To, co piszę, jest wyrazem mojej wiedzy i przekonań, nie zaś interesu klienteli, z którą współpracuję lub mam zamiar współpracować
REPLIKA NA POCZĄTEK
W Prawniku z 11 września ukazał się artykuł autorstwa Anny Cudnej – Wagner i Bartosza Miąskiewicza „Czy Sąd Najwyższy rzeczywiście złamał prawo?” będący odpowiedzią na glosę mojego autorstwa „Bułgarski standard”, opublikowaną także w Prawniku z 21 sierpnia.
Skoro moi adwersarze rozpoczynają od oceny moich talentów i taktu polemicznego, ja rozpocznę od deklaracji. Jestem pracownikiem naukowym niezwiązanym z czynnym wykonywaniem żadnego zawodu prawniczego. W szczególności nie jestem radcą prawnym ani nie wykonuję zawodu adwokata. To, co piszę, jest wyrazem mojej wiedzy i przekonań, nie zaś interesu klienteli, z którą współpracuję lub mam zamiar współpracować. To dla wyjaśnienia sytuacji i pozycji, z której się pisuje cokolwiek, także polemiki.
Przechodząc do kwestii merytorycznych.
1. Autorzy kwestionują niedozwolony charakter klauzuli rozpatrywanej przez Sąd Najwyższy. To jest o tyle zaskakujące, że SN uznał, iż klauzula jest abuzywna i podjął działania mające na celu usunięcie abuzywności.
2. Autorzy zarzucają, że interpretuję orzecznictwo TSUE „w sposób budzący wątpliwości”. Niestety, nie wskazują co konkretnie jest źródłem wątpliwości w interpretacji. To zrozumiałe: nie interpretuję orzeczeń TSUE, ja je przytaczam in extenso.
3. Rzekomo eliminacja klauzuli na skutek stwierdzenia abuzywności nie może prowadzić do zmiany prawnego charakteru stosunku obligacyjnego. Odmienny pogląd ma być błędny, przeczący podstawom prawa umów oraz przyjętym zasadom ich interpretacji.
Autorzy powielają tu błąd popełniony przez SN, nie dostrzegając, że system kontroli abuzywności, mający swoje źródło w prawie europejskim, opiera się na możliwości zmiany treści stosunku łączącego strony. Autorzy dokonując wykładni, nie biorą pod uwagę unijnej proweniencji przepisów, która determinuje sposób dokonywania interpretacji i metody wykładni (konieczność zapewnienia skuteczności prawa unijnego).
4. Za błędne uważają autorzy ograniczenie kompetencji sądu krajowego do stwierdzenia, że postanowienie abuzywne nie wiąże konsumenta. Ich zdaniem jest to sprzeczne z prezentowanym przez mnie twierdzeniem, że po stwierdzeniu abuzywności sąd może uzupełnić treść umowy innym jej postanowieniem bądź przepisem dyspozytywnym.
Niezrozumiałe dla autorów ograniczenie kompetencji sądów wynika z orzecznictwa TSUE, który w sprawie Banco Espanol (C–618/10) stwierdził (pkt 65): „Z brzmienia rzeczonego art. 6 ust. 1 wynika zatem, że sądy krajowe są zobowiązane wyłącznie do zaniechania stosowania nieuczciwego warunku umownego, aby nie wywierał on obligatoryjnych skutków wobec konsumenta, przy czym nie są one uprawnione do zmiany jego treści”. Stwierdzenie braku mocy wiążącej postanowienia to jednak nie to samo, co określenie losu umowy po wyeliminowaniu postanowienia z umowy, czego zdają się nie dostrzegać moi adwersarze. W tym względzie TSUE wyjaśnił (w dalszej części pkt 65): „Umowa ta powinna bowiem w zasadzie nadal obowiązywać, bez jakiejkolwiek zmiany innej niż wynikająca z uchylenia nieuczciwych warunków, o ile takie dalsze obowiązywanie umowy jest prawnie możliwe zgodnie z zasadami prawa wewnętrznego”. Chodzi tu więc o stwierdzenie, czy umowa może obowiązywać, biorąc pod uwagę jedynie jej treść po wyeliminowaniu klauzuli, bądź też po odpowiednim zastosowaniu dyspozytywnych przepisów prawa wewnętrznego.
5. Autorzy twierdzą, że sąd krajowy nie musi podejmować zabiegów interpretacyjnych jedynie w sytuacji, w której „po „usunięciu” (...) klauzuli umowa mogła być dalej wykonywana”. Tak też interpretują wyrok TSUE w sprawie Banco Espanol (pkt 72). W sprawach bardziej skomplikowanych „rygoryzm językowej wykładni umowy w jej wiążącej części” jest zdaniem autorów „niewystarczający, aby umowa nadal odpowiadała zgodnemu zamiarowi stron i celowi umowy”, które to wartości, jak podkreślają, są nadrzędne, i to nimi powinny kierować się sądy (w oparciu o art. 56 i 65 k.c.).
