Także Andrzej Sakowicz z Biura Analiz Sejmowych ocenił, że zmiany, dokonywane po ośmiu miesiącach od reformy, są zbyt wczesne. "Projekt prowadzi do naruszenia stabilności systemu prawnego, który jest filarem demokratycznego państwa prawnego" - ocenił.
"Wymiar sprawiedliwości, to nie jest pole doświadczalne, aby można było rok lub dwa czekać, bo może reforma się sprawdzi, albo nie sprawdzi, a za dwa lata będziemy przerzucać się statystykami, które słupki idą w górę, a które w dół" - odpowiadał na krytyczne uwagi wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł. Jak podkreślił, "dramatyczne skutki reformy" były już widoczne po pierwszym kwartale jej obowiązywania.
Projekt zmian m.in. w Kodeksie postępowania karnego dotyczący powrotu do poprzedniej procedury karnej rząd przyjął w połowie stycznia. W początkach lutego odbyło się jego pierwsze czytanie w Sejmie - projekt poparły PiS i Kukiz'15. PO, N i PSL były za jego odrzuceniem, lecz wniosek tych klubów w tej sprawie nie uzyskał większości. Propozycja trafiła więc do szczegółowych prac w podkomisji.
Nowa procedura karna, która weszła w życie w lipcu 2015 r., zmieniła filozofię prowadzenia procesu. Uczyniła ona sędziego bezstronnym arbitrem rozsądzającym spór między oskarżycielem a obroną - nosi to nazwę kontradyktoryjności, w miejsce wcześniejszego modelu tzw. inkwizycyjności, gdy na sądzie ciąży inicjatywa dowodowa w postaci przesłuchiwania świadków i zbierania dowodów.
Resort sprawiedliwości pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry od początku krytycznie oceniał tę reformę. Zapowiadał odejście od tej koncepcji i powrót do najważniejszych zasad sprzed zmian; pojawiło się też kilka nowych propozycji. Według MS najważniejszą zmianą jest natomiast przywrócenie bardziej aktywnej roli sądu w procesie oraz pierwszeństwo zasady prawdy materialnej.
"Powiedzmy to otwarcie, bo do tej pory to nie wybrzmiało, że reforma z zeszłego roku służyć miała raczej realizacji, bez względu na skutki społeczne, utopijnych lewicowo-liberalnych, neomarksistowskich koncepcji filozoficzno-prawnych" - mówił wiceminister Warchoł. Ponadto - jak zaznaczył - ustawodawca nie akceptuje modelu wprowadzonego w lipcu 2015 r. i "to chyba powinno wystarczać za całkowite wyjaśnienie".
Tomasz Szafrański z Prokuratury Generalnej wskazywał natomiast, że zeszłoroczną reformę przeprowadzono w sposób niepełny, nie zmieniając dostatecznie modelu postępowań na etapie śledztw. "Przyjęty w lipcu 2015 r. model jest modelem idealistycznym (...) nawet w systemie anglosaskim nie spotyka się tak radykalnie zakreślonej kontradyktoryjności" - mówił.
Według MS po reformie do sądów trafiło ok. 1/3 spraw mniej niż w tym samym okresie 2014 r., a co czwarty akt oskarżenia zwracano prokuraturze. "Zmiany wprowadzone w lipcu 2015 r. stawiały w uprzywilejowanej pozycji osoby zamożne, które stać było na wynajęcie prawników, ekspertów czy biur detektywistycznych" - ocenia resort.
Ponadto projekt m.in. usuwa przepis, który dziś stanowi, że niedopuszczalne jest przeprowadzenie i wykorzystanie dowodu uzyskanego do celów postępowania karnego za pomocą czynu zabronionego (tzw. owoce z zatrutego drzewa, czyli np. nielegalne podsłuchy lub dowody zebrane w operacji specjalnej tajnych służb z naruszeniem przepisów). Według MS, bardzo szeroki zakres tego zakazu dowodowego i możliwość uznawania wszelkich uchybień organów procesowych za przestępstwo urzędnicze mogłyby być wykorzystywane do celowego tamowania biegu postępowań.
"Wracamy do dziwnego modelu postępowania karnego, gdzie dowody uzyskane przy pomocy przestępstwa będą aprobowane w majestacie prawa przed sądem. To budzi kategoryczny sprzeciw Rady" - podkreślał Wojtaszek, krytykując takie rozwiązanie.
Sejmowa podkomisja po wysłuchaniu opinii na temat projektu odroczyła posiedzenie do przyszłego tygodnia, gdy omawiane mają być już poszczególne przepisy. Posłowie chcą także poczekać jeszcze na opinię Sądu Najwyższego na temat tych zmian oraz zapoznać się z propozycjami kilkudziesięciu poprawek, jakie we wtorek przedłożyli m.in. resort sprawiedliwości oraz Krajowa Rada Kuratorów.