z dziennikarzy naruszenie dóbr osobistych i z tego tytułu domagała się zapłaty. Problematyczne okazały się artykuły autorstwa pozwanego. Kobieta często sama inicjowała artykuły na swój temat. Tym razem jednak poczuła się urażona. Mężczyzna w bardzo krytyczny sposób opisywał prowadzoną przez nią działalności. Gdy doszło pomiędzy nimi do konfliktu, dziennikarz opublikował również otrzymany pozew. Niestety nie usunął z zamieszczonej w internecie informacji danych osobowych posłanki tzn. nr PESEL i adresu. Zdaniem powódki „pozwany naruszył jej dobre imię i godność w materiałach prasowych, formułując nieprawdziwe jej zdaniem zarzuty, że pozycję w polityce zawdzięcza swoim wdziękom, wykorzystuje pozycję polityczną i mandat posła w celu ochrony osoby trzeciej i zmiany organów prowadzących postępowanie karne dotyczące funduszy zarządzanej przez tę osobę organizacji, a nadto naruszył jej prawo do prywatności przez opublikowanie treści pozwu, w którym ujawnił jej adres i numer ewidencji PESEL”.
Mężczyzna nie przeczył, że jest autorem niepochlebnych opinii na temat kobiety, ale jego zdaniem stanowiły one jedynie wyraz jego subiektywnej oceny jej jako polityka oraz kreowanego przez nią wizerunku. Swoje materiały uważał za mieszczące się w granicach dozwolonej krytyki. A zamieszanie z danymi nazywał zwykłym przeoczeniem.
Mimo natychmiastowych upomnień usunął numer PESEL i adres dopiero po interwencji policji. Dane widniały na portalu przez 27 godzin.
Zdaniem sądu problematyczne materiały są ewidentnie publicystyczne. Pozwany relacjonuje w nich różne „wydarzenia, swoje rozmowy z uczestnikami tych wydarzeń oraz działania, jakie podejmuje dla ich wyjaśnienia, jednocześnie przedstawia wnioski, jakie wyciąga w odniesieniu do tych faktów, osób i ich wzajemnych powiązań”. Mimo, że część z spostrzeżeń mogła wydawać się kobiecie krzywdząca. Zdaniem sądu artykuły mieszczą się w ramach dozwolonej prawem krytyki prasowej. „Nawet jeżeli niektóre z nich naruszają dobra osobiste powódki, naruszenia tego rodzaju nie można uznać za bezprawne. W tej mierze zaznaczyć też należy, że powódka - jako osoba wykonująca funkcję publiczną – z natury rzeczy wystawiona jest na taką krytykę i musi liczyć się z bardziej dotkliwymi w formie i sugestiach zarzutami, czy też wypowiedziami, zaś jej dobra osobiste doznają mniejszej ochrony niż osoby prywatnej” – argumentowano. W tym zakresie więc powództwo uległo oddaleniu.
Inaczej kształtowała się kwestia upublicznionych danych osobowych. Adres o raz numer PESEL stanowią dane osobowe, które podlegają ochronie. „A prawo do ich zachowania w tajemnicy mieści się w ramach prawa do prywatności, podlegającego ochronie konstytucyjnej (art. 47 Konstytucji)”. Z uwagi na powyższe dziennikarz zobowiązany był do dokonania anonimizacji danych przed publikacją. Niestety mężczyzna swoim zachowaniem bagatelizował naruszenia, których się dopuścił.
Sąd uznał opublikowanie adresu i numeru PESEL powódki za naruszenie jej prawa do prywatności, tj. do zachowania tych danych w tajemnicy. Takie działanie nie zostało w żaden sposób uzasadnione.
Sąd zgodził się więc na żądanie powódki i zasądził publikację przeprosin. Zapłatę określonej sumy na wskazany cel społeczny uznano za nieadekwatny, gdyż czas naruszenia był bardzo krótki.
Wyrok Sądu Okręgowego w Olsztynie, sygn. akt: I C 49/16