Najwyższa Izba Kontroli pod rządami prezesa Krzysztofa Kwiatkowskiego badała wdrożenie i eksploatację Systemu Dozoru Elektronicznego, którego zwolennikiem był minister sprawiedliwości – Krzysztof Kwiatkowski. Wątpliwości co do dochowania standardów ma w tej sprawie Marcin Puźniak, który uważnie przeczytał raport NIK z 2014 r. Jest on zwieńczony pozytywną oceną, chociaż kontrolerzy wykryli nieprawidłowości związane z zawarciem przez ministerstwo dodatkowych umów z wykonawcą systemu, Comp SA: umowy zawarto z wolnej ręki w grudniu 2011 i styczniu 2012 r. (na okres do września 2014 r.). Ich łączna wartość to blisko 7,5 mln zł.
Najwyższa Izba Kontroli pod rządami prezesa Krzysztofa Kwiatkowskiego badała wdrożenie i eksploatację Systemu Dozoru Elektronicznego, którego zwolennikiem był minister sprawiedliwości – Krzysztof Kwiatkowski. Wątpliwości co do dochowania standardów ma w tej sprawie Marcin Puźniak, który uważnie przeczytał raport NIK z 2014 r. Jest on zwieńczony pozytywną oceną, chociaż kontrolerzy wykryli nieprawidłowości związane z zawarciem przez ministerstwo dodatkowych umów z wykonawcą systemu, Comp SA: umowy zawarto z wolnej ręki w grudniu 2011 i styczniu 2012 r. (na okres do września 2014 r.). Ich łączna wartość to blisko 7,5 mln zł.
– Kontrola wdrażania systemu SDE to także, a może nawet przede wszystkim, ocena wydatków pod kątem gospodarności i ich celowości – twierdzi Marcin Puźniak, który zwrócił się do izby o wyjaśnienia w tej sprawie.
Jak wyjaśniła NIK, żadne z wystąpień pokontrolnych nie zostało podpisane przez prezesa Kwiatkowskiego. Wyłączył się on również od rozpatrywania zastrzeżeń ministerstwa do wystąpień pokontrolnych.
NIK odstąpiła natomiast od oceny umów dodatkowych, bo zostały one objęte kontrolami Urzędu Zamówień Publicznych i Krajowej Izby Odwoławczej. W ocenie NIK to do tych organów powinien się zwrócić obywatel w sprawie ewentualnych zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
– Kontrola została włączona do uchwalonego przez kolegium NIK planu jeszcze za prezesury Jacka Jezierskiego. Prezes Kwiatkowski nie nadzorował tej kontroli, wyłączył się też z udziału w kolegium, które odrzuciło wszystkie zastrzeżenia Ministerstwa Sprawiedliwości i utrzymało negatywną ocenę wdrażania SDE – informuje Paweł Biedziak, rzecznik NIK.
Dodaje, że kontrolerzy zgodnie z planem skoncentrowali się na problemach dotyczących funkcjonowania SDE, a nie umów na jego prowadzenie.
– W raporcie pokontrolnym poinformowali, że zawarcie umów było badane w odrębnym postępowaniu przez UZP, czyli organ powołany do oceny zamówień publicznych. W takiej sytuacji NIK zazwyczaj odstępuje od dublowania czynności prowadzonych przez inne wyspecjalizowane organy – podkreśla rzecznik NIK.
– Jeśli tak postąpiono, to zupełnie tego nie rozumiem. Jeśli Izba coś bada, to kompleksowo. Przetargi i umowy kontroluje przecież nie tylko UZP, ale też NIK. Bo jego rolą jest iść śladem pieniędzy: pod kątem legalności, rzetelności, gospodarności i celowości – uważa Janusz Wojciechowski, były prezes NIK.
W raporcie izby na temat dodatkowych umów na SDE czytamy: „Ministerstwo Sprawiedliwości nie zapewniło przejęcia od Wykonawcy Centrali Monitorowania SDE w terminie wynikającym z umowy, tj. od 1 stycznia 2011 r., co skutkowało koniecznością zawarcia przez Ministra Sprawiedliwości dwóch dodatkowych umów”.
Umowy dodatkowe z dotychczasową firmą zawarto powołując się na przyczyny „techniczne o obiektywnym charakterze oraz przyczyny związane z ochroną praw wyłącznych”, które powodowały, że usługi te może dalej świadczyć tylko Comp SA. Zastosowanie wolnej ręki krytycznie ocenił jednak prezes Urzędu Zamówień Publicznych. Jego decyzję podtrzymała Krajowa Izba Odwoławcza.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama