Poprzedni parlament skrócił do 5 lat okres dodatkowego przedawnienia – doliczanego do okresów podstawowych (5–30 lat), gdy już się toczy postępowanie karne. Skrócenie przedawnień dotyczyło nawet najpoważniejszych przestępstw, w tym zbrodni zabójstwa.
Z danych rządu wynika, że od 1 lipca (wtedy przepis wszedł w życie) do 30 października 2015 r. sądy musiały z tego powodu umorzyć 624 postępowania. Przykładowo Sąd Okręgowy w Kaliszu zamknął na tej podstawie jeden z wątków głośnej afery Art-B z lat 90. Rychłym przedawnieniem były zagrożone także niektóre wątki afery paliwowej.
Posłowie PiS zaproponowali ponowne wydłużenie dodatkowego terminu przedawnienia do 10 lat (czyli tak jak było przed lipcem), jeżeli w okresie bazowego przedawnienia karalności wszczęto choćby postępowanie w sprawie (początkowo projekt zakładał, że dopiero po postawieniu zarzutów konkretnej osobie). Nowa regulacja ma być stosowana także do czynów popełnionych przed wejściem w życie nowelizacji, chyba że termin przedawnienia już upłynął.
Skrócenie przedawnień krytykowali prokuratorzy, wskazując, że to kolejny przejaw liberalizacji prawa karnego. Zwracali uwagę, że zmiana może uderzyć po kieszeni Skarb Państwa. Skrócenie przedawnienia i umorzenie postępowania otwiera bowiem możliwość dochodzenia przez niektórych oskarżonych roszczeń odszkodowawczych w razie poniesienia szkody przez stosowanie jakiegokolwiek środka przymusu (np. zatrzymania, tymczasowego aresztowania czy zabezpieczenia majątkowego).