Z treści orzeczenia TSUE w sprawie Banco Espanol nie wynika, że odnosi się ono jedynie do spraw o mało skomplikowanym stanie faktycznym. W punkcie 72, do którego odwołują się autorzy, TSUE określa, w jaki sposób sądy krajowe powinny stosować przepisy prawa wewnętrznego, aby zapewnić pełną skuteczność art. 6 ust. 1 dyrektywy 93/13. Sądy krajowe są więc zobowiązane zapewnić (tak pkt 71 orzeczenia), że postanowienia nieuczciwe nie będą stosowane – za niedopuszczalną TSUE uznaje zmianę treści postanowienia. Kwestia zgodnego zamiaru stron (dość problematyczna w umowach adhezyjnych) ma w tej sytuacji znaczenie wtórne – konsument (o ile mu to odpowiada) nie musi powoływać się na niedozwolony charakter postanowienia.
6. Abuzywność części kompetencyjnej nie oznacza – zdaniem autorów – automatycznej bezskuteczność części parametrycznej (ekonomicznej) klauzuli „tylko z uwagi na to, że postanowienia te zostały umieszczone w umowie w tej samej jednostce redakcyjnej”. Usunięcie z umowy „zdrowej części podzielonej »jak arbuz” klauzuli« jest ich zdaniem nieuzasadnione.
Autorzy są niekonsekwentni. Raz twierdzą, że mamy do czynienia z dwoma klauzulami, raz natomiast, że klauzula składa się z dwóch części. Trudno jest więc polemizować, gdy nie wiadomo, jaki jest przedmiot polemiki. Warto natomiast podkreślić, że SN przyjmuje, że mamy tu do czynienia z jednym postanowieniem, które należy podzielić, a nie z dwoma postanowieniami ujętymi w jednej jednostce redakcyjnej. Dlatego też Sąd Najwyższy zdecydował się podzielić klauzulę jak arbuza (nie jest to, jak twierdzą autorzy, porównanie mojego autorstwa, pochodzi z ustnego uzasadnienia wyroku).
7. Autorzy twierdzą, że „zasadniczą (...) wartością podlegającą ochronie w ramach systemu ochrony konsumenckiej jest równowaga kontraktowa, a nie jej zaburzenie na korzyść konsumenta”. Prewencyjna i represyjna funkcja w prawie cywilnym mogą odgrywać jedynie rolę drugoplanową, co wynika zdaniem autorów m.in. z przeciwstawienia ogólnych zadań oraz środków prawa karnego i cywilnego.
Autorzy w swoim rozumowaniu wypaczają treść orzeczenia TSUE w sprawie Banco Espanol. W istocie, punktem wyjścia dla TSUE jest „zastąpienie równowagi formalnej równowagą rzeczywistą, która przywraca równość stron” (pkt 40). W pkt 69 wyroku TSUE podkreśla jednak: „gdyby sąd krajowy mógł zmieniać treść nieuczciwych warunków zawartych w takich umowach, takie uprawnienie mogłoby zagrażać realizacji długoterminowego celu ustanowionego w art. 7 dyrektywy 93/13. Uprawnienie to przyczyniłoby się bowiem do wyeliminowania zniechęcającego skutku wywieranego na przedsiębiorców poprzez zwykły brak stosowania takich nieuczciwych warunków wobec konsumentów, ponieważ nadal byliby oni zachęcani do stosowania rzeczonych warunków, wiedząc, że nawet gdyby miały one być unieważnione, to jednak umowa mogłaby zostać uzupełniona w niezbędnym zakresie przez sąd krajowy, tak aby zagwarantować w ten sposób interes rzeczonych przedsiębiorców”. Trudno jest zniechęcający skutek, o którym mówi TSUE, kwalifikować inaczej niż jako funkcję prewencyjną sankcji (wpisaną zresztą w charakter systemu kontroli abuzywności).
8. Autorzy uważają, że realizacja wytycznych Sądu Najwyższego pozwoli najpełniej zrealizować cel dyrektywy. Podkreślają, że wyrok jest zgodny ze stanowiskiem TSUE wyrażonym w sprawie Perenicˇ (C–453/10): „sytuacja jednej ze stron umowy, w niniejszym przypadku konsumenta, nie może zostać uznana za decydujące kryterium rozstrzygające o dalszym losie tej umowy”.
Tymczasem Sąd Najwyższy naruszył określony przez TSUE zakres kompetencji sądów krajowych w związku ze stwierdzeniem abuzywności. Realizacja jego wytycznych uniemożliwia więc realizację celu dyrektywy. Odniesienie do sprawy Perenicˇ jest w tej sytuacji niezrozumiałe. Nie chodziło w niej bowiem o stwierdzenie abuzywności postanowienia, lecz o możliwość orzeczenia upadku umowy, która mogłaby co do zasady dalej obowiązywać po stwierdzeniu abuzywności jednego lub kilku jej postanowień, ponieważ byłoby to bardziej bardziej korzystne dla konsumenta.
Podsumowując, nie można zgodzić się z żadną z tez zaprezentowanych przez autorów. Ich wypowiedź znakomicie ilustruje jednak, jak poważne problemy stawia multicentryczny system prawa przed aktorami rynku prawnego: nie tylko sądami, ale również profesjonalnymi reprezentantami stron. Należy mieć nadzieję, że SA sięgnie bezpośrednio do orzecznictwa TSUE.