Felieton
Co wolno wojewodzie...” – tak zaczyna się formułka, którą dorośli próbują utemperować równościowe zapędy młodych ludzi. Gorzej jednak, gdy taką „zasadę” próbuje się narzucić całej grupie świadomych praw i obowiązków, poważnych, ciężko pracujących osób.
Gdy we wrześniu 2011 r. opolscy sędziowie i prokuratorzy zorganizowali protest, biorąc urlopy na żądanie i robiąc 20-minutowe przerwy w rozprawach, adwokatura poparła ich słuszne postulaty. O co wówczas chodziło? O zamrożenie przez rząd waloryzacji płac, którą gwarantują sędziom przepisy z 2009 roku. Ale gdy latem 2015 roku adwokaci zorganizowali protest przeciwko pozornej waloryzacji stawek za sprawy z urzędu, polegający na nieprzekazywaniu list obrońców z urzędu, prezes Sądu Okręgowego w Opolu odwdzięczył się właśnie w stylu „co wolno wojewodzie...”. Otóż prawem kaduka sam zdecydował, że gotowi do – niesprawiedliwie wynagradzanych – obron z urzędu mają być wszyscy adwokaci izby opolskiej, czy tego chcą, czy nie.
Forma protestu Okręgowej Rady Adwokackiej w Opolu – nieprzekazanie prezesom właściwych sądów wykazów obrońców deklarujących gotowość świadczenia pomocy prawnej oskarżonych z urzędu (tzw. list A i B) – nie była wymysłem jednej izby. Była szeroko i publicznie omawiana w środowisku Adwokatury. Naczelna Rada Adwokacka w uchwale z 27 czerwca br. zaproponowała nieprzekazywanie list B. ORA w Opolu zdecydowała się na ostrzejszą formę protestu. Rozumiem to dobrze, gdyż postawa ministra sprawiedliwości mocno sfrustrowała adwokaturę. Właśnie z tego powodu NRA odeszła od stołu, przy którym negocjowano z ministrem sprawiedliwości zmianę stawek za sprawy z urzędu. NRA nie miała innego wyjścia, bo przedstawiciele ministra sprawiedliwości – zamiast poważnie negocjować – składali propozycje tylko pozornie oznaczające zmiany, a w rzeczywistości zmierzające do dalszego konserwowania zupełnie nierynkowych stawek. Nowe metody wyliczania stawek dawały bowiem stary wynik. Politykę ministra można zatem podsumować krótko: „jak podwyższyć, żeby nie podwyższać”.
To, że zmiany te miały charakter pozorny, podkreślają nie tylko adwokatura, ale nawet Sąd Najwyższy w swojej niedawno sporządzonej opinii do projektu rozporządzenia ministra sprawiedliwości dotyczącego stawek adwokackich i radcowskich za prowadzenie spraw z urzędu.
Gdy w tym gorącym czasie Prezydium NRA zaproponowało formę protestu polegającą na nieprzekazywaniu list obrońców z urzędu, pojawiły się głosy, że jest to protest zbyt miękki; że nikt takiego protestu nie zauważy. Nic bardziej mylnego. Oprócz brawurowej akcji prezesa sądu w Opolu, który po prostu bez pardonu wpisał na listę obrońców z urzędu wszystkich adwokatów z izby opolskiej, zbyt miękki protest adwokatury doczekał się także finału w Sądzie Najwyższym. Minister sprawiedliwości postanowił złożyć trzy skargi na uchwały: Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej, Zgromadzenia Adwokatów Izby Warszawskiej oraz Okręgowej Rady Adwokackiej w Opolu. Choć Sąd Najwyższy uchylił uchwały w sprawie protestów, to jednak uważam, iż podjęcie ich było słuszne. Pokazało bowiem dobitnie stanowisko naszego środowiska. Znając jego determinację w tej sprawie, wiem i jednocześnie obiecuję, że na tym nie koniec starań naszego samorządu, aby stawki wreszcie zostały urealnione.
Niezależnie od tego zastanawiam się, jak to jest, że protestować w obronie swoich interesów mogą wszyscy: pielęgniarki, lekarze, górnicy, nauczyciele, nawet sędziowie i prokuratorzy, ale gdy adwokaci upominają się o swoje prawa, spotykają się wyłącznie z atakami. I to, co gorsza, ze strony środowisk, które powinny doskonale rozumieć, że za uczciwą i dobrą pracę należy się uczciwe wynagrodzenie.