6 lutego przyszłego roku wejdzie w życie wyrok Trybunału Konstytucyjnego stwierdzający niekonstytucyjność przepisów dotyczących określenia katalogu informacji zbieranych w działaniach operacyjnych za pomocą środków technicznych oraz zasad niszczenia zebranych w ten sposób danych. TK stwierdził, że obowiązujące przepisy naruszają konstytucję m.in. przez fakt, że policja i służby specjalne mogą sięgać po dane telekomunikacyjne bez pytania kogokolwiek o zgodę, bez zewnętrznej kontroli.

„Długo w tej sprawie nic się nie działo, aż w czerwcu okazało się, że gotowy projekt, wprowadzający quasi-kontrolę nad służbami, przygotowali senatorowie Platformy Obywatelskiej. Po błyskawicznym przyjęciu projektu przez Senat uchwalenie ustawy przez posłów wydawało się czystą formalnością. Jednak coś się zacięło: rząd nie przyjął stanowiska w tej sprawie, a powołana do prac nad projektem podkomisja nawet nie zebrała się na merytoryczną dyskusję" - mówi PAP prezeska Fundacji Panoptykon Katarzyna Szymielewicz.

Dodaje, że senacki projekt został krytycznie oceniony przez wiele instytucji. „Długo można wymieniać instytucje, które projekt skrytykowały, nie mniej jednak popierały go MSW, policja i służby, co w kontekście regulowanej materii mogło być rozstrzygające. Bez względu na motywy, jasne jest, że nie ma już szans na przyjęcie przepisów w kończącej się kadencji, zostało jeszcze tylko jedno posiedzenie Sejmu" - wskazała Szymielewicz.

Prawnik Panoptykonu Wojciech Klicki zwraca uwagę, że zaniechanie prac nad wdrożeniem wyroku TK w tej kadencji Sejmu stawia pod znakiem zapytania możliwość przyjęcia nowych przepisów przed wejściem w życie orzeczenia.

„Nie stanie się to w kampanijno-wyborczym październiku, może się nie udać w listopadzie, kiedy będzie tworzony nowy rząd. A potem już tylko grudzień i styczeń, z przerwą bożonarodzeniową pośrodku. Co stanie się więc 6 lutego, kiedy automatycznie przestaną obowiązywać przepisy regulujące zasady udostępniania danych telekomunikacyjnych? Czy służby stracą możliwość szybkiego sięgania po billingi i inne dane, co - jeśli wierzyć zapewnieniom funkcjonariuszy - częstokroć przesądza o skuteczności ich działań?" - zastanawia się Klicki.

Dodaje, że brak nowych przepisów może spowodować, że ABW nie będzie mogła prowadzić kontroli operacyjnej (np. podsłuchu) w sprawach przestępstw „godzących w podstawy ekonomiczne państwa".

Szymielewicz podkreśla, że jeśli do 6 lutego przyszłego roku nie wejdą w życie nowe przepisy dotyczące uprawnień służb, to w praktyce będą obowiązywać zasady udostępniania danych telekomunikacyjnych bliskie tym, których wprowadzenie od lat postuluje Panoptykon.

„Aby sięgnąć po billing czy lokalizację konkretnej osoby, służby powinny uzyskać zgodę sądu. Inne dane, takie jak dane abonenckie, które nie mieszczą się w kategorii danych +przekazywanych za pomocą sieci telekomunikacyjnej+, będą udostępniane na podstawie ogólnych przepisów, które dają służbom podstawę do żądania każdego rodzaju danych osobowych" - zaznacza.

Dodaje jednak, że z dzisiejszej perspektywy trudno przewidzieć, czy praktyka pozyskiwania danych telekomunikacyjnych pójdzie w tym właśnie kierunku. „Z jednej strony mamy nowe zasady prowadzenia postępowania karnego, które pozwalają na podważenie dowodów uzyskanych w sposób niezgodny z prawem. W tym kontekście można liczyć na to, że funkcjonariusze nie będą ryzykować i naginać prawa. Z drugiej strony, wobec braku niezależnych mechanizmów kontroli nad funkcjonowaniem polskich służb, nietrudno sobie wyobrazić inny scenariusz" - podkreśla.

Szymielewicz dodaje, że w takiej sytuacji mogą pojawić się dylematy. „Czy sięgać po billing bez zgody sądu, ryzykując podważenie tego dowodu w dalszym procesie, ale za to zyskując cenny czas? Z perspektywy działającego pod presją czasu funkcjonariusza i szefów służb, lepiej jest, kiedy prawo nie stwarza takich wątpliwości" - mówi.

Klicki zwraca uwagę, że brak wdrożenia wyroku TK nie będzie dobry również dla obywateli. „Zmniejszy się bowiem przejrzystość i pewność prawa w bardzo newralgicznym obszarze" - podkreślił